Postawiono jednak zarzut nie kontrolerom, lecz pilotom, że to oni błędnie ustawili wysokościomierz.
Dlatego zapytałem kiedyś Edmunda Klicha, żeby mi odpowiedział na pytanie: jakie ciśnienie było ustawione w okienku wysokościomierza, gdy samolot zderzył się z ziemią, bo po katastrofie wszystkie ustawienia zostają. „Chciałbym wiedzieć, jaka była wartość wysokości odbita przez wskazówkę wysokościomierza barometrycznego oraz wysokość terenu nad poziomem morza z chwilą zderzenia samolotu z ziemią. Jeżeli będę to wiedział, powiem panu, czy załodze podano błędne ciśnienie, czy ona sama je źle ustawiła” - zapytałem. Nie usłyszałem odpowiedzi.
Piloci mogli wprowadzić błędne dane do wysokościomierza.
Trudno mi w to uwierzyć. Sprawdzenie przyrządów odbywa się zawsze przed lotem na lotnisku. Gdy pilot wsiada do samolotu, od razu sprawdza przyrządy. Bierze komunikat meteorologiczny, idzie do wysokościomierza i ustawia ciśnienie. Wskazówka powinna pokazać 0. Albo zeruje na 0 i sprawdza, czy to ciśnienie w okienku wysokościomierza odpowiada ciśnieniu podanemu w komunikacie. Do tych rzeczy podchodzi się bardzo skrupulatnie, bo są one napisane ludzką krwią. Nie sądzę, żeby piloci nie sprawdzili ciśnienia. Musieli to zrobić. Nawet gdyby w locie jeden pilot się pomylił i źle ustawił wysokościomierz, np. podano im ciśnienie 745, a w okienku ustawił 760, to przecież była to załoga czteroosobowa. Wszyscy się nie pomylili! Na pewno zorientowaliby się szybko, że błędnie wprowadzili ciśnienie. Osobiście uważam, że mogło być podane im złe ciśnienie albo była awaria jakiegoś przyrządu w samolocie.
Rząd nie chciał psuć świetnych relacji z Moskwą.
Tymczasem powinien być wcześniej zrobiony rekonesans tego lotniska, powinno zostać ono sprawdzone przez służby polskie, które powinny zapoznać się ze sprzętem naziemnym, jaki był na Siewiernym. Można nawet było zdać tam egzamin, żeby zobaczyć, jak wszystko wygląda, w razie potrzeby doposażyć sprzęt naziemny, jeśli byłaby taka potrzeba. Powiem więcej, powinno się tam wysłać naszych kontrolerów do sprowadzania naszego samolotu. Amerykanie by sobie nie pozwolili na to, co zaszło.
Sugeruje Pan, że Polacy, nie Rosjanie, powinni na Siewiernym sprowadzać Tu-154M. To w ogóle możliwe?
Tak. Gdybym to ja odpowiadał za tak ważny lot, wysłałbym na rekonesans swoją załogę, swoich kontrolerów. Gdy u nas odbywały się np. jakieś ćwiczenia, często na wieży był francuski, niemiecki czy amerykański kontroler, który aktywnie uczestniczył w sprowadzaniu samolotu. A bywało też, że sam go sprowadzał. Jeszcze zanim weszliśmy do NATO, były bardzo liczne kontakty międzynarodowe, a nie mieliśmy kontrolerów precyzyjnego podejścia do lądowania, którzy mieliby uprawnienia do sprowadzenia obcych statków powietrznych. Co robiliśmy? „Wypożyczaliśmy” ich z Agencji Ruchu Lotniczego albo z zagranicy. Często nasi kontrolerzy pracowali pod kontrolą tych ludzi.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Postawiono jednak zarzut nie kontrolerom, lecz pilotom, że to oni błędnie ustawili wysokościomierz.
Dlatego zapytałem kiedyś Edmunda Klicha, żeby mi odpowiedział na pytanie: jakie ciśnienie było ustawione w okienku wysokościomierza, gdy samolot zderzył się z ziemią, bo po katastrofie wszystkie ustawienia zostają. „Chciałbym wiedzieć, jaka była wartość wysokości odbita przez wskazówkę wysokościomierza barometrycznego oraz wysokość terenu nad poziomem morza z chwilą zderzenia samolotu z ziemią. Jeżeli będę to wiedział, powiem panu, czy załodze podano błędne ciśnienie, czy ona sama je źle ustawiła” - zapytałem. Nie usłyszałem odpowiedzi.
Piloci mogli wprowadzić błędne dane do wysokościomierza.
Trudno mi w to uwierzyć. Sprawdzenie przyrządów odbywa się zawsze przed lotem na lotnisku. Gdy pilot wsiada do samolotu, od razu sprawdza przyrządy. Bierze komunikat meteorologiczny, idzie do wysokościomierza i ustawia ciśnienie. Wskazówka powinna pokazać 0. Albo zeruje na 0 i sprawdza, czy to ciśnienie w okienku wysokościomierza odpowiada ciśnieniu podanemu w komunikacie. Do tych rzeczy podchodzi się bardzo skrupulatnie, bo są one napisane ludzką krwią. Nie sądzę, żeby piloci nie sprawdzili ciśnienia. Musieli to zrobić. Nawet gdyby w locie jeden pilot się pomylił i źle ustawił wysokościomierz, np. podano im ciśnienie 745, a w okienku ustawił 760, to przecież była to załoga czteroosobowa. Wszyscy się nie pomylili! Na pewno zorientowaliby się szybko, że błędnie wprowadzili ciśnienie. Osobiście uważam, że mogło być podane im złe ciśnienie albo była awaria jakiegoś przyrządu w samolocie.
Rząd nie chciał psuć świetnych relacji z Moskwą.
Tymczasem powinien być wcześniej zrobiony rekonesans tego lotniska, powinno zostać ono sprawdzone przez służby polskie, które powinny zapoznać się ze sprzętem naziemnym, jaki był na Siewiernym. Można nawet było zdać tam egzamin, żeby zobaczyć, jak wszystko wygląda, w razie potrzeby doposażyć sprzęt naziemny, jeśli byłaby taka potrzeba. Powiem więcej, powinno się tam wysłać naszych kontrolerów do sprowadzania naszego samolotu. Amerykanie by sobie nie pozwolili na to, co zaszło.
Sugeruje Pan, że Polacy, nie Rosjanie, powinni na Siewiernym sprowadzać Tu-154M. To w ogóle możliwe?
Tak. Gdybym to ja odpowiadał za tak ważny lot, wysłałbym na rekonesans swoją załogę, swoich kontrolerów. Gdy u nas odbywały się np. jakieś ćwiczenia, często na wieży był francuski, niemiecki czy amerykański kontroler, który aktywnie uczestniczył w sprowadzaniu samolotu. A bywało też, że sam go sprowadzał. Jeszcze zanim weszliśmy do NATO, były bardzo liczne kontakty międzynarodowe, a nie mieliśmy kontrolerów precyzyjnego podejścia do lądowania, którzy mieliby uprawnienia do sprowadzenia obcych statków powietrznych. Co robiliśmy? „Wypożyczaliśmy” ich z Agencji Ruchu Lotniczego albo z zagranicy. Często nasi kontrolerzy pracowali pod kontrolą tych ludzi.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/334134-nasz-wywiad-byly-glowny-nawigator-ws-1004-gdybym-to-ja-odpowiadal-za-tak-wazny-lot-wyslalbym-na-rekonesans-swoich-kontrolerow?strona=3