Kłopoty lekarza Anny Przybylskiej. Złamał tajemnicę lekarską?

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
Fot. PAP/Adam Warżawa
Fot. PAP/Adam Warżawa

Lekarz, który opiekował się Anną Przybylską i po jej śmierci opowiadał o swojej pacjentce w programie telewizyjnym, może mieć teraz poważne kłopoty. Jak podaje „Dziennik Bałtycki”, do rzecznika odpowiedzialności zawodowej - Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku wpłynął wniosek o wszczęcie postępowania w sprawie rażącego naruszenia etyki lekarskiej.

Ona do końca była pełna życia. Mimo że widziałem ją w stadiach, kiedy dopadał ją ból i niemalże wyła (…)

— mówił dr Dariusz Zadrożny z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku na antenie TVP Info.

Potem tłumaczył się, że nie złamał tajemnicy lekarskiej, ponieważ nie wyjawił przebiegu choroby Przybylskiej. Opowiedział jedynie, że ten typ nowotworu jest bardzo bolesny, a lekarze z UCK dali sobie radę z zespołem bólowym pacjentki.

Innego zdania jest warszawski mec. Jerzy Naumann, który powiadomił rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku o możliwym naruszeniu przez dr. Zadrożnego Kodeksu etyki lekarskiej poprzez „ujawnienie, w tym publiczne, wiadomości o leczonym” (art. 23). Wniosek o wszczęcie postępowania w tej sprawie nie powstał jednak z inicjatywy rodziny Przybylskiej. Mec. Naumann twierdzi, że jego decyzja była

odruchem po wysłuchaniu wypowiedzi red. Żakowskiego.

Przed kilkoma dniami dziennikarz TOK FM zarzucił lekarzowi „naruszenie intymności relacji pacjenta z lekarzem”.

Jestem adwokatem, który przez dłuższy czas zajmował się tajemnicą zawodową

— tłumaczy mec. Jerzy Naumann w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim”.

Oczekuję, że sprawą wypowiedzi lekarza zajmie się samorząd lekarski. Liczę też, że mój krok będzie miał działanie profilaktyczne, a napiętnowanie tego przypadku daje nadzieję, że każda osoba, która da unieść się potrzebie zaistnienia w mediach, dwa razy się zastanowi, zanim zacznie publicznie roztrząsać prywatne kwestie związane z leczeniem pacjenta

— wyjaśnia adwokat.

Doktor Roman Budziński, przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, twierdzi, że samorząd lekarski musi „z automatu” zająć się rozparzeniem wniosku mec. Naumanna.

Wstępnie mogę tylko mówić o pierwszych spostrzeżeniach

— zastrzega dr Brudziński.

Na podstawie tego, co zobaczyłem, trudno przesądzać, że mamy do czynienia z naruszeniem Kodeksu etyki lekarskiej, ale sprawa zostanie dokładnie zbadana. W telewizyjnym programie wyraźnie było widać, że lekarz, zapytany tuż po otrzymaniu informacji o odejściu pani Anny Przybylskiej, mówił o niej z dużym wzruszeniem, bardzo emocjonalnie. Był poruszony śmiercią pacjentki

— ocenia przewodniczący OIL w Gdańsku.

Szkoda, że ani Jacek Żakowski, ani samorząd lekarski nie zajęli się sprawą prof. Dębskiego z bielańskiego szpitala w Warszawie, który jakiś czas temu ze szczegółami opisywał wygląd poczętego metodą in vitro Jasia, co miało być argumentem za pozbawieniem dziecka życia jeszcze przed narodzinami. W końcu każdemu pacjentowi należy się prawo do prywatności i poszanowania jego godności, bez względu na to, czy jest znaną gwiazdą czy też ciężko chorym noworodkiem.

bzm/dziennikbaltycki.pl

Czyta także: wSieci: Jedenaście pięter manipulacji. Marzena Nykiel odsłania kulisy prowokacji wobec prof. Chazana!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych