Arabski udowodnił, jak bardzo się boi. Spojrzenia w oczy rodzinom ofiar i wyroku. A grożą mu trzy lata więzienia

fot. KPRM
fot. KPRM

Wanda Jankowska, Izabela Januszko, Ewa Kochanowska, Beata Lubińska, Piotr Walentynowicz, Jerzy Mamontowicz – wszyscy ci ludzie stracili najbliższych 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Wspomniana szóstka w piątek pojawiła się – jak zawsze – na kolejnej rozprawie w procesie wytoczonym byłym urzędnikom z KPRM.

Od sześciu lat domagają się należytego potraktowania tej tragedii i dochodzenie do prawdy o śmierci ich bliskich. Od sześciu lat nie mogą doczekać się poważnej rozmowy o odpowiedzialności urzędników. Widząc bezradność aparatu państwowego, wraz z kilkoma innymi rodzinami złożyli więc prywatny akt oskarżenia. Najważniejszym człowiekiem na ławie oskarżonych jest jeden z najbliższych byłych współpracowników Donalda Tuska, Tomasz Arabski, człowiek z największą wiedzą o przygotowaniach do rocznicowych wizyt przed sześcioma laty. Choć napisać, że „zasiada na ławie oskarżonych” nie można. Arabski ani razu nie pofatygował się bowiem na salę rozpraw.

Tym razem zaśmiał się w twarz i wymiarowi sprawiedliwości i tym, którzy znajdują się po przeciwnej stronie sądowej sali. Mimo obowiązku stawiennictwa, nie ruszył się z Gdańska, tłumacząc poprzez swojego adwokata, że… ma daleko, a rozprawa jest o wczesnej porze. Hm… o 5:50 z Gdańska ruszał Pendolino – powód dumy innego gdańskiego ex-polityka PO Sławomira Nowaka. Arabski mógł wsiąść do tego pociągu i na 9:30 przybyć do sądu.

Jest oczywistym, że gra na czas. Że odwleka moment, w którym będzie musiał spojrzeć w oczy rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. Tym samym, którym w traumatycznych kwietniowych dniach przed laty w Moskwie zabraniał otwierania trumien po powrocie do Polski. Pytań nie musi się obawiać, bo zawsze może odmówić składania zeznań – i najprawdopodobniej z tego prawa skorzysta.

Przed kilkoma miesiącami mówił w „Dzienniku”, że jako urzędnik ma czyste sumienie jeśli chodzi o przygotowanie wizyt z 2010 r. O swoim procesie zaś stwierdził:

Lęk jest czymś naturalnym w sytuacjach trudnych. Jednak nie boję się, z jednej strony dlatego, że prawda jest moją tarczą, z drugiej, jeśli ktoś pełen nienawiści chce, żebym się bał, to mu nie dam tej satysfakcji.

Wczoraj Arabski udowodnił, że jest dokładnie odwrotnie. Na myśl o kolejnej rozprawie musi się pocić zupełnie jak jego pełnomocnik wczoraj przed mikrofonami dziennikarzy. Trochę to nie dziwi. Jest pozostawiony sam sobie, stracił wszechpotężnego opiekuna, który w Brukseli nie potrzebuje już swojego Sancho Pansy.

Grożą mu trzy lata więzienia. A sztuczki, których się ima, wskazują, że poważnie obawia się, iż po 2,5 roku spędzonych w pałacu ambasadorskim w ciepłym Madrycie, może zakotwiczyć na podobny czas w miejscu mniej słonecznym i mniej wygodnym.

CZYTAJ TAKŻE:

Arabski znowu stchórzył przed sądem. Zlekceważył wezwanie i nie pojawił się na rozprawie ws. Smoleńska

Honor ministra, skuteczność sądu - rzeczy, których nie ma. Jak długo Tomasz Arabski będzie leciał w kulki z wymiarem sprawiedliwości?

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych