Trzy wdowy, trzy historie, jedna tragedia. "W imię honoru" - nowy film Anity Gargas to poruszający obraz o emocjach kobiet dotkniętych piętnem Smoleńska

fot. You Tube
fot. You Tube

Co nowego można jeszcze powiedzieć o Smoleńsku? To pytanie stawia sobie chyba każdy autor filmu, artykułu, książki, który przez sześć lat parał się tematem katastrofy. Co prawda głównie w „drugim obiegu” ale jednak zostało już napisane, powiedziane, pokazane bardzo wiele.

A jednak Anicie Gargas, która w tym smoleńskim dorobku zajmuje jedno z czołowych miejsc – udało się znaleźć nowy klucz do znanych i coraz bardziej powierzchownie wspominanych – wydarzeń.

Najnowszy film „W imię honoru” to produkcja zupełnie inna od wcześniejszych „Anatomii upadku”, czy wcześniejszych reportaży z „Misji specjalnej”. To już nie dziennikarstwo śledcze, ale dokument na poły psychologiczny, na poły obyczajowy. Na pewno bardzo intymny.

Autorka sięgnęła tym razem historię trzech wdów po generałach: Ewy Błasik,Marioli Karwety i Krystyny Kwiatkowskiej. Z tej trójki tylko Ewa Błasik znana była szerzej z pełnej determinacji walki o dobre imię swojego męża. Dwie pozostałe kobiety – trzymały się dotąd w cieniu. Tym razem zdecydowały się jednak opowiedzieć swoją historię przed kamerami. Dlaczego? Odpowiedź nie pada wprost, ale łatwo wyczytać ją między wierszami. To coś więcej niż odreagowanie swojego bólu, to próba wyrwania zmarłych z morza anonimowości, walki o pamięć…

Generał lotnictwa, admirał floty, generał wojsk specjalnych. Trzech generałów, którzy nie raz zaglądali w oczy śmierci, którzy swoje życie traktowali jak służbę. Ale zarazem mieli życie prywatne, kochali, byli kochani.

Generał Bronisław Kwiatkowski, dowódca operacyjnych Sił Zbrojnych – miał w maju przejść na emeryturę. Zamówił już lokal na zaplanowaną w związku z tym uroczystość. Nie przypuszczał, że odbędzie się tam jego stypa.

Admirał Andrzej Karweta kończył wraz z żoną budowę swego pierwszego domu. Wcześniej nigdy nie miał własnej „przystani”. Nie zdążył się nim nacieszyć.

Generał Andrzej Błasik w ostatniej chwili zniechęcił żonę do towarzyszenia mu w podróży. „Następnym razem – obiecał”. Tego następnego już jednak nie będzie.

Spojrzenie na wydarzenia z 10 kwietnia oczyma rodzin ofiar jest trudne. Bo to nie tylko emocje, żal, ból, dramat rodziny. Ale też niezgoda na dezawuowanie pamięci zmarłych, na bagatelizowanie okoliczności ich śmierci, uporczywe pragnienie poznania prawdy.

Autorka przeprowadza widza przez kolejne tygodnie i miesiące, które dla rodzin były jedynie dalszym ciągiem traumy. Bo zamiast wyrazów uznania i rzetelnej informacji o katastrofie co dzień musiały się konfrontować z kolejnymi sensacjami o swoich najbliższych. O tym, że generał Błasik wywierał wpływ na pilotów, o tym, że był pijany.

Zamiast jednej uroczystości pogrzebowej – odbywa się ich kilka. Są kolejne „dochówki” bez najmniejszej pewności, że to już koniec. Czy, że w grobie spoczywa właściwe ciało.

Rzeczywistość rodzin i rzeczywistość medialna. Dwa różne światy. Wymownie na tle prostych słów kobiet brzmią pełne emfazy deklaracje Donalda Tuska i Ewy Kopacz o znakomitej współpracy z Rosjanami, patetyczne (nigdy nie spełnione) obietnice Bogdana Klicha na pogrzebie generała Błasika – ws. walki o dobre imię polskich żołnierzy. Tę walkę pozostawiono wyłącznie rodzinom.

Szczytem cynizmu jest jednak propozycja „kompromisu”, która w styczniu br. podczas manifestacji KOD-u pada z ust innego byłego ministra obrony - Janusza Onyszkiewicza: żeby przyjąć, że ofiary związane z PiS – zginęły w zamachu, a te pozostałe w katastrofie…

Z offu nie pada ani jedno zdanie komentarza. Nie musi.

cd na następnej stronie

12
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.