Wszystkie te dokumenty - z wyjątkiem niemieckiego - są pozytywne dla rodziców. Wynika z nich, że dzieci są bardzo przywiązane do mamy i taty, są zadbane, rozwijają się prawidłowo; w Polsce czują się bezpiecznie, a powrót do Niemiec byłby dla nich przeżyciem traumatycznym. W rodzinie nie odnotowano kłótni czy nadużywana alkoholu.
Z protokołów rozmów z dziewczynkami wynika, że w rodzinie zastępczej były źle traktowane. Niemiecka para nie pozwalała im się bawić, mówić po polsku, dzieci narzekały na zimno, zdarzało się, że zastępczy ojciec przyduszał je, łapiąc za gardło.
To w ogóle nie jest dla mnie rodzina
– powiedziała jedna z dziewczynek, pytana o niemieckich opiekunów.
Gabriel relacjonował, jak tuż po odebraniu rodzicom razem z siostrami został przewieziony na badania.
Pani z Jugendamtu mówiła, że mają być jakieś ślady, a pielęgniarki mówiły, że nie ma
– zeznał.
Podkreślał, że pobyt w Niemczech wspomina bardzo źle, najgorszy dla niego był brak kontaktu z siostrami i rodzicami. Dodał, że kiedy raz udało mu się zobaczyć dziewczynki, były brudne i sprawiały wrażenie, jakby były pod wpływem jakichś leków.
Teraz żyjemy jak normalni ludzie, jesteśmy rodziną. Czuję się bezpieczny
– zapewnił.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wszystkie te dokumenty - z wyjątkiem niemieckiego - są pozytywne dla rodziców. Wynika z nich, że dzieci są bardzo przywiązane do mamy i taty, są zadbane, rozwijają się prawidłowo; w Polsce czują się bezpiecznie, a powrót do Niemiec byłby dla nich przeżyciem traumatycznym. W rodzinie nie odnotowano kłótni czy nadużywana alkoholu.
Z protokołów rozmów z dziewczynkami wynika, że w rodzinie zastępczej były źle traktowane. Niemiecka para nie pozwalała im się bawić, mówić po polsku, dzieci narzekały na zimno, zdarzało się, że zastępczy ojciec przyduszał je, łapiąc za gardło.
To w ogóle nie jest dla mnie rodzina
– powiedziała jedna z dziewczynek, pytana o niemieckich opiekunów.
Gabriel relacjonował, jak tuż po odebraniu rodzicom razem z siostrami został przewieziony na badania.
Pani z Jugendamtu mówiła, że mają być jakieś ślady, a pielęgniarki mówiły, że nie ma
– zeznał.
Podkreślał, że pobyt w Niemczech wspomina bardzo źle, najgorszy dla niego był brak kontaktu z siostrami i rodzicami. Dodał, że kiedy raz udało mu się zobaczyć dziewczynki, były brudne i sprawiały wrażenie, jakby były pod wpływem jakichś leków.
Teraz żyjemy jak normalni ludzie, jesteśmy rodziną. Czuję się bezpieczny
– zapewnił.
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/288114-drapiezny-jugendamt-kontra-polska-rodzina-niemiecki-urzad-domaga-sie-wydania-dzieci?strona=2