Kto kogo zrobił w konia? Dwie narracje ws. janowskiej aukcji, czyli kto miał interes, by zakłócić przebieg licytacji

fot.ansa
fot.ansa

Przy okazji może warto wspomnieć o drugim epizodzie, który chyba umknął uwadze mediów. Jako, że miał miejsce już podczas mniej prestiżowej aukcji w poniedziałek. Otóż tego dnia konie sprzedawane w granicach 10- 30 tys ( jedna poszła za 50 tys) w przeciwieństwie do niedzieli miały duże wzięcie. Mało który zszedł z ringu bez nowego właściciela. Zaś o siwą Złotą Rolę - rozegrała się nawet mała awantura. Po niezbyt długiej licytacji klacz została sprzedana za 28 tys euro do Namibii. Ale tuż po trzecim uderzeniu młotka na stanowisku aukcjonerów ( Amerykaninowi przydzielono tego dnia do pomocy Polaka) zjawiła się wzburzona klientka, która twierdziła, że chciała zapłacić więcej. Tyle, że jej zgłoszenia były uporczywie ignorowane. Burzliwa dyskusja w tej sprawie rozegrała się kilka metrów przede mną. Trwała ładnych parę minut. Jednak aukcji - zapewne ze strachu przed kolejnym skandalem - nie powtórzono.

Czy i tu zadziałał jakiś spisek? Czy też po prostu aukcyjny team pracował wyjątkowo kiepsko? Nie wiem. I gratuluję tym, którzy nie będąc, nie widząc, nie rozmawiając wiedzą już na pewno.

Przy okazji chętnie sprostuję też kilka nieporozumień cenowych. Ostateczna kwota osiągnięta z aukcji to 1700 tys. euro. To znacznie mniej niż w 2015 roku, kiedy aukcja przyniosła skarbowi państwa 4 mln euro (pomniejszone o prowizję Polturfu). Ale też tegoroczna kwota nie jest najniższa w historii. W latach 2003-05 i w  2010 roku przychody były niższe i nie było z tego powodu afery.

Na podanie kosztów organizacyjnych Międzynarodowych Targów Poznańskich wciąż czekamy. Firma je oblicza. Czy będą niższe od oskarżanego o „chciwość” Polturfu? Zobaczymy.

Wracając do samych koni - one jak dzieła sztuki - nie mają stałej ceny. Są warte tyle ile ktoś chce za nie zapłacić. A to zależy od światowej koniunktury, kaprysu, zasobności portfela poszczególnych klientów, mody na określoną markę

Tę ostatnią, niestety, nieprzemyślanymi działaniami wokół stadnin - zwłaszcza oddaniem jej na trzy miesiące w ręce amatora - „udało się” mocno nadwyrężyć. Co musiało skutkować podejrzliwością potencjalnych klientów i spadkiem cen. Ale powtarzam katastrofy finansowej nie ma. A, że konie nie były sprzedawane poniżej wartości - to dobrze. Spotkałam się nawet z opinią, że minima należało podnieść jeszcze wyżej, żeby zaakcentować, że sami wciąż swoje konie cenimy. Moim zdaniem znacznie większą stratą niż mniejszy od oczekiwanego zysk (Karol Tylenda z ANR prognozował 2 - 2,5 mln) jest nadwyrężenie opinii o uczciwości polskiej aukcji.

Na razie na polskim podwórku trwa obijanie piłeczki i szukanie winnego. Sam Tylenda podał się do dymisji, ale wyjaśnianie kto i co „zawalił” - dopiero się zaczęło. Stąd dwie wersje wydarzeń i lekka medialna kakofonia. Sama czekam na ostateczne ustalenia, ale takie poparte dowodami, a nie insynuacjami. I przestrzegam przed pochopnym ferowaniem oskarżycielskich opinii. Bo uproszczone spojrzenie życzeniowe - przez pryzmat czy to piarowskich potrzeb PiS-u, czy anty-PiS-u do prawdy nie przybliża.

« poprzednia strona
123

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.