Wyrok na prof. Chazana wykonany. Kara zawodowej śmierci za odmowę zabicia dziecka z in vitro. Co mówią fakty, które rozmyto w gąszczu propagandy?
— pyta w najnowszym numerze „wSieci” Marzena Nykiel, analizując kulisy prowokacji wymierzonej w dyrektora Szpitala Świętej Rodziny. Jak ukazuje w tekście „Jedenaście pięter manipulacji”, pod gradobiciem propagandy, na wybitnym lekarzu, który „z zapaści upadającą lecznicę i doprowadził ją do europejskich standardów, został wykonany bezduszny wyrok.
Przeciwnicy prof. Chazana nie mówią, że dziecko zostało poczęte wskutek zapłodnienia in vitro. Uderzyłoby to w biznes sztucznego rozrodu
— podkreśla publicystka, wskazując na liczne manipulacje w całej sprawie, do przeprowadzenia której wykorzystano osoby przeżywające swój życiowy dramat.
Szpital im. Świętej Rodziny nie był jedynym, który odmówił wykonania aborcji. Prawdą jest jednak, że tylko prof. Chazan miał odwagę, by swoją decyzję przedstawić na piśmie. Z raportu pokontrolnego wynika, że dr Gawlak rozmawiał z lekarzami z IMiD o ewentualnym przeprowadzeniu aborcji w Instytucie, gdzie pacjentka przebywała przez kilka następnych dni. „Odmówili jednak, tłumacząc, że nie są terminatorami”
— ujawnia autorka. Jak się okazuje prof. Chazan nie zlecał kobiecie żadnych żadnych badań, ponieważ nie była nawet jego pacjentką. Nie przedłużał też żadnych procedur. Ustna odmowa wykonania aborcji padła na spotkaniu, a pisemna nazajutrz. W tym samym czasie lekarz prowadzący wskazał jej miejsce, do którego może się zgłosić. Jeden dzień różnicy nie odgrywał tu najmniejszej roli
Marzena Nykiel wskazuje też na zastanawiającą rolę prof. Dębskiego.
Kobieta otrzymała skierowanie do konkretnego szpitala, w którym mogła dokonać aborcji. Nie jest więc prawdą, że pozbawiono ją takiej informacji. (..) Trafiła pod opiekę prof. Romualda Dębskiego, który odmówił „przerwania ciąży”, twierdząc, że mógł to zrobić tylko do 24. tygodnia. W zamian otoczył ją lekarską opieką, z czego dwa miesiące później uczynił medialny show
— podkreśla dziennikarka, stawiając pytanie, dlaczego kontrolą został objęty tylko jeden szpital, skoro aż trzy placówki odmówiły wykonania aborcji.
Wyliczając kolejne nieścisłości, wskazuje że „całkowicie niezrozumiała jest argumentacja, na której oparto zarzut główny”.
Skąd te magiczne 24 tygodnie? Jedyną podstawą prawną jest w tej kwestii ustawa o ochronie życia ludzkiego. Dopuszcza ona aborcję „w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu”. Nie określa jednak żadnego konkretnego wieku dziecka nienarodzonego. Mówi jedynie, że dopuszcza się aborcję do chwili „osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej”
— wskazuje i udowadnia, że to konkretne dziecko w 24 miesiącu życia nie było zdolne do samodzielnego funkcjonowania poza organizmem matki.
Dlaczego więc prof. Dębski odmówił pacjentce wykonania aborcji? Dlaczego jednocześnie przekonuje w mediach, że należało to zrobić, żeby ją „ochronić przed cierpieniem”? Czy jeden lub dwa dni mogły stanowić tu aż tak istotną różnicę?
Publicystka zwraca też uwagę na „skrajnie niekonsekwentne podejście do życia poczętego”.
Jednego dnia mówi się o „uszkodzonym płodzie”, który trzeba „usunąć”, dzień po jego narodzeniu mówi się o dziecku, które „nieludzko cierpi”. Plącze się w tym sama dziennikarka „Wprost”, która – rozczulając się nad nieszczęściem matki – mówi o jej chorym dziecku, ale gdy wydaje wyrok na „nieczułego kata”, który nie chciał wykonać aborcji, przyjmuje perspektywę usunięcia wadliwego płodu. Ważne jest jednak to, jak sama ofiara tej medialnej manipulacji mówi o swoim chorym dziecku. Widać, że przeżywa bardzo trudny czas. Czy więc prof. Chazan mógł zająć inne stanowisko? Obiecał pomoc i z troską wskazał różne warianty opieki nad chorym dzieckiem, które po porodzie prędzej czy później umrze, ale będzie mogło odejść w sposób godny
-– pisze publicystka. Podkreśla, że prof. Chazan wykazał się wielką delikatnością, wiedząc w jak ciężkim stanie psychicznym jest kobieta. Od 13 lat starali się z mężem o dziecko, a piąta ciąża okazała się piątym dramatem.
Marzena Nykiel zwraca też uwagę na postawę prof. Dębskiego, który „chcąc osiągnąć zamierzony skutek medialny, łamie prawo”.
Zastanawiające jest to, dlaczego prof. Dębski, opisując z pogardą swojego pacjenta jako dziecko z połową głowy i bez mózgu, nie mówi równie wyraźnie, że zostało poczęte wskutek zapłodnienia in vitro. Czy nie dlatego, że obciążyłoby to cały biznes sztucznego rozrodu?
— pisze dziennikarka i dodaje:
W całej sprawie nikt nie szuka odpowiedzialności u źródła. Może właśnie dlatego nagonka na prof. Chazana urosła do tak niebotycznych rozmiarów? (…) Przeprowadzenie procedury in vitro kosztuje od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Mimo zapewnień o dobrodziejstwie sztucznego zapłodnienia kobieta dowiaduje się, że dziecko jest śmiertelnie chore. To najtrudniejsza ze wszystkich pięciu ciąż. Czy pierwszą placówką, do której powinna się zwrócić z zażaleniem, nie jest klinika, w której doszło do zapłodnienia? Czy nie powinno się dokonać kontroli przeprowadzonej procedury? Skąd ta determinacja do zabicia chorego dziecka? Staje się jasne, skąd pretensja o cesarkę, która wyłączy kobietę z podjęcia kolejnej próby in vitro na rok. Po aborcji wystarczyłby miesiąc przerwy. Czyżby w procedurze „produkowania dzieci na szkle” usuwanie nieudanych egzemplarzy było normą?
— pyta Nykiel, wskazując na badania, statystyki i raporty, które obrazują przygnębiającą rzeczywistość procedury in vitro.
Cały tekst pt. „Jedenaście pięter manipulacji” w najnowszym numerze tygodnika wSieci.
Więcej o sprawie profesora Chazana w najnowszym numerze „wSieci”, w sprzedaży od 14 lipca br., także w formie e-wydania. Szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html
lw/mall
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/204997-wsieci-jedenascie-pieter-manipulacji-marzena-nykiel-odslania-kulisy-prowokacji-wobec-prof-chazana