Gronkiewicz-Waltz chce znów podzielić Polaków. Upamiętnienie naszej narodowej tragedii, to nie ustawienie na ulicy paru donic

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz dojrzała do decyzji o upamiętnieniu katastrofy smoleńskiej, największej tragedii w naszych najnowszych dziejach. Co prawda potrzebowała na to bez mała pięciu lat, ale lepiej późno niż wcale. Pewnie doszła do wniosku, że byłoby głupio, gdyby następnym pokoleniom kojarzyła się jedynie z tęczą i donicami w stolicy… - mniejsza z tym, ważne, że chce coś postawić, prócz plastykowych kwiatków, strzeżonych dzień i noc na placu Zbawiciela i równie koszmarnej, ogrodowej ceramiki w skali makro. Radość z powodu „nowej” koncepcji pani prezydent, dotyczącej tzw. pomnika smoleńskiego byłaby jednak nieuzasadniona i przedwczesna.

Gronkiewicz-Waltz wskazała „do wyboru” trzy miejsca na jego lokalizację: tyły ogrodu Ministerstwa Kultury - „blisko Grobu Nieznanego Żołnierza i pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego”, ewentualnie plac Unii Lubelskiej lub skrzyżowanie ul. Marszałkowskiej i Królewskiej, przy Ogrodzie Saskim. Wszystkie te miejsca są bez sensu. Po pierwsze, już sama ta propozycja stołecznej gospodyni implikuje, że Warszawie, gdzie aż gęsto od pomnikowej martyrologii, przybędzie kolejny monument z granitu, betonu, mosiądzu czy czego tam jeszcze. Po drugie, prezydent jednym tchem zastrzegła, że ów pomnik nie może stanąć na Krakowskim Przedmieściu, ponieważ… sprzeciwia się temu konserwator zabytków.

Pomnikowi w takim, tradycyjnym pojęciu może i się sprzeciwia, ale podsuwany od dawna pomysł stworzenia tzw. pomnika światła żadnym monumentem nie jest, stanowiłby wręcz - jakkolwiek to nie zabrzmi - swoistą atrakcję turystyczną przed Pałacem Prezydenckim. Co istotne, jak wykazały sondaże, zdecydowana większość Polaków opowiedziała się za takim właśnie niekonwencjonalnym, wizualnym upamiętnieniem naszej narodowej tragedii z 10 kwietnia 2010r. - 96 świateł, każde symbolizujące jedno, przedwcześnie przerwane życie. Idea prof. Pawła Szychalskiego łączy, a nie dzieli. Tak jak w dniu katastrofy prezydenckiego samolotu, gdy właśnie przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu zapłonęło tysiące zniczy, przyniesionych przez Polaków bez względu na ich przekonania polityczne.

Ogłaszając swoje pomysły usytuowania „pomnika smoleńskiego” prezydent Warszawy, wiceprzewodnicząca Platformy rzekomo Obywatelskiej zastrzegła, że „nie chce narzucać własnych opinii”, a postępuje wręcz przeciwnie: nie tylko narzuca społeczeństwu swój wybór i nie tylko zbywa milczeniem inicjatywę stworzenia tzw. pomnika światła, lecz przez swą postawę wręcz prowokuje kolejny konflikt polsko-polski z grobami w tle. Gronkiewicz-Waltz zdaje się nie dostrzegać, że projekt Szychalskiego jak żaden inny wychodzi naprzeciw poczuciu wspólnoty Polaków, wszystkich porażonych bezmiarem tej tragedii. Dla przypomnienia, oprócz urzędującego prezydenta, w drodze na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej zginął m.in. ostatni prezydent RP na uchodźstwie, marszałek Sejmu III kadencji, troje wicemarszałków Sejmu i Senatu oraz osiemnaścioro posłów i senatorów.

W politycznej przepychance o sposób upamiętnienia tego zdarzenia ofiary znalazły się na dalszym planie. Nie tego oczekiwało miliony Polaków, którzy właśnie w poczuciu więzi składali kwiaty i palili znicze na Krakowskim Przedmieściu. Kto pamięta morze świateł i niezliczone tłumy, cisnące się przed pałacem? Do tej właśnie chwili nawiązuje doskonała koncepcja tzw. pomnika światła, apolitycznego, wolnego od monumentalizmu, od kamiennego patosu, który oddaje hołd tragicznie zmarłym, a jednocześnie będącego żywym wyrazem ludzkich wzruszeń.

Niestety, stołeczni radni PO i SLD odrzucili w 2012 r. propozycję odbycia nadzwyczajnej debaty w sprawie jego budowy. Prymitywne politykierstwo zwyciężyło nad rozumem. Zamiast debaty, podczas dyskusji zacietrzewionych przeciwników PiS, zorganizowanej w Pałacu Kultury, radny Sojuszu Lewicy Andrzej Golimont pokazał na ekranie archiwalne zdjęcie tzw. katedry światła („Lichtdom”) w Norymberdze. Był to happening z wykorzystaniem reflektorów przeciwlotniczych, zaaranżowany z okazji zjazdu hitlerowskiej partii NSDAP. Według Golimonta, projekt prof. Szychalskiego… „nawiązywał” do tego „faszystowskiego pomysłu”. Tak demagogiczne, prymitywne, odrażające skojarzenie tego radnego, w przeszłości współpracownika gen. Czesława Kiszczaka, oraz rzecznika Polskiej Partii Socjalistycznej, aż po prostu zatyka…

Czy decyzja o tak wielkim, ogólnonarodowym wydźwięku ma zależeć od kilku urzędników magistratu i zaślepionych polityczna nienawiścią partyjniaków? Hanna Gronkiewicz-Waltz jest prezydentem Warszawy, a nie prezydentem wszystkich Polaków, a kwestia upamiętnienia naszej zbiorowej tragedii z 10 kwietnia 2010 r. to nie ustawienie na ulicy paru kolorowych donic. Czy stanie się cud i apolityczny pomnik światła, pomnik naszej godności, zjednoczy wszystkie ugrupowania polityczne i dojdzie wreszcie do jego realizacji? Nadal chcę w to wierzyć, bo podobno cuda się zdarzają…

CZYTAJ TEŻ:

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych