Oczekujemy od MEN właściwego ustalenia priorytetów. Podmiotem edukacji jest dziecko i jego dobro a reszta elementów ma w systemie funkcję służebną
— mówi portalowi wPolityce.pl Tomasz Elbanowski z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców
Dorota Łosiewicz: Widzę, że opłacało się popierać MEN. Media donoszą, że Elbanowscy dostali ponad 2 mln zł z kancelarii premiera. Te pieniądze są już na Waszym koncie?
Tomasz Elbanowski: Tak, od miesięcy tarzamy się w górze złota. A tak serio: nasza Fundacja nie dostała nigdy dotąd ani złotówki ze środków rządowych ani unijnych, przez całe 9 lat działalności. Można by powiedzieć, że jesteśmy przypadkową ofiarą wojny wypowiedzianej organizacjom pozarządowym. Nie jest to jednak przypadek, bo znamy z nazwiska osoby, które pilnują, by to właśnie na nas spadło odium zarzutów stawianych NGO-som. Odbieramy publiczną chłostę jako karę za to, że udało nam się przeprowadzić skutecznie akcję Ratuj Maluchy. Niektórzy nie mogą nam darować, że pokrzyżowaliśmy ich kariery na ministerialnych stołkach czy związkowe lub polityczne plany. Mimo wszystko warto było to zrobić.
Podłożyć nogę politykom?
Nie, nie walczyliśmy z nikim personalnie. Walczyliśmy, żeby dzieci nie były zakładnikiem upadającego systemu emerytalnego. Chodzi mi o to, że warto było poświęcić kilka lat, żeby uratować zerówkę dla 2,5 miliona sześciolatków, nie licząc kolejnych roczników. Mamy satysfakcję również z kilku innych akcji, takich jak złagodzenie ustawy o odbieraniu dzieci czy akcję „To wstyd oszczędzać na dzieciach”, gdy udało się powstrzymać likwidację odliczeń podatkowych na dzieci. Co ciekawe działaliśmy wtedy ręka w rękę z jednym z ministrów z rządu Donalda Tuska, Jolantą Fedak, żeby powstrzymać plany innego ministra Jacka Rostowskiego.
I z racji dawnych zasług wypłacacie sobie dodatki kombatanckie? Media podają, że 70% dochodów Fundacji przeznaczacie na pensje, a Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy tylko 3,8%.
Pominę kwestię skali, to że jednorazowe 3% WOŚP-u przekracza wszystkie pieniądze, jakie kiedykolwiek były w naszej Fundacji, która ma budżet wielkości osiedlowego sklepiku. Przede wszystkim jednak to błąd logiczny. Organizacje charytatywne, które świadczą pomoc materialną wykazują, że rozdały np. dużo kosztownego sprzętu medycznego. My rozdajemy przede wszystkim pomoc pracowników i ekspertów, ich wiedzę, czas i zaangażowanie i tym się wykazujemy. Nasza struktura wydatków i wysokość pensji nie odbiega od średniej w innych organizacjach tego samego typu.
Więc coś jednak robicie coś poza liczeniem pieniędzy?
Prawda jest taka, że przez te wszystkie lata braliśmy na siebie tyle zadań, że na pozyskiwanie środków nie było już czasu. Stąd mała skala naszego budżetu ok. 25 tysięcy miesięcznie przy 10 pracownikach. Zresztą początkowo za wszystko płaciliśmy sami z własnej kieszeni. A jednak akcja „Ratuj maluchy” się udała. Życzę szczęścia w szukaniu kogoś, kto zrobiłby coś takiego równie tanio i skutecznie.
Czemu więc nie dopłacacie dalej do działań społecznych? Nikt by się was nie czepiał.
Ile lat można działać po godzinach, albo kiedy szef nie patrzy? Ile czasu pracować na komputerze, jedną ręką trzymając przetarty kabel, na którego wymianę nas nie stać, bo i tak bywało? Wolontariusze przychodzą i odchodzą, bo mało kogo stać na to, żeby całe życie angażować w działania społeczne. Są u nas wolontariusze, sami tak działaliśmy przez parę lat, ale są też ludzie, którzy po to, by pracować w Fundacji zostawili inną, lepiej płatną pracę, chcąc robić coś naprawdę wartościowego. Oni też mają rodziny, kredyty. Jak każdy muszą pracować i zarabiać na życie. W Telefonie Wsparcia Rodziców udaje się od czterech lat pomagać co roku kilkuset rodzinom. Udało się uratować wiele dzieci przed odebraniem rodzicom i wysłaniem do domu dziecka. Podobnie nasz Telefon Szkolny jest jedyną tego typu instytucją w Polsce. Rocznie korzystają z niego tysiące osób. Sami ostatnio po kilkunastu bezskutecznych próbach uzyskania informacji w urzędzie i wysłuchaniu od kolejnej pani z kuratorium, że „nic nam nie powie, bo nie jest prawnikiem”, pomoc uzyskaliśmy dopiero u własnego eksperta, dzwoniąc na Telefon Szkolny. Okresowo prowadzimy też dyżury księgowej z doradztwem podatkowym dla rodziców czy dyżur pediatry w sprawach zdrowotnych. Przez lata byliśmy jedyną „instytucją”, która rozprowadzała informację o możliwości uzyskania środków z wyprawki szkolnej. Działy kadr państwowych instytucji rozdawały pracownikom-rodzicom nasz telefon.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Oczekujemy od MEN właściwego ustalenia priorytetów. Podmiotem edukacji jest dziecko i jego dobro a reszta elementów ma w systemie funkcję służebną
— mówi portalowi wPolityce.pl Tomasz Elbanowski z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców
Dorota Łosiewicz: Widzę, że opłacało się popierać MEN. Media donoszą, że Elbanowscy dostali ponad 2 mln zł z kancelarii premiera. Te pieniądze są już na Waszym koncie?
Tomasz Elbanowski: Tak, od miesięcy tarzamy się w górze złota. A tak serio: nasza Fundacja nie dostała nigdy dotąd ani złotówki ze środków rządowych ani unijnych, przez całe 9 lat działalności. Można by powiedzieć, że jesteśmy przypadkową ofiarą wojny wypowiedzianej organizacjom pozarządowym. Nie jest to jednak przypadek, bo znamy z nazwiska osoby, które pilnują, by to właśnie na nas spadło odium zarzutów stawianych NGO-som. Odbieramy publiczną chłostę jako karę za to, że udało nam się przeprowadzić skutecznie akcję Ratuj Maluchy. Niektórzy nie mogą nam darować, że pokrzyżowaliśmy ich kariery na ministerialnych stołkach czy związkowe lub polityczne plany. Mimo wszystko warto było to zrobić.
Podłożyć nogę politykom?
Nie, nie walczyliśmy z nikim personalnie. Walczyliśmy, żeby dzieci nie były zakładnikiem upadającego systemu emerytalnego. Chodzi mi o to, że warto było poświęcić kilka lat, żeby uratować zerówkę dla 2,5 miliona sześciolatków, nie licząc kolejnych roczników. Mamy satysfakcję również z kilku innych akcji, takich jak złagodzenie ustawy o odbieraniu dzieci czy akcję „To wstyd oszczędzać na dzieciach”, gdy udało się powstrzymać likwidację odliczeń podatkowych na dzieci. Co ciekawe działaliśmy wtedy ręka w rękę z jednym z ministrów z rządu Donalda Tuska, Jolantą Fedak, żeby powstrzymać plany innego ministra Jacka Rostowskiego.
I z racji dawnych zasług wypłacacie sobie dodatki kombatanckie? Media podają, że 70% dochodów Fundacji przeznaczacie na pensje, a Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy tylko 3,8%.
Pominę kwestię skali, to że jednorazowe 3% WOŚP-u przekracza wszystkie pieniądze, jakie kiedykolwiek były w naszej Fundacji, która ma budżet wielkości osiedlowego sklepiku. Przede wszystkim jednak to błąd logiczny. Organizacje charytatywne, które świadczą pomoc materialną wykazują, że rozdały np. dużo kosztownego sprzętu medycznego. My rozdajemy przede wszystkim pomoc pracowników i ekspertów, ich wiedzę, czas i zaangażowanie i tym się wykazujemy. Nasza struktura wydatków i wysokość pensji nie odbiega od średniej w innych organizacjach tego samego typu.
Więc coś jednak robicie coś poza liczeniem pieniędzy?
Prawda jest taka, że przez te wszystkie lata braliśmy na siebie tyle zadań, że na pozyskiwanie środków nie było już czasu. Stąd mała skala naszego budżetu ok. 25 tysięcy miesięcznie przy 10 pracownikach. Zresztą początkowo za wszystko płaciliśmy sami z własnej kieszeni. A jednak akcja „Ratuj maluchy” się udała. Życzę szczęścia w szukaniu kogoś, kto zrobiłby coś takiego równie tanio i skutecznie.
Czemu więc nie dopłacacie dalej do działań społecznych? Nikt by się was nie czepiał.
Ile lat można działać po godzinach, albo kiedy szef nie patrzy? Ile czasu pracować na komputerze, jedną ręką trzymając przetarty kabel, na którego wymianę nas nie stać, bo i tak bywało? Wolontariusze przychodzą i odchodzą, bo mało kogo stać na to, żeby całe życie angażować w działania społeczne. Są u nas wolontariusze, sami tak działaliśmy przez parę lat, ale są też ludzie, którzy po to, by pracować w Fundacji zostawili inną, lepiej płatną pracę, chcąc robić coś naprawdę wartościowego. Oni też mają rodziny, kredyty. Jak każdy muszą pracować i zarabiać na życie. W Telefonie Wsparcia Rodziców udaje się od czterech lat pomagać co roku kilkuset rodzinom. Udało się uratować wiele dzieci przed odebraniem rodzicom i wysłaniem do domu dziecka. Podobnie nasz Telefon Szkolny jest jedyną tego typu instytucją w Polsce. Rocznie korzystają z niego tysiące osób. Sami ostatnio po kilkunastu bezskutecznych próbach uzyskania informacji w urzędzie i wysłuchaniu od kolejnej pani z kuratorium, że „nic nam nie powie, bo nie jest prawnikiem”, pomoc uzyskaliśmy dopiero u własnego eksperta, dzwoniąc na Telefon Szkolny. Okresowo prowadzimy też dyżury księgowej z doradztwem podatkowym dla rodziców czy dyżur pediatry w sprawach zdrowotnych. Przez lata byliśmy jedyną „instytucją”, która rozprowadzała informację o możliwości uzyskania środków z wyprawki szkolnej. Działy kadr państwowych instytucji rozdawały pracownikom-rodzicom nasz telefon.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/317840-tomasz-elbanowski-od-miesiecy-tarzamy-sie-w-gorze-zlota-nasz-wywiad?strona=1