Arabski znowu stchórzył przed sądem. Zlekceważył wezwanie i nie pojawił się na rozprawie ws. Smoleńska

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. KPRM
fot. KPRM

Tomasz Arabski nie odpowiedział na wezwanie i nie stawił się na procesie ws. niedopełnienia obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. Jest on jedną z pięciu osób oskarżonych w trybie prywatnym przez rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej.

Prokuratura i pełnomocnicy oskarżycieli prywatnych chcą, by warszawski sąd ponownie wezwał Tomasza Arabskiego na proces ws. niedopełnienia obowiązków ws. lotu 10 kwietnia 2010 r. do Smoleńska.

W piątek – mimo jego wezwania – Arabski nie stawił się w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Sąd wezwał go do stawiennictwa, bo chce odebrać od niego dane osobowe (co jest wymogiem formalnym wobec oskarżonego). Arabski dotychczas ani razu nie pojawił się w sądzie.

Adwokat Arabskiego mec. Andrzej Bednarczyk wniósł do SO o zrealizowanie planowanej czynności przez sąd w Gdańsku, gdzie oskarżony mieszka, być może w drodze telekonferencji. Bednarczyk tłumaczył ten wniosek odległością 400 km Gdańska od Warszawy; argumentował, że rozprawa ma się zacząć o 9.30, a chodzi tylko o odebranie danych osobowych.

Adwokat dołączył notarialnie poświadczone oświadczenie Arabskiego o jego danych osobowych i alternatywnie wniósł o zwolnienie go z obowiązku stawiennictwa.

Mój klient nie ukrywa się i nie utrudnia postępowania, a jego miejsce zamieszkania jest znane

– dodał Bednarczyk.

Sam Arabski napisał sądowi, że popiera wniosek swego adwokata. Z jego oświadczenia dla sądu wynika, że prowadzi on własną działalność gospodarczą i jest niekarany.

Prokurator Przemysław Ścibisz wniósł, by sąd ponownie wezwał Arabskiego oraz uznał że nie usprawiedliwił on swej nieobecności. Według prokuratora odległość do sądu nie uzasadnia zaprzestania wzywania oskarżonego. Dodał, że prawo nie przewiduje pisemnego oświadczenia co do danych osobowych, a oskarżony musi je podać osobiście w sądzie.

Pełnomocnicy oskarżycieli poparli wniosek prokuratora. Mówili, że w dobie tak dobrze rozwiniętej komunikacji, odległość 400 km do sądu jest „okolicznością iluzoryczną”.

Mieszkam w Gdańsku i nie jest dla mnie problemem dojazd do Warszawy

– oświadczył sądowi oskarżyciel Piotr Walentynowicz, wnuk Anny Walentynowicz.

Sąd ogłosił, że decyzję w tej sprawie podejmie po przesłuchaniu jedynego wezwanego na piątek świadka - Emilii Surowskiej, b. pracownicy KPRM; dziś zatrudnionej w gabinecie przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.

TVP Info / mall

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych