No właśnie. Nazywa pan tę awarię „Armagedonem”, ale w mediach nie widać większego zainteresowania problemami pasażerów? To właśnie skutek tych drogich reklam, jakie poszły do mediów?
Według mnie wydatki na PR i reklamę ponoszone przez spółkę – z punktu widzenia efektywności – są ogromnie dyskusyjne. Chcę przypomnieć choćby reklamy z pierwszego półrocza tego roku, w których odróżniano jednego przewoźnika kolejowego, a deprecjonowano innych. Wielomilionowe pakiety reklamowe faktycznie mogą oddziaływać na umiarkowaną – mówią dość oględnie – reakcję środków masowego przekazu na taki problem w środku sezonu urlopowego. Od kilkunastu dni szef rządu porusza się koleją. Pochyla się nad kotletami i innymi sprawami i wychodzi groteska. I warto zwrócić uwagę, że pani premier nie zadano w tym czasie tak prostych pytań jak, np. dlaczego w ciągu paru lat liczba pasażerów PKP InterCity zmniejszyła się o połowę - z 51 milionów w 2009 r., do 25 milionów w roku ubiegłym. A w tym samym czasie wzrosła dotacja dla tego przewoźnika. Z 230 milionów do pół miliarda! I to są tematy wagi ciężkiej.
W sumie projekt Pendolino też wielu Polaków uznaje za PR i propagandę.
Utrzymanie Pendolino, obojętnie, czy dany skład wyruszy na trasę czy nie, kosztuje podatnika 230 tysięcy złotych miesięcznie. Kupno 20 składów Pendolino kosztowało 1,6 miliarda złotych. A składów tych jeździ 13. Z tego co się dowiedziałem, to spółce zabrakło sprawnych wagonów oraz lokomotyw i przewoźnik musiał je pożyczyć od czeskich kolei. To jest jakiś absurd! Grube pieniądze spółka woli wydać na PR, a nie na rozwój, np. informatycznego systemu sprzedaży biletów. No i taka „kropka nad i”. Od czasów ministra Sławomira Nowaka wszystkie zarządy Grupy PKP są na kontraktach menadżerskich z wynagrodzeniami idącymi w dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
No właśnie. Nazywa pan tę awarię „Armagedonem”, ale w mediach nie widać większego zainteresowania problemami pasażerów? To właśnie skutek tych drogich reklam, jakie poszły do mediów?
Według mnie wydatki na PR i reklamę ponoszone przez spółkę – z punktu widzenia efektywności – są ogromnie dyskusyjne. Chcę przypomnieć choćby reklamy z pierwszego półrocza tego roku, w których odróżniano jednego przewoźnika kolejowego, a deprecjonowano innych. Wielomilionowe pakiety reklamowe faktycznie mogą oddziaływać na umiarkowaną – mówią dość oględnie – reakcję środków masowego przekazu na taki problem w środku sezonu urlopowego. Od kilkunastu dni szef rządu porusza się koleją. Pochyla się nad kotletami i innymi sprawami i wychodzi groteska. I warto zwrócić uwagę, że pani premier nie zadano w tym czasie tak prostych pytań jak, np. dlaczego w ciągu paru lat liczba pasażerów PKP InterCity zmniejszyła się o połowę - z 51 milionów w 2009 r., do 25 milionów w roku ubiegłym. A w tym samym czasie wzrosła dotacja dla tego przewoźnika. Z 230 milionów do pół miliarda! I to są tematy wagi ciężkiej.
W sumie projekt Pendolino też wielu Polaków uznaje za PR i propagandę.
Utrzymanie Pendolino, obojętnie, czy dany skład wyruszy na trasę czy nie, kosztuje podatnika 230 tysięcy złotych miesięcznie. Kupno 20 składów Pendolino kosztowało 1,6 miliarda złotych. A składów tych jeździ 13. Z tego co się dowiedziałem, to spółce zabrakło sprawnych wagonów oraz lokomotyw i przewoźnik musiał je pożyczyć od czeskich kolei. To jest jakiś absurd! Grube pieniądze spółka woli wydać na PR, a nie na rozwój, np. informatycznego systemu sprzedaży biletów. No i taka „kropka nad i”. Od czasów ministra Sławomira Nowaka wszystkie zarządy Grupy PKP są na kontraktach menadżerskich z wynagrodzeniami idącymi w dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/259460-wielomilionowe-pakiety-reklamowe-uciszyly-media-jerzy-polaczek-o-kulisach-awarii-informatycznej-w-pkp-nasz-wywiad?strona=2