To właśnie scenariusz zdarzeń, oparty na teorii MAK-Millerowskiej, czyli generał Anodiny i powielony przez Komisję Millera oraz zespół pana Laska - jest z gruntu fałszywy. Trzeba bardzo się starać, żeby w niego uwierzyć, bo został utworzony wbrew faktom. Te, jeżeli nie pasowały do tej teorii były naginane, bądź zwyczajnie ukrywane. Myślę, że to właśnie tam jest sekta, tam jest kłamstwo smoleńskie
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Dariusz Fedorowicz, brat śp. Aleksandra Fedorowicza, tłumacza prezydenckiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: PO 7 latach od katastrofy smoleńskiej SKW opublikował film, na którym widać, że nie było żadnej kłótni gen. Błasika z mjr. Protasiukiem przed wylotem do Smoleńska. Zmienia to całkowicie nachalną narrację, jaką Platforma nam narzuciła.
Dariusz Aleksandrowicz: Z całą pewnością nie jest to pierwszy element tej układanki. O prawdę w sprawie katastrofy smoleńskiej walczymy od 2010 roku i układamy bardzo starannie fakty, jak puzzle. To jest jeden z kolejnych elementów, które układają się w jednolita, spójną i przejrzystą całość. A przypomnę, że to my zostaliśmy nazwani sektą smoleńska, wyznawcami jakiejś teorii spiskowej, wręcz religii smoleńskiej i mówiono, że wierzymy w zamach. Muszę powiedzieć, że sformułowanie „wierzyć w zamach” pojawia się również w mediach nam przychylnych, co mnie zadziwia. Tymczasem myślę, że należałoby tę sytuację przedstawić w zupełnie odwrotni sposób.
To znaczy?
To właśnie scenariusz zdarzeń, oparty na teorii MAK-Millerowskiej, czyli generał Anodiny i powielony przez Komisję Millera oraz zespół pana Laska - jest z gruntu fałszywy. Trzeba bardzo się starać, żeby w niego uwierzyć, bo został utworzony wbrew faktom. Te, jeżeli nie pasowały do tej teorii były naginane, bądź zwyczajnie ukrywane. Myślę, że to właśnie tam jest sekta, tam jest kłamstwo smoleńskie.
Tu nie chodzi o wiarę, lecz o potwierdzenie w faktach.
Dokładnie. Nie chce nawet kalać tutaj słowa „wiara”, bo jestem człowiekiem religijnym, katolikiem i wiara jest dla mnie rzeczą świętą. Natomiast myślę, że do opisania tego zjawiska najlepiej można dopasować słowo łatwowierność, bo teorie MAK i Komisji Millera są stworzone dla ludzi łatwowiernych. Goebbels dawno powiedział, że kłamstwo tysiąckroć powtórzone stanie się prawdą. Uważam, że stosowano tę regułę wmawiając społeczeństwu, że właśnie tak to wyglądało, bo w gruncie rzeczy nic takiego wielkiego się nie wydarzyło, to zwykły wypadek… Paradoksalnie sam chciałbym w to wierzyć, bo trudno przyjąć inną sytuację, gdyż ona tworzy niepokój, przyprawia o drżenie serca i jest groźną, bo może zachwiać naszym poczucie bezpieczeństwa, a tego nikt nie lubi. Tylko z drugiej strony należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chowanie głowy w piasek i udawanie, że nic się nie stało czyni nas bezpieczniejszymi?
Jutro Komisja dr. Berczyńskiego przedstawi ocenę dotychczasowych badań, które w końcu są umiędzynaradawiane. Pana zdaniem przybliżają nas one do poznania faktycznych przyczyn katastrofy smoleńskiej?
Jestem przekonany, że tak. Dość już takich działań, które uskuteczniała poprzednia ekipa rządząca, a mianowicie męczenia społeczeństwa i epatowania smoleńskim przekazem, nawiasem mówiąc w głównej mierze zafałszowywanym. Myślę, że czas na merytoryczne, rzetelne działania i fachową ocenę sytuacji. Chcielibyśmy się dowiedzieć konkretnych, niepodważalnych ustaleń, z którymi będzie można wyjść do opinii publicznej polskiej i światowej. Samej kuchni tego działania nie musimy śledzić na bieżąco. Naprawdę warto okazać trochę cierpliwości, poszanowania dla pewnych kanonów i dla spokoju rodzin, które cierpią już od 7 lat. Teraz cierpią również dlatego, że muszą być dokonane badania sekcyjne i ekshumacje, które nas niewątpliwie ranią. Ale powtarzam to zawdzięczamy tylko i wyłącznie tym, którzy ich nie dokonali w 2010 roku i ponoszą za to całą odpowiedzialność. Bo można było oszczędzić nam tego bólu, robiąc te badania uczciwie i rzetelnie, kiedy trumny przyleciały do Polski. Wierzyliśmy wówczas, że organa państwa zajmą się tą sprawą z najwyższym profesjonalizmem, tak jak się to robi na całym świecie. Dziś wiemy, że postąpiono zupełnie odwrotnie. W pełni rozumiem nawet te rodziny, które stawiały czy stawiają stanowcze weto wobec tych ekshumacji, ale dokonane już badania pokazały, jak one były potrzebne i niezbędne. Myślę, że następne ekshumacje będą osłaniały kolejne tajemnice, niezbędne do wyjawienia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To właśnie scenariusz zdarzeń, oparty na teorii MAK-Millerowskiej, czyli generał Anodiny i powielony przez Komisję Millera oraz zespół pana Laska - jest z gruntu fałszywy. Trzeba bardzo się starać, żeby w niego uwierzyć, bo został utworzony wbrew faktom. Te, jeżeli nie pasowały do tej teorii były naginane, bądź zwyczajnie ukrywane. Myślę, że to właśnie tam jest sekta, tam jest kłamstwo smoleńskie
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Dariusz Fedorowicz, brat śp. Aleksandra Fedorowicza, tłumacza prezydenckiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
wPolityce.pl: PO 7 latach od katastrofy smoleńskiej SKW opublikował film, na którym widać, że nie było żadnej kłótni gen. Błasika z mjr. Protasiukiem przed wylotem do Smoleńska. Zmienia to całkowicie nachalną narrację, jaką Platforma nam narzuciła.
Dariusz Aleksandrowicz: Z całą pewnością nie jest to pierwszy element tej układanki. O prawdę w sprawie katastrofy smoleńskiej walczymy od 2010 roku i układamy bardzo starannie fakty, jak puzzle. To jest jeden z kolejnych elementów, które układają się w jednolita, spójną i przejrzystą całość. A przypomnę, że to my zostaliśmy nazwani sektą smoleńska, wyznawcami jakiejś teorii spiskowej, wręcz religii smoleńskiej i mówiono, że wierzymy w zamach. Muszę powiedzieć, że sformułowanie „wierzyć w zamach” pojawia się również w mediach nam przychylnych, co mnie zadziwia. Tymczasem myślę, że należałoby tę sytuację przedstawić w zupełnie odwrotni sposób.
To znaczy?
To właśnie scenariusz zdarzeń, oparty na teorii MAK-Millerowskiej, czyli generał Anodiny i powielony przez Komisję Millera oraz zespół pana Laska - jest z gruntu fałszywy. Trzeba bardzo się starać, żeby w niego uwierzyć, bo został utworzony wbrew faktom. Te, jeżeli nie pasowały do tej teorii były naginane, bądź zwyczajnie ukrywane. Myślę, że to właśnie tam jest sekta, tam jest kłamstwo smoleńskie.
Tu nie chodzi o wiarę, lecz o potwierdzenie w faktach.
Dokładnie. Nie chce nawet kalać tutaj słowa „wiara”, bo jestem człowiekiem religijnym, katolikiem i wiara jest dla mnie rzeczą świętą. Natomiast myślę, że do opisania tego zjawiska najlepiej można dopasować słowo łatwowierność, bo teorie MAK i Komisji Millera są stworzone dla ludzi łatwowiernych. Goebbels dawno powiedział, że kłamstwo tysiąckroć powtórzone stanie się prawdą. Uważam, że stosowano tę regułę wmawiając społeczeństwu, że właśnie tak to wyglądało, bo w gruncie rzeczy nic takiego wielkiego się nie wydarzyło, to zwykły wypadek… Paradoksalnie sam chciałbym w to wierzyć, bo trudno przyjąć inną sytuację, gdyż ona tworzy niepokój, przyprawia o drżenie serca i jest groźną, bo może zachwiać naszym poczucie bezpieczeństwa, a tego nikt nie lubi. Tylko z drugiej strony należy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chowanie głowy w piasek i udawanie, że nic się nie stało czyni nas bezpieczniejszymi?
Jutro Komisja dr. Berczyńskiego przedstawi ocenę dotychczasowych badań, które w końcu są umiędzynaradawiane. Pana zdaniem przybliżają nas one do poznania faktycznych przyczyn katastrofy smoleńskiej?
Jestem przekonany, że tak. Dość już takich działań, które uskuteczniała poprzednia ekipa rządząca, a mianowicie męczenia społeczeństwa i epatowania smoleńskim przekazem, nawiasem mówiąc w głównej mierze zafałszowywanym. Myślę, że czas na merytoryczne, rzetelne działania i fachową ocenę sytuacji. Chcielibyśmy się dowiedzieć konkretnych, niepodważalnych ustaleń, z którymi będzie można wyjść do opinii publicznej polskiej i światowej. Samej kuchni tego działania nie musimy śledzić na bieżąco. Naprawdę warto okazać trochę cierpliwości, poszanowania dla pewnych kanonów i dla spokoju rodzin, które cierpią już od 7 lat. Teraz cierpią również dlatego, że muszą być dokonane badania sekcyjne i ekshumacje, które nas niewątpliwie ranią. Ale powtarzam to zawdzięczamy tylko i wyłącznie tym, którzy ich nie dokonali w 2010 roku i ponoszą za to całą odpowiedzialność. Bo można było oszczędzić nam tego bólu, robiąc te badania uczciwie i rzetelnie, kiedy trumny przyleciały do Polski. Wierzyliśmy wówczas, że organa państwa zajmą się tą sprawą z najwyższym profesjonalizmem, tak jak się to robi na całym świecie. Dziś wiemy, że postąpiono zupełnie odwrotnie. W pełni rozumiem nawet te rodziny, które stawiały czy stawiają stanowcze weto wobec tych ekshumacji, ale dokonane już badania pokazały, jak one były potrzebne i niezbędne. Myślę, że następne ekshumacje będą osłaniały kolejne tajemnice, niezbędne do wyjawienia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/334993-nasz-wywiad-fedorowicz-scenariusz-oparty-na-teorii-mak-powielony-przez-komisje-millera-oraz-zespol-pana-laska-jest-z-gruntu-falszywy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.