Na jakim świecie one żyją? Marsz Godności z hasłem "Torturowanie kobiet nie przejdzie!" i "Za godność naszą i waszą"

fot.PAP/Paweł Supernak
fot.PAP/Paweł Supernak

Boimy się, że nasze prawa nie są zagwarantowane - mówiły organizatorki Marszu Godności, który 18 czerwca przeszedł ulicami Warszawy. Kobiety domagały się między innymi prawa do in vitro, aborcji i szacunku.

Podczas marszu m.in. protestowano przeciw próbom zaostrzania ustawy antyaborcyjnej i zwracano uwagę na problemy z egzekwowaniem alimentów.

Jesteśmy tu, aby bronić praw kobiet!

—mówiła rozpoczynając marsz jedna z organizatorek, Irina Ovcinicov.

Jesteśmy tu, bo przychodzi chwila, że trzeba stanąć na ulicy i powiedzieć: „dość! Dość ignorowania naszych najbardziej podstawowych praw, dość przemocy wobec kobiet, dość ignorowania naszego prawa do ochrony zdrowia i życia! Chcemy, by wreszcie gwałciciele trafiali do więzień, chcemy, żebyśmy nie były obwiniane - to my jesteśmy ofiarami. Chcemy, żeby kobiety samotnie wychowujące dzieci nie musiały walczyć o alimenty. Chcemy mieć dostęp do najnowszych zdobyczy medycyny - in vitro jest dla nas. A przede wszystkim żądamy zaprzestania wszelkich prób zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej

—mówiła.

Jej zdaniem politycy - nie tylko będący obecnie u władzy, ale i poprzednich kadencji powinni się wstydzić, że kobiety muszą wychodzić na ulicę i walczyć o swoje prawa.

Dla rządzących mamy następującą wiadomość: przestańcie próbować zaostrzać ustawę antyaborcyjną. Jeśli tego nie zrobicie, przekonacie się, co to jest gniew kobiet i babska solidarność

—powiedziała.

W oświadczeniu organizatorek marszu, które pod koniec zgromadzenia przeczytała Ovcinicov zwrócono uwagę na problem obwiniania kobiet - ofiar za przemoc.

Gdy kobieta zostaje zgwałcona albo pobita, słyszy komentarze i żarty, że widocznie sobie zasłużyła. Jest zawstydzana i wpędzana w poczucie winy w sądzie, u lekarza i w kościele

—napisano w oświadczeniu.

Uczestnicy marszu skandowali m.in. hasła: „Chcemy edukacji, nie indoktrynacji” (chodzi o dostęp do edukacji seksualnej), „Nic o nas bez nas” czy „Chcemy być słyszane, a nie poniżane”. Na transparentach z kolei można było przeczytać m.in. napisy: „Ratujmy kobiety”, „Życie wolne od przemocy prawem kobiet”, „Za godność naszą i waszą” czy „Dosyć hipokryzji! Żądamy poszanowania praw kobiet”, a także „Szacunek do kobiet wyssałem z mlekiem matki”.

Marsz zaczął się na Placu Zbawiciela około godziny 11:55, czyli „za pięć dwunasta” - co miało symbolizować wykorzystanie ostatniej chwili na zmiany. Zgromadzenie rozpoczęto od uczczenia pamięci Joe Cox, brytyjskiej parlamentarzystki działającej m.in. na rzecz praw kobiet, zabitej kilka dni temu. Marsz przeszedł ulicą Marszałkowską, zakończył się koło g. 14. przy Ogrodzie Saskim.

Wielu uczestników marszu przyniosło na marsz róże, a część - ma na ręce narysowany symbol Wenus - znak płci żeńskiej.

Chcemy pokazać, że kobiety są podmiotem wobec prawa równym z mężczyznami. O tym się trochę zapomina, kiedy np. pojawiają się projekty bezwzględnie zakazujące aborcji. Chcemy przypomnieć, że kobiety mają głos i że trzeba się z nimi liczyć

—mówiła Aleksandra Różdżyńska, rzeczniczka prasowa marszu.

ZOBACZ TEŻ:

Problemy z oceną rzeczywistości? Janda i Stuhr stają w obronie praw kobiet w Polsce i zapraszają na marsz

ann/PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.