TYLKO U NAS. Urodził się 55 dni po śmierci matki. "To cud i olbrzymie wyzwanie" - mówi prof. Barbara Krolak-Olejnik, która zajmowała się chłopcem

Zdjęcie ilustracyjne/fot. YouTube
Zdjęcie ilustracyjne/fot. YouTube

Kobieta, która nie żyła od 55 dni, urodziła dziecko. W tym czasie jego ojciec codziennie czytał im bajki. Jestem pewna, że ojciec jest szczęśliwym tatą mając blisko upragnionego syna - podkreśla prof. Barbarą Królak–Olejnik z Kliniki Neonatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Patrycja Jenczmionka–Błędowska: Dziecko, które rodzi się 55 dni po śmierci matki. Co na to medycyna i co to oznacza dla lekarza?

Prof. Barbarą Królak–Olejnik z Kliniki Neonatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu: To ogromne wyzwanie, bo chłopiec urodził się jako wcześniak - w 26. tygodniu, z masą ciała 1000 gramów. Długo przed terminem porodu. Taki noworodek nie jest samodzielny. Wymaga intensywnego zabezpieczenia czynności życiowych, m.in. układu krążenia, oddechowego, pokarmowego i wszystkich bardzo ważnych narządów dla prawidłowego funkcjonowania w przyszłości. Dla nas lekarzy ta sytuacja wiązała się z szeregiem niewiadomych: tak długi pobyt mamy w oddziale intensywnej terapii, zaburzenia metaboliczne, wielokrotne zaburzenia ciśnienia wysokości krwi tętniczej, zakażenia, szereg nieprawidłowości związanych z trudnym funkcjonowaniem podtrzymywanego dla ratowania życia dziecka życia matki.

Dla lekarza to także cud?

Cud i olbrzymie wyzwanie. Wiele sytuacji klinicznych moglibyśmy nazywać cudem. Wynika to m.in. z doświadczenia lekarzy, ale przede wszystkim z możliwości jakie daje nam medycyna. Nie jestem pewna, czy 10 lat temu bylibyśmy w stanie takiego cudu dokonać, kiedy nie posiadaliśmy sprzętu, który pozwoliłby utrzymać przy życiu dorosłego człowieka, a tym bardziej małego dziecka, którego niewydolność wynika ze skrajnego wcześniactwa i z olbrzymiego prenatalnego obciążenia sytuacją kliniczną własnej mamy.

Spróbujmy opowiedzieć historię chłopca, którego życie ratowane jest w 17. tygodniu ciąży.

W wyniku nieszczęśliwego zbiegu różnych sytuacji klinicznych ciężarna kobieta trafiła do naszego szpitala. Musieliśmy podjąć niesamowicie trudną decyzję. Anestezjolodzy z neurochirurgami, neonatologami i położnikami podjęli się ratowania dziecka w 17. tygodniu jego życia, ale nie ratowania na dzień czy dwa, gdyż ciąża w tym okresie nie pozwala na przeżycie dziecka. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że jeśli jest taka możliwość, należy podtrzymywać czynności życiowe matki do czasu, kiedy będziemy mogli powiedzieć, że jesteśmy w stanie zająć się dzieckiem i dać mu szansę na lepszy rozwój po urodzeniu oraz stosować jak najmniej intensywnych procedur. Zakładaliśmy, że być może nastąpi to ok. 30 tygodnia ciąży. To miały być 3 miesiące podtrzymywania czynności życiowych matki, po to, by płód dojrzał na tyle, aby do minimum ograniczyć interwencję neonatologiczną.

Podtrzymanie czynności życiowych matki trwało jednak 2 miesiące. Dlaczego nie dłużej?

Ze względu na zagrożenie zdrowia dziecka, po konsultacjach położników z anestezjologami i neonatologami zapadła decyzja, że należy zakończyć ciążę cesarskim cięciem, gdyż jej przedłużanie mogłoby doprowadzić do obumarcia wewnątrzmacicznego płodu. I tak w weekendowy, popołudniowy dzień przyszedł na świat mały człowiek, ważący 1000 gramów, niewydolny oddechowo, wymagający inkubacji, podawania leków, podłączenia do respiratora i podjęcia niesamowitego wyzwania walki o wydolność poszczególnych narządów, ich usprawnienie, leczenia zakażenia wewnątrzmacicznego, rehabilitację, ale tak żeby powikłań było jak najmniej. Ten maleńki człowiek stał się członkiem całej rodziny personelu Kliniki Neonatologii, Oddziału Intensywnej Terapii, a potem Patologii Noworodka.

I zaczęła się walka…

Przez miesiąc trwały problemy z odłączeniem od respiratora, później konieczna była wentylacja tzw. nieinwazyjna, polegająca na podtrzymywaniu oddechu nie do końca wydolnego, ale już własnego. To wszystko było temu małemu człowiekowi niezbędne do życia. Do tego jeszcze należy dodać problemy z odżywianiem. Ważący 1000 gramów noworodek nie jest w stanie zjeść 20-30 mililitrów na każde podanie pokarmu. Zjada on maleńkie ilości po 1-2 mililitrów, a trzeba było dojść nawet do 50 mililitrów – zatem musieliśmy stosować żywienie pozajelitowe dożylne. Do tego zaburzenia neurologiczne wynikające z niedojrzałości ośrodkowego układu nerwowego, częściowa niewydolność krążenia wymagająca wspomagania. Mieliśmy także objawy niewydolności nerek związane z wcześniactwem i z zakażeniem, które było także po drodze leczone.

Jednak po 2 miesiącach chłopczyk zaczął samodzielnie oddychać…

Był karmiony przez tatę smoczkiem, rehabilitowany, trafił na okulistykę celem leczenia retinopatii, która była wynikiem skrajnego wcześniactwa i konieczności intensywnego leczenia. Po laseroterapii wrócił ponownie na nasz oddział i wtedy mogliśmy go powoli przygotowywać do wypisu. Należy tu podkreślić ogromne zaangażowanie i ciągłą obecność taty, którego nam wszystkim tu brakuje. Nie tylko jako osoby będącej bez przerwy ze swoim dzieckiem, ale także wspierającej innych rodziców, którzy pojawili się jako nowi pacjenci przerażeni sytuacją, w jakiej się znaleźli. Bardzo pozytywnie wpływał na rodziców. Informował ich czasem szybciej niż my, że zbyt wcześnie urodzone dziecko ma przed sobą długą drogę, ale może ona mieć szczęśliwe zakończenie - czego on i jego syn byli rewelacyjnym przykładem.

To niezwykłe, że w tak dramatycznej sytuacji - przecież matka dziecka była sztucznie podtrzymywana przy życiu – ojciec czuwa przy nich i jeszcze czyta im bajki.

Już na oddziale intensywnej terapii czytał swojej żonie i synowi nie tylko książeczki i bajki, ale włączał muzykę, taką, której lubili słuchać razem. A wszystko po to, by stworzyć warunki, o jakich myślał, że będą mieli, kiedy znaleźliby się w innej życiowej sytuacji. Wspaniały człowiek, poświęcający serce dla tych, których kocha.

Czytaj dalej na kolejnej stronie

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.