To, że zwierzęta są w pełni świadome zaistniałej sytuacji, świadome śmierci współtowarzyszy i własnej również, jest oczywiste. Ten aspekt wyraźnie podkreślają zoopsycholodzy.
Te lisy, jenoty doskonale zdają sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znajdują, z faktu, że właśnie jeden z kolegów stracił życie. Dokładnie tak samo wygląda sprawa z krowami prowadzonymi na ubój. One stojąc w kolejce do rzeźni, widzą, co się dzieje i płaczą. Świadomie przeżywają tę okrutną rzeczywistość. Co więcej, przeczuwają, że z nimi stanie się podobnie. Osły płaczą już przy załadunku, przekonane o celu podróży. I tak zwierzęta płaczą. Weterynaria, która temu zaprzecza, jest na poziomie kamienia łupanego. Lekarze weterynarii w żadnym stopniu nie są szkoleni z zakresu psychiki zwierząt. Jakby nie istniała. Dalej tkwi się w przekonaniu, ze zwierzęta nie mają emocji, że nie czują bólu. Dlatego w wielu przypadkach nie podaje się im środków znieczulających, nawet po poważnych operacjach. To jest ciągle praktykowane. Weterynaria pod względem behawioralnym nie istnieje. Co więcej, u zwierzęcia doświadczającego traumatycznych przeżyć pojawia się taki sam mechanizm lęku pourazowego jak u ludzi. W jego mózgu zachodzą taki same procesy biochemiczne jak w mózgu człowieka. Więc tak, one rozumieją to, czego są świadkami
– tłumaczyła mi Jolanta Łapińska, lekarz weterynarii, zoopsycholog.
Zwierzę nie jest rzeczą, przedmiotem ani pustym bytem bez uczuć i celów. Ono myśli i czuje, przeżywa i rozumie, posiada przyjaciół, emocjonalnie związuje się z pobratymcami, zwłaszcza jeśli funkcjonuje z nimi każdego dnia. Tak też dzieje się na fermach. W niewielkich klatkach znajdują się z reguły kilka osobników. Wspólnie jedzą, śpią i wykręcają łapy o druciane podłogi. Dobrostan zwierząt hodowlanych wciąż pozostaje kwestią sporną. Dowodzą tego liczne akcje prozwierzęce. Rzeczywisty nadzór nad jakimikolwiek nieprawidłowościami, również tymi zgłoszonymi przez organizacje działające na rzecz i w imieniu zwierzaków, sprawuje Powiatowy Lekarz Weterynarii. Dlatego też o wypowiedz poprosiłam Katarzynę Szulańczyk – Mencel, Powiatowego Lekarza Weterynarii w Kościanie.
Kontrolując pobliskie fermy, stwierdzaliśmy nieprawidłowości i dążyliśmy do polepszenia bytu tych zwierząt. Zawsze też reagujemy na wszelkie doniesienia z zewnątrz, w tym ze strony organizacji prozwierzęcych. Nigdy nie otrzymaliśmy informacji, by zwierzęta były zabijane we własnych klatkach, wśród innych osobników. Pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej nie byli świadkami uboju w klatkach, na oczach innych zwierząt. Nie było to stwierdzone na żadnej kontroli. Ubój zwierząt powinien być prowadzony zgodnie z rozporządzeniem 1099 z września 2009 roku, które opisuje dopuszczalne jego metody oraz kwalifikacje osoby tego dokonującej. Kwestie niehumanitarnego uśmiercania zawsze kierujemy do organów ścigania (policja, potem prokuratura) jako pismo o popełnieniu, czy też podejrzeniu popełnienia przestępstwa na podstawie przepisów dotyczące ochrony zwierząt. Na przedmiotową sprawę należy spojrzeć szeroko i obiektywnie. Rozumiem cele działalności organizacji chroniących zdrowie i życie zwierząt oraz podejmujących czynności w ochronie ich dobra. Inspekcja Weterynaryjna reaguje na każdą informację dotyczącą zaniechania dobrostanu zwierząt, a tym bardziej znęcania się nad zwierzętami. W konsekwencji stwierdzenia takowych podejmujemy odpowiednie środki. Prawo dopuszcza hodowle zwierząt futerkowych. Te fermy są prawnie zalegalizowane. Działają pod nadzorem inspekcji weterynaryjnej, wprowadzone w rejestr podmiotów nadzorowanych. I patrząc przez pryzmat hodowcy, który z tego żyje, hodowcy, który utrzymuje się z tego typu działalności, hodowla tych zwierząt musi być dla niego opłacalna a jakiekolwiek działanie na ich szkodę, zestresowanie ich, zaniedbanie, będzie sprzeczne z założeniem uzyskania dobrej jakości futra. Przecież każdy czynnik stresogenny dla zwierząt jest obciążający, na skutek czego dochodzi do „wygryzania się ” tych zwierząt. Jednak zaznaczam, że w przypadku łamania prawa hodowca poniesie konsekwencje
– wyjaśniła Katarzyna Szulańczyk – Mencel.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To, że zwierzęta są w pełni świadome zaistniałej sytuacji, świadome śmierci współtowarzyszy i własnej również, jest oczywiste. Ten aspekt wyraźnie podkreślają zoopsycholodzy.
Te lisy, jenoty doskonale zdają sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znajdują, z faktu, że właśnie jeden z kolegów stracił życie. Dokładnie tak samo wygląda sprawa z krowami prowadzonymi na ubój. One stojąc w kolejce do rzeźni, widzą, co się dzieje i płaczą. Świadomie przeżywają tę okrutną rzeczywistość. Co więcej, przeczuwają, że z nimi stanie się podobnie. Osły płaczą już przy załadunku, przekonane o celu podróży. I tak zwierzęta płaczą. Weterynaria, która temu zaprzecza, jest na poziomie kamienia łupanego. Lekarze weterynarii w żadnym stopniu nie są szkoleni z zakresu psychiki zwierząt. Jakby nie istniała. Dalej tkwi się w przekonaniu, ze zwierzęta nie mają emocji, że nie czują bólu. Dlatego w wielu przypadkach nie podaje się im środków znieczulających, nawet po poważnych operacjach. To jest ciągle praktykowane. Weterynaria pod względem behawioralnym nie istnieje. Co więcej, u zwierzęcia doświadczającego traumatycznych przeżyć pojawia się taki sam mechanizm lęku pourazowego jak u ludzi. W jego mózgu zachodzą taki same procesy biochemiczne jak w mózgu człowieka. Więc tak, one rozumieją to, czego są świadkami
– tłumaczyła mi Jolanta Łapińska, lekarz weterynarii, zoopsycholog.
Zwierzę nie jest rzeczą, przedmiotem ani pustym bytem bez uczuć i celów. Ono myśli i czuje, przeżywa i rozumie, posiada przyjaciół, emocjonalnie związuje się z pobratymcami, zwłaszcza jeśli funkcjonuje z nimi każdego dnia. Tak też dzieje się na fermach. W niewielkich klatkach znajdują się z reguły kilka osobników. Wspólnie jedzą, śpią i wykręcają łapy o druciane podłogi. Dobrostan zwierząt hodowlanych wciąż pozostaje kwestią sporną. Dowodzą tego liczne akcje prozwierzęce. Rzeczywisty nadzór nad jakimikolwiek nieprawidłowościami, również tymi zgłoszonymi przez organizacje działające na rzecz i w imieniu zwierzaków, sprawuje Powiatowy Lekarz Weterynarii. Dlatego też o wypowiedz poprosiłam Katarzynę Szulańczyk – Mencel, Powiatowego Lekarza Weterynarii w Kościanie.
Kontrolując pobliskie fermy, stwierdzaliśmy nieprawidłowości i dążyliśmy do polepszenia bytu tych zwierząt. Zawsze też reagujemy na wszelkie doniesienia z zewnątrz, w tym ze strony organizacji prozwierzęcych. Nigdy nie otrzymaliśmy informacji, by zwierzęta były zabijane we własnych klatkach, wśród innych osobników. Pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej nie byli świadkami uboju w klatkach, na oczach innych zwierząt. Nie było to stwierdzone na żadnej kontroli. Ubój zwierząt powinien być prowadzony zgodnie z rozporządzeniem 1099 z września 2009 roku, które opisuje dopuszczalne jego metody oraz kwalifikacje osoby tego dokonującej. Kwestie niehumanitarnego uśmiercania zawsze kierujemy do organów ścigania (policja, potem prokuratura) jako pismo o popełnieniu, czy też podejrzeniu popełnienia przestępstwa na podstawie przepisów dotyczące ochrony zwierząt. Na przedmiotową sprawę należy spojrzeć szeroko i obiektywnie. Rozumiem cele działalności organizacji chroniących zdrowie i życie zwierząt oraz podejmujących czynności w ochronie ich dobra. Inspekcja Weterynaryjna reaguje na każdą informację dotyczącą zaniechania dobrostanu zwierząt, a tym bardziej znęcania się nad zwierzętami. W konsekwencji stwierdzenia takowych podejmujemy odpowiednie środki. Prawo dopuszcza hodowle zwierząt futerkowych. Te fermy są prawnie zalegalizowane. Działają pod nadzorem inspekcji weterynaryjnej, wprowadzone w rejestr podmiotów nadzorowanych. I patrząc przez pryzmat hodowcy, który z tego żyje, hodowcy, który utrzymuje się z tego typu działalności, hodowla tych zwierząt musi być dla niego opłacalna a jakiekolwiek działanie na ich szkodę, zestresowanie ich, zaniedbanie, będzie sprzeczne z założeniem uzyskania dobrej jakości futra. Przecież każdy czynnik stresogenny dla zwierząt jest obciążający, na skutek czego dochodzi do „wygryzania się ” tych zwierząt. Jednak zaznaczam, że w przypadku łamania prawa hodowca poniesie konsekwencje
– wyjaśniła Katarzyna Szulańczyk – Mencel.
Strona 2 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/279567-fermy-prawdziwe-oblicza-hodowli-zwierzat-futerkowych?strona=2