18 klas pierwszych i nauka w systemie zmianowym! "To narusza poczucie bezpieczeństwa zarówno maluchów, jak i ich rodziców"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Piotr Pędziszewski
Fot. PAP/Piotr Pędziszewski

Sześciolatki nie są dojrzałe emocjonalnie i społecznie, a w większości także nie są gotowe manualnie, sprawnościowo i intelektualnie do systematycznego uczenia się

— podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prof. Bogusław Śliwerski, pedagog, przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN.

Prof. Śliwerski komentuje sytuację, gdy w przepełnionych szkołach lekcje prowadzone są w systemie zmianowym. W jednej ze szkół na warszawskiej Białołęce pierwszaki rozpoczęły rok szkolny aż w 18 klasach!

Narusza to poczucie bezpieczeństwa zarówno maluchów, jak i ich rodziców, którzy nie uzyskają z tego tytułu ulg w swoich miejscach pracy

— wyjaśnia pedagog.

Czytaj więcej: Kilkanaście klas pierwszych i nauka na dwie zmiany. MEN zafundował sześciolatkom koszmar!

Jego zdaniem objęcie obowiązkiem szkolnym sześciolatków negatywnie odczują również nauczyciele, którzy będą mieli większy zakres pracy i odpowiedzialności. Naruszy to także ich zdrowie psychiczne, bo - jak zauważa prof. Śliwerski - „będą nieustannie krytykowani przez rodziców zaniepokojonych stanem braku równowagi u ich pociech”.

Ta nieodpowiedzialna zmiana będzie odczuwalna dopiero za kilka la, gdyż efekty chaosu, zbyt wczesnego rozpoczęcia uczenia się w systemie zinstytucjonalizowanej edukacji są odroczone w czasie

— ostrzega profesor PAN.

Prof. Śliwerski bardzo krytycznie ocenia też proces powstawania darmowego elementarza.

Proces decyzyjny powinno zbadać CBA, gdyż - jak przyznała to sama autorka Maria Lorek - prace nad elementarzem rozpoczęła na kilka miesięcy przed podjęciem przez władze resortu decyzji o wyznaczeniu jej do tej roli. Powstał dydaktyczny bubel, gdyż ani ta pani, ani jej współautorka nie przeszły procedury konkursowej

— komentuje pedagog.

Zwraca uwagę na to, że zmarnowano publiczne pieniądze poprzez powierzenie zadania „osobom najmniej kompetentnym”.

To jest kuriozalne rozwiązanie, w wyniku którego dwie niekompetentne osoby przygotowały elementarz, który następnie kilkaset osób korygowało, przekazując swoje uwagi, a były w nim nawet błędy ortograficzne

— dodaje prof. Śliwerski.

Przypomina, że MEN do tej pory nie ujawniło pełnych kosztów wydania elementarza i przekazania go szkołom.

Sam transport musiał pochłonąć ogromne kwoty. Nic dziwnego, że sprawa jest ukrywana przed społeczeństwem, skoro w świetle Globalnego Raportu Konkurencyjności, mierzącego przejrzystość i transparentność działań i decyzji rządów poszczególnych państw świata, Polska znalazła się dopiero na 110. miejscu

— podsumowuje prof. Bogusław Śliwerski.

bzm/”Nasz Dziennik”

Czytaj także: Kluzik-Rostkowska zapewnia, że wie, „jak się pracuje na dwie zmiany”. Słaba to pociecha dla stłoczonych w szkołach sześciolatków…

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych