Gdy przeczytałem o trzech anarchistach, którzy planowali zamach na policyjne samochody, a właściwie po prostu na policjantów, natychmiast zacząłem się zastanawiać, kto roztaczał szczególną ideową opiekę nad środowiskami skrajnych lewaków, w istocie hodując podobne postawy.
Odpowiedź nie jest zbyt trudna: „Krytyka Polityczna” oraz redakcja z Czerskiej, ze wsparciem bratnich mediów. To w siedzibie „Krytyki”, wówczas jeszcze zajmującej prestiżowy lokal przy Nowym Świecie, w listopadzie 2011 roku niemieccy radykalni lewacy (nazywający siebie „antyfaszystami”) pochowali swój oręż w oczekiwaniu na okazję do zaatakowania Marszu Niepodległości. To „Gazeta Wyborcza” przy okazji kolejnych Marszów Niepodległości martwiła się, czy policja należycie będzie chronić lewactwo, zasiedlające nielegalnie skłot położony w pobliżu trasy marszu. I to „Gazeta Wyborcza” dała skrajnym lewakom platformę do wygłaszania – a właściwie ogłaszania jako jedynie słuszne – ich poglądów na to, jak słusznie przebudować polskie społeczeństwo.
14 listopada 2010 roku oba te środowiska – „KP” i „GW” – połączyły się w sposób niejako symboliczny, gdy w zamkniętej dla osób z zewnątrz debacie podsumowującej wydarzenia sprzed kilku dni wzięli udział działacze „Krytyki” oraz Seweryn Blumsztajn. Michał Sutowski mówił wówczas:
Co w przyszłym roku? To znaczy bardzo ważna kwestia debaty, mam nadzieję, że do takiej debaty dojdzie. Debaty nie technicznej, to znaczy jak tę demonstrację zatrzymać, ale debaty dużo szerszej i głębszej, to znaczy skąd się ten ruch bierze, jaki jest jego zasięg, czy rzeczywiście jest tak jak pan [Blumsztajn] mówi, że 10-15 a może i 20 procent niejako z natury jest w społeczeństwie ludzi o takich poglądach, których możemy znaleźć. Czy rzeczywiście tak jest, że możemy to zjawisko wykorzenić z Polski. To jest problem intelektualny bardzo poważny i mam nadzieję, że do takiej debaty dojdzie. Pewnie Gazeta Wyborcza byłaby dobrym polem do rozmowy na ten temat pomiędzy działaczami, ale też i intelektualistami i badaczami społecznymi.
Sposób na zatrzymanie „tej demonstracji”, jak wiemy, się znalazł: zaproszenie niemieckich bandytów z Antify.
Dzisiaj Sławomir Sierakowski z lewicowego intelektualisty zmienił się w ordynarnego antypisowskiego pałkarza, którego prostackie diagnozy, dotyczące rządów PiS, wywołują zażenowanie. „Gazeta Wyborcza” zaś momentami sprawia wrażenie biuletynu redagowanego przez pacjentów szpitala psychiatrycznego – tak niesamowite jest jej oderwanie od rzeczywistości. Do tego dochodzi brygada szeregowych członków KOD, którzy, nie mogąc dzielić się prawdziwymi opisami tortur, jakich doznali od kaczystowskiego reżimu, dzielą się chorymi wizjami tychże. Wspierają ich rozhisteryzowani celebryci, biadający nad upadkiem kraju – a to Krystyna Janda, a to Krzysztof Kowalewski, a to Kayah, a to Kora.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Gdy przeczytałem o trzech anarchistach, którzy planowali zamach na policyjne samochody, a właściwie po prostu na policjantów, natychmiast zacząłem się zastanawiać, kto roztaczał szczególną ideową opiekę nad środowiskami skrajnych lewaków, w istocie hodując podobne postawy.
Odpowiedź nie jest zbyt trudna: „Krytyka Polityczna” oraz redakcja z Czerskiej, ze wsparciem bratnich mediów. To w siedzibie „Krytyki”, wówczas jeszcze zajmującej prestiżowy lokal przy Nowym Świecie, w listopadzie 2011 roku niemieccy radykalni lewacy (nazywający siebie „antyfaszystami”) pochowali swój oręż w oczekiwaniu na okazję do zaatakowania Marszu Niepodległości. To „Gazeta Wyborcza” przy okazji kolejnych Marszów Niepodległości martwiła się, czy policja należycie będzie chronić lewactwo, zasiedlające nielegalnie skłot położony w pobliżu trasy marszu. I to „Gazeta Wyborcza” dała skrajnym lewakom platformę do wygłaszania – a właściwie ogłaszania jako jedynie słuszne – ich poglądów na to, jak słusznie przebudować polskie społeczeństwo.
14 listopada 2010 roku oba te środowiska – „KP” i „GW” – połączyły się w sposób niejako symboliczny, gdy w zamkniętej dla osób z zewnątrz debacie podsumowującej wydarzenia sprzed kilku dni wzięli udział działacze „Krytyki” oraz Seweryn Blumsztajn. Michał Sutowski mówił wówczas:
Co w przyszłym roku? To znaczy bardzo ważna kwestia debaty, mam nadzieję, że do takiej debaty dojdzie. Debaty nie technicznej, to znaczy jak tę demonstrację zatrzymać, ale debaty dużo szerszej i głębszej, to znaczy skąd się ten ruch bierze, jaki jest jego zasięg, czy rzeczywiście jest tak jak pan [Blumsztajn] mówi, że 10-15 a może i 20 procent niejako z natury jest w społeczeństwie ludzi o takich poglądach, których możemy znaleźć. Czy rzeczywiście tak jest, że możemy to zjawisko wykorzenić z Polski. To jest problem intelektualny bardzo poważny i mam nadzieję, że do takiej debaty dojdzie. Pewnie Gazeta Wyborcza byłaby dobrym polem do rozmowy na ten temat pomiędzy działaczami, ale też i intelektualistami i badaczami społecznymi.
Sposób na zatrzymanie „tej demonstracji”, jak wiemy, się znalazł: zaproszenie niemieckich bandytów z Antify.
Dzisiaj Sławomir Sierakowski z lewicowego intelektualisty zmienił się w ordynarnego antypisowskiego pałkarza, którego prostackie diagnozy, dotyczące rządów PiS, wywołują zażenowanie. „Gazeta Wyborcza” zaś momentami sprawia wrażenie biuletynu redagowanego przez pacjentów szpitala psychiatrycznego – tak niesamowite jest jej oderwanie od rzeczywistości. Do tego dochodzi brygada szeregowych członków KOD, którzy, nie mogąc dzielić się prawdziwymi opisami tortur, jakich doznali od kaczystowskiego reżimu, dzielą się chorymi wizjami tychże. Wspierają ich rozhisteryzowani celebryci, biadający nad upadkiem kraju – a to Krystyna Janda, a to Krzysztof Kowalewski, a to Kayah, a to Kora.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/294360-kto-hoduje-terrystow-kto-roztaczal-szczegolna-ideowa-opieke-nad-srodowiskami-skrajnych-lewakow-odpowiedz-nie-jest-zbyt-trudna?strona=1