Autorka "Tęczy" z pl. Zbawiciela o likwidacji prowokacyjnej instalacji: "Jest taka ukryta wola spowalniania tej sytuacji"

Fot. wPolityce.pl/Gił
Fot. wPolityce.pl/Gił

W radio TOK FM trwa żegnanie „Tęczy”, szpecącej jeden z najpiękniejszych placów stolicy. Co ważne - chodzi o plac Zbawiciela.

Żegnanie bólu jest smutne, pełne bólu i cierpienia.

CZYTAJ TAKŻE: Rozpoczęto stypę po „Tęczy”. Wkrótce symbol środowisk homoseksualnych zniknie z pl. Zbawiciela

Dziś swoimi odczuciami dzieliła się ze słuchaczami Julita Wójcik, autorka prowokacyjnej instalacji. Nie podała daty pożegnania:

Na razie tęcza funduje mi bardzo dużą huśtawkę, z tego powodu, że znów jest nieprzewidywalna i nie wiem dokładnie, kiedy zniknie. Pomimo tego, że to jest 8 ton, których rozebranie należy dokładnie zaplanować, rozstawić kilka dźwigów, rozdzielić na 3-metrowe odcinki, to do chwili obecnej nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy to się stanie.

Co więcej, Wójcik tajemniczo sugeruje, że nie wszystko jest przesądzone:

Wydaje się, że może nie zniknie. Jest taka ukryta wola spowalniania tej sytuacji do tego stopnia, że nie dostajemy odpowiednich pozwoleń, że wykonawca, który do tej pory to rozbierał nie chce rozbierać. Szukamy kolejnego. Wydaje się, że wyhamowuje ten proces przez decyzję pojedynczych osób.

Wójcik - nazwana przez dziennikarkę TOK FM „matką tęczy” - przyznaje, że konstrukcja od początku miała charakter tymczasowy.

Jednak to, co tęcza przeszła, związało mnie z nią, i trudno będzie się rozstać.

Na pytanie, co dalej będzie się działo z tęczą, Wójcik wyjaśnia, że nie ma żadnych planów dotyczących przyszłości. I dodaje dwuznacznie:

W Polsce akurat panuje susza, i nie będzie deszczu, więc nie będzie tęczy, bo musiałoby się słońce pojawić razem z deszczem. I tęcza zostanie zagadką przez jakąś chwilę. Jej konstrukcja będzie do końca roku przechowywana, ale nie mam dziś konkretnych informacji, gdzie mogłaby stanąć.

Zdaniem „matki tęczy” - na przeszkodzie nowej lokalizacji stoją „nacjonaliści”:

Każdy, kto taką propozycję przyjmuje, zaczyna natychmiast rozmyślać o systemie przeciwpożarowym, o nacjonalistach, którzy za nią przyjdą, o ogromnych problemach. Tak naprawdę to pl. Zbawiciela stał się bezpieczną przystanią dla tęczy.

Wójcik twierdzi, że spalenie tęczy 11 listopada było „ważnym sygnałem, by porozmawiać o ksenofobii”, tym bardziej, że jej zdaniem zostało wymierzone w osoby - jak to ujmuje - „nieheteronormatywnym”.

Dlaczego tęcza ma zniknąć właśnie teraz? Wójcik przyznaje: „nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie”.

W wywiadzie nie zabrakło również wątków zabawnych. Wójcik przekonywała, że media za mało zajmują się… ważnymi sprawami, zwłaszcza ekonomicznymi, które dotyczą życia zwykłych ludzi. Może zajmowałyby się więcej, gdyby lewica nie prowokowała Polaków ustawiając symbol agresywnych mniejszości seksualnych na placu Zbawiciela, naprzeciwko świątyni?

Na koniec pani Wójcik zapowiada: niewykluczone jest huczne pożegnanie tęczy:

Bardzo bym chciała, żeby można było zabrać sobie kwiaty z tęczy.

Może zabiorą wszystkie, i tęcza już nigdzie nie stanie?

Kleb

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych