Prof. Marek: "Rządzące nami elity nie wiedzą co to jest Ojczyzna". Śląski historyk o problemach z separatyzmem RAŚ i "opcją niemiecką" na Śląsku. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl: Prof. F. Marek
fot. wPolityce.pl: Prof. F. Marek

Naszych władców historia niczego nie nauczyła

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl historyk i pedagog ze Śląska, prof. Franciszek Marek.

wPolityce.pl: Marek Plura w wypowiedzi dla „Dziennika Zachodniego”, w której tłumaczył, że nie należy do „opcji niemieckiej” użył sformułowania „nasz haimat”. Czy to słowo, będące kalką niemieckiego „Heimat”, jest używane w gwarze śląskiej na określenie regionu rodzinnego, miejsca, w którym przyszło się na świat?

Prof. Franciszek Marek: Absolutnie nie! Ani w języku polskim, ani w żadnej ze śląskich gwar to słowo nie istnieje. Nie mamy innego terminu, niż strony rodzinne, ojcowizna itp.

To skąd się bierze takie germańskie „makaronizowanie” na Górnym Śląsku?

Mamy tu do czynienia z nieustannym i chytrym wprowadzaniem germanizmów do języka. Pierwsza gazeta polska w Opolu była redagowana przez wybitnego, szlachetnego człowieka, Niemca, Bernarda Bogedajna. W pierwszym numerze „Gazety Wiejskiej dla Górnego Śląska”, która wyszła 19 stycznia 1949 roku jest takie zdanie: „”… otóż i w waszym rodowitym języku gazeta, albo jak ją zwyczajnie nazywanie ‘Nowina’, a po niemiecku mówiąc ‘zeitung’”. A tu teraz słyszę, że Katowiczanie wprowadzają gazetę mającą w tytule „Zeitung” właśnie, coś zupełnie obcego. Za tym wszystkim kryje się bardzo chytra działaność antypolska. To jest moje zdanie i od tego zdania nigdy nie odstąpię.

Mniejszość niemiecka zaproponowała właśnie RAŚ start ze swoich list wyborczych do Sejmu. Ma to na celu obejście pięciorocentowego progu wyborczego, którego uprzywilejowani Niemcy nie mają. Jak pan ocenia ten sojusz? Jerzy Gorzelik wydaje się być zadowolony. W „Dzienniku Zachodnim” powiedział, że „propozycja stworzenia listy do Sejmu złożona przez przedstawicieli mniejszości niemieckiej jest poważna i interesująca. Będziemy się nad nią zastanawiać.

Naszych władców historia niczego nie nauczyła. Przed wojną mieliśmy o tyle mądrzejszy system, że np. dla mniejszości niemieckiej były w Senacie przeznaczone dwa miejsca. I te osoby wskazywał Prezydent RP. To – moim zdaniem było lepsze – bo było symbolem wspaniałomyślności polskiego państwa. Ale i tak te osoby w tym senacie narobiły bardzo dużo zła. Dziś wiemy, że w dyplomatycznych przesyłkach przewiozły tysiące karabinów do uzbrojenia Niemców na Śląsku. A jeden z nich - Rudolf Wiesner, w czasie okupacji był wiceszefem komendy Gestapo w Nowym Sączu, gdzie dopuszczał się zbrodni. Przeżyłem wojnę i dobrze wiem do czego są zdolne różne szuje są w systemie totalitarnym. Paradoksalnie moja rodzina i ja przetrwaliśmy okupację dzięki rodowitym Niemcom. Bo nic gorszego w tamtych czasach nie było na Śląsku, jak zniemczeni Ślązacy. Nawet na własnych braci potrafili donosić na Gestapo. Znana jest historia księdza Józefa Czempiela, którego Niemcy zamordowali w Dachau. Brat księdza Czempiela był jakąś szychą w SS w Berlinie. Ten człowiek odmówił pomocy bratu mówiąc, że „Polaka nie będzie ratował”. Księdza zamordowano w 1942 roku. Naprawdę łatwiej było znaleźć na Śląsku uczciwszego Niemca niż zniemczonego Ślązaka. I dlatego ja jestem taki stanowczy, jeśli chodzi o RAŚ.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych