To jedyna scena, w której staraliśmy się sobie wyobrazić, co stało się z bohaterami filmu bezpośrednio po śmierci. Kiedy scenariusz złożony do PISF-u dostał się w ręce dziennikarzy nieprzychylnych „Smoleńskowi”, był wyśmiewany szczególnie za tę oniryczną sceną. Ale były również inne powody do żartów
— mówi Krauze. Przytacza tutaj scenę zaczerpniętą z życia i podaną tuż po katastrofie przez Pawła Smoleńskiego w „Gazecie Wyborczej” w formie wykpiwającej. Dziennikarz GW w chwili katastrofy przebywał w hotelu na prowincji. Podczas śniadania, mieszkaniec miasteczka wszedł i powiedział: „Ruskie załatwiły Kaczora!”. Antoni Krauze zainspirował się tą sceną i wplótł do scenariusza.
Dla mnie a opowieść pokazuje, co się stało z nami, tzw. ludźmi wykształconymi. I o ile uczciwsza jest reakcja ludzi, którzy pamiętają o doświadczeniach kilku pokoleń Polaków. Im te wszystkie kłamstwa, którymi karmiono nas całymi tygodniami, do niczego nie są potrzebne. Jeżeli w Rosji roztrzaskał się samolot z prezydentem na pokładzie, ze sztabem generalnym, i wszyscy zginęli, na pewno nie jest to zwyczajna katastrofa
— powiedział reżyser. Wspomina też o własnym doświadczeniu Rosji, w której był kilka razy. Na własnej skórze doświadczył tamtych realiów, podczas zdjęć w Moskwie do filmu opartego na książce „Akwarium Wiktora Suworowa”. Pisarz miał w Rosji wyrok śmierci. Gdy ekipa wjechała windą na szczyt hotelu Ukraina, zaczęła ją ścigać ochrona.
Szczęśliwie był z nami oficer specnazu, który kazał nam uciekać schodami, bo windy były już obstawione. Na jednym z pięter otworzono do nas ogień – na szczęście strzelano z krótkiej broni…
— wspomina reżyser.
mall / Gazeta Polska
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To jedyna scena, w której staraliśmy się sobie wyobrazić, co stało się z bohaterami filmu bezpośrednio po śmierci. Kiedy scenariusz złożony do PISF-u dostał się w ręce dziennikarzy nieprzychylnych „Smoleńskowi”, był wyśmiewany szczególnie za tę oniryczną sceną. Ale były również inne powody do żartów
— mówi Krauze. Przytacza tutaj scenę zaczerpniętą z życia i podaną tuż po katastrofie przez Pawła Smoleńskiego w „Gazecie Wyborczej” w formie wykpiwającej. Dziennikarz GW w chwili katastrofy przebywał w hotelu na prowincji. Podczas śniadania, mieszkaniec miasteczka wszedł i powiedział: „Ruskie załatwiły Kaczora!”. Antoni Krauze zainspirował się tą sceną i wplótł do scenariusza.
Dla mnie a opowieść pokazuje, co się stało z nami, tzw. ludźmi wykształconymi. I o ile uczciwsza jest reakcja ludzi, którzy pamiętają o doświadczeniach kilku pokoleń Polaków. Im te wszystkie kłamstwa, którymi karmiono nas całymi tygodniami, do niczego nie są potrzebne. Jeżeli w Rosji roztrzaskał się samolot z prezydentem na pokładzie, ze sztabem generalnym, i wszyscy zginęli, na pewno nie jest to zwyczajna katastrofa
— powiedział reżyser. Wspomina też o własnym doświadczeniu Rosji, w której był kilka razy. Na własnej skórze doświadczył tamtych realiów, podczas zdjęć w Moskwie do filmu opartego na książce „Akwarium Wiktora Suworowa”. Pisarz miał w Rosji wyrok śmierci. Gdy ekipa wjechała windą na szczyt hotelu Ukraina, zaczęła ją ścigać ochrona.
Szczęśliwie był z nami oficer specnazu, który kazał nam uciekać schodami, bo windy były już obstawione. Na jednym z pięter otworzono do nas ogień – na szczęście strzelano z krótkiej broni…
— wspomina reżyser.
mall / Gazeta Polska
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/smolensk/288612-antoni-krauze-do-tej-pory-mam-w-pamieci-andrzeja-wajde-zapalajacego-tuz-po-katastrofie-znicze-na-grobach-zolnierzy-armii-czerwonej-to-byla-paranoja?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.