Po co robiono manipulację czarnymi skrzynkami?
To bardziej pytanie do ekspertów, niż do mnie. Jednak patrząc na dążenie do tego, żeby raport był tożsamy z raportem rosyjskim, być może chodziło o pozbawienie opinii publicznej jakichkolwiek emocji i wątpliwości. Nie potrafię tego zinterpretować poza swoimi domniemaniami, widząc to, co komisja Jerzego Millera zrobiła w innych kwestiach.
Donald Tusk żądał, aby każdy z dokumentów dotyczących katastrofy smoleńskiej trafił na jego biurko przed publikacją. Dlaczego?
Nie wiem, czy nie obawiał się prawdy i nie chciał mieć kontroli nad tym, co się dzieje. To pierwsze przypuszczenie, które nasuwa mi się w tej sprawie. Drugie, równie smutne, to takie, że Donald Tusk i ekipa Platformy Obywatelskiej nie funkcjonowała w realnej polityce, nie zmieniała państwa, nie rozwiązywała problemów państwa, ale koncentrowała się na wizerunku i piarze. To było widocznie potrzebne do tego, aby budować swój wizerunek i odpowiednio reagować.
Komisja była w Smoleńsku osiemnaście razy i ani razu nie zbadała wraku samolotu. Po co więc tam jeździła?
Po zamknięciu komisji okazało się, że prokuratura decydowała się na działania, których wcześniej nie zrobiła. Uważam, że komisja od samego początku działała wasalnie względem raportu i czynności prowadzonych przez stronę rosyjską. Niejako miała w dużej mierze rolę odtwórczą i nie zawsze wynikało to z tego, że nie miała dostępu do materiałów. Czasami nie zabiegała o to, aby te materiały otrzymać. Były również przeprowadzane czynności, które przeprowadzano na siłę, aby dostosować się do faktów, jak miało to miejsce w sprawie głosu generała Błasika, co było zasadniczo sprzeczne z tym, co później ustalano.
Czy w takiej sytuacji przewodniczącemu albo przewodniczącemu i członkom komisji powinny zostać postawione zarzuty?
O tym zadecyduje niezależna prokuratura. Mogę tylko powiedzieć, że byłem zszokowany tym, co usłyszałem na komisji. Wbrew temu, co próbuje mówić część mediów, to naprawdę były przełomowe informacje, bo pokazują jaki był sposób działania polskich urzędników od samego początku. Teraz pojawia się kwestia oceny, w jakich okolicznościach usunięto fragmenty czarnych skrzynek. Prokuratura i sąd powinny być tymi instytucjami, w których można będzie skonfrontować nasze oceny z odpowiedziami Jerzego Millera na te pytania.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Po co robiono manipulację czarnymi skrzynkami?
To bardziej pytanie do ekspertów, niż do mnie. Jednak patrząc na dążenie do tego, żeby raport był tożsamy z raportem rosyjskim, być może chodziło o pozbawienie opinii publicznej jakichkolwiek emocji i wątpliwości. Nie potrafię tego zinterpretować poza swoimi domniemaniami, widząc to, co komisja Jerzego Millera zrobiła w innych kwestiach.
Donald Tusk żądał, aby każdy z dokumentów dotyczących katastrofy smoleńskiej trafił na jego biurko przed publikacją. Dlaczego?
Nie wiem, czy nie obawiał się prawdy i nie chciał mieć kontroli nad tym, co się dzieje. To pierwsze przypuszczenie, które nasuwa mi się w tej sprawie. Drugie, równie smutne, to takie, że Donald Tusk i ekipa Platformy Obywatelskiej nie funkcjonowała w realnej polityce, nie zmieniała państwa, nie rozwiązywała problemów państwa, ale koncentrowała się na wizerunku i piarze. To było widocznie potrzebne do tego, aby budować swój wizerunek i odpowiednio reagować.
Komisja była w Smoleńsku osiemnaście razy i ani razu nie zbadała wraku samolotu. Po co więc tam jeździła?
Po zamknięciu komisji okazało się, że prokuratura decydowała się na działania, których wcześniej nie zrobiła. Uważam, że komisja od samego początku działała wasalnie względem raportu i czynności prowadzonych przez stronę rosyjską. Niejako miała w dużej mierze rolę odtwórczą i nie zawsze wynikało to z tego, że nie miała dostępu do materiałów. Czasami nie zabiegała o to, aby te materiały otrzymać. Były również przeprowadzane czynności, które przeprowadzano na siłę, aby dostosować się do faktów, jak miało to miejsce w sprawie głosu generała Błasika, co było zasadniczo sprzeczne z tym, co później ustalano.
Czy w takiej sytuacji przewodniczącemu albo przewodniczącemu i członkom komisji powinny zostać postawione zarzuty?
O tym zadecyduje niezależna prokuratura. Mogę tylko powiedzieć, że byłem zszokowany tym, co usłyszałem na komisji. Wbrew temu, co próbuje mówić część mediów, to naprawdę były przełomowe informacje, bo pokazują jaki był sposób działania polskich urzędników od samego początku. Teraz pojawia się kwestia oceny, w jakich okolicznościach usunięto fragmenty czarnych skrzynek. Prokuratura i sąd powinny być tymi instytucjami, w których można będzie skonfrontować nasze oceny z odpowiedziami Jerzego Millera na te pytania.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/308754-kownacki-o-ujawnionych-nagraniach-millera-bylem-zszokowany-tym-co-uslyszalem-na-komisji-to-naprawde-przelomowe-informacje-nasz-wywiad?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.