Nie jestem dziś w stanie odpowiedzieć na pytanie czy faktycznie i ile sekund zostało utraconych z rejestratora, ale skoro okazuje się, że podkomisja dociera do informacji, które zostały ukryte przed opinią publiczną – raport Millera i MAK nic na ten temat nie wspomina- to czemu mam to kwestionować? Czekam jednak na oficjalny końcowy przekaz, który będzie skorelowany ze wszystkimi danymi i wynikami badań próbek, które znajdują się w zagranicznych instytutach
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl por. rez. Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 roku lądował przed Tu-154M w Smoleńsku.
wPolityce.pl: „Dowody albo hańba”- napisał na Twitterze mec. Roman Giertych i zapowiedział, że złoży w poniedziałek wniosek o przesłuchanie wszystkich członków podkomisji smoleńskiej oraz ministra Antoniego Macierewicza, by pod odpowiedzialnością karną powiedzieli, co faktycznie ustali w kwestii rejestratora lotu Tu-154M. Giertych twierdzi, że podkomisja karmiła nas dotychczas samymi teoriami. Zgadza się Pan z jego zdaniem?
Artur Wosztyl: Nie zgadzam się z panem mecenasem Giertychem, bo podkomisja ujawnia rzeczy, które były niewygodne dla komisji Millera i komisji MAK i które zostały celowo, albo nieumyślnie pominięte. Odpowiem wprost: nie wierzę ustaleniom komisji Millera. Tyle informacji błędnych, które zostało przez nią samą przekształconych wskazuje jednoznacznie, że wiele materiałów zostało ukrytych. Nie jestem dziś w stanie odpowiedzieć na pytanie czy faktycznie i ile sekund zostało utraconych z rejestratora, ale skoro okazuje się, że podkomisja dociera do informacji, które zostały ukryte przed opinią publiczną – raport Millera i MAK nic na ten temat nie wspomina- to czemu mam to kwestionować? Czekam jednak na oficjalny końcowy przekaz, który będzie skorelowany ze wszystkimi danymi i wynikami badań próbek, które znajdują się w zagranicznych instytutach. To trzeba razem zestawić i na tej podstawie będziemy mieć jasny obraz. W tej chwili go nie mamy, bo te informacje są szczątkowe. Z drugiej strony to, co w tej chwili już wiemy jednoznacznie wskazuje, że poprzednicy zrobili bardzo wiele w tym kierunku, aby ten obraz był taki, jaki oni chcieli, a nie taki na jaki wskazują dowody i zeznania świadków.
Podkomisja smoleńska stwierdziła w komunikacie, że w Tu-154M doszło do chwilowego zaburzenia przyśpieszenia pionowego i bocznego, poza gwałtownym wzrostem temperatury. To znaczy, że samolot przestał być sterowny?
Wszystkie gwałtowne zmiany podczas lotu samolotu spowodowane są zaburzeniem atmosfery, która otacza ten samolot. I to może być przeróżna przyczyna. Jeżeli chodzi o normalny lot, to zazwyczaj jest to uskok wiatru, turbulencja w czystym powietrzu, czy wystąpienie jakichś charakterystycznych chmur, które są budowane przez pionowe zmiany powietrza. Miałem takie sytuacje, że faktycznie wpadłem na chwilę w ślad aerodynamiczny lecąc za innym samolotem czy wpadłem w turbulencję wywołaną przez tzw. chmury orograficzne, które powstają nad górami.
Lądował Pan Jakiem-40 przed Tu-154M, czy wystąpiły któreś ze wspomnianych przez Pana zjawisk?
Nie. Warunki atmosferyczne były stabilne w tym sensie, że nie było ani porywów wiatru, ani silnego wiatru, bo z tego, co pamiętam wiał ok. 2 metrów na sekundę, a taki w ogóle nie przeszkadza tupolewowi. Podobnie jak Jakowi, bo ja przy podobnych prędkościach wiatru podchodziłem do lotniska w Smoleńsku. Nie było też warunków atmosferycznych mogących wywołać uskok wiatru. Jeżeli chodzi o tak duży samolot, to nie było śladu aerodynamicznego wywołanego przez lecący przed nim inny duży samolot, jak np. Ił-76. Gdyby Ił-76 leciał przed nim i nie zostałaby zachowana separacja czasowa, to Tu-154M lecąc za nim wleciałby w ślad aerodynamiczny, czyli zaburzoną atmosferę i może doszłoby do tak gwałtownych zmian. Stąd w zależności od lotnisk i typów statków powietrznych musi być zachowana separacja czasowa, by atmosfera została uspokojona.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie jestem dziś w stanie odpowiedzieć na pytanie czy faktycznie i ile sekund zostało utraconych z rejestratora, ale skoro okazuje się, że podkomisja dociera do informacji, które zostały ukryte przed opinią publiczną – raport Millera i MAK nic na ten temat nie wspomina- to czemu mam to kwestionować? Czekam jednak na oficjalny końcowy przekaz, który będzie skorelowany ze wszystkimi danymi i wynikami badań próbek, które znajdują się w zagranicznych instytutach
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl por. rez. Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 roku lądował przed Tu-154M w Smoleńsku.
wPolityce.pl: „Dowody albo hańba”- napisał na Twitterze mec. Roman Giertych i zapowiedział, że złoży w poniedziałek wniosek o przesłuchanie wszystkich członków podkomisji smoleńskiej oraz ministra Antoniego Macierewicza, by pod odpowiedzialnością karną powiedzieli, co faktycznie ustali w kwestii rejestratora lotu Tu-154M. Giertych twierdzi, że podkomisja karmiła nas dotychczas samymi teoriami. Zgadza się Pan z jego zdaniem?
Artur Wosztyl: Nie zgadzam się z panem mecenasem Giertychem, bo podkomisja ujawnia rzeczy, które były niewygodne dla komisji Millera i komisji MAK i które zostały celowo, albo nieumyślnie pominięte. Odpowiem wprost: nie wierzę ustaleniom komisji Millera. Tyle informacji błędnych, które zostało przez nią samą przekształconych wskazuje jednoznacznie, że wiele materiałów zostało ukrytych. Nie jestem dziś w stanie odpowiedzieć na pytanie czy faktycznie i ile sekund zostało utraconych z rejestratora, ale skoro okazuje się, że podkomisja dociera do informacji, które zostały ukryte przed opinią publiczną – raport Millera i MAK nic na ten temat nie wspomina- to czemu mam to kwestionować? Czekam jednak na oficjalny końcowy przekaz, który będzie skorelowany ze wszystkimi danymi i wynikami badań próbek, które znajdują się w zagranicznych instytutach. To trzeba razem zestawić i na tej podstawie będziemy mieć jasny obraz. W tej chwili go nie mamy, bo te informacje są szczątkowe. Z drugiej strony to, co w tej chwili już wiemy jednoznacznie wskazuje, że poprzednicy zrobili bardzo wiele w tym kierunku, aby ten obraz był taki, jaki oni chcieli, a nie taki na jaki wskazują dowody i zeznania świadków.
Podkomisja smoleńska stwierdziła w komunikacie, że w Tu-154M doszło do chwilowego zaburzenia przyśpieszenia pionowego i bocznego, poza gwałtownym wzrostem temperatury. To znaczy, że samolot przestał być sterowny?
Wszystkie gwałtowne zmiany podczas lotu samolotu spowodowane są zaburzeniem atmosfery, która otacza ten samolot. I to może być przeróżna przyczyna. Jeżeli chodzi o normalny lot, to zazwyczaj jest to uskok wiatru, turbulencja w czystym powietrzu, czy wystąpienie jakichś charakterystycznych chmur, które są budowane przez pionowe zmiany powietrza. Miałem takie sytuacje, że faktycznie wpadłem na chwilę w ślad aerodynamiczny lecąc za innym samolotem czy wpadłem w turbulencję wywołaną przez tzw. chmury orograficzne, które powstają nad górami.
Lądował Pan Jakiem-40 przed Tu-154M, czy wystąpiły któreś ze wspomnianych przez Pana zjawisk?
Nie. Warunki atmosferyczne były stabilne w tym sensie, że nie było ani porywów wiatru, ani silnego wiatru, bo z tego, co pamiętam wiał ok. 2 metrów na sekundę, a taki w ogóle nie przeszkadza tupolewowi. Podobnie jak Jakowi, bo ja przy podobnych prędkościach wiatru podchodziłem do lotniska w Smoleńsku. Nie było też warunków atmosferycznych mogących wywołać uskok wiatru. Jeżeli chodzi o tak duży samolot, to nie było śladu aerodynamicznego wywołanego przez lecący przed nim inny duży samolot, jak np. Ił-76. Gdyby Ił-76 leciał przed nim i nie zostałaby zachowana separacja czasowa, to Tu-154M lecąc za nim wleciałby w ślad aerodynamiczny, czyli zaburzoną atmosferę i może doszłoby do tak gwałtownych zmian. Stąd w zależności od lotnisk i typów statków powietrznych musi być zachowana separacja czasowa, by atmosfera została uspokojona.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/364461-nasz-wywiad-wosztyl-podkomisja-ujawnia-rzeczy-niewygodne-dla-komisji-millera-i-mak-czekam-na-koncowy-przekaz-i-wyniki-badan