PÓŁ PORCJI MAZURKA: Kochani hejterzy, mam dla was fatalną wiadomość: „Smoleńsk” Antoniego Krauzego nie jest tępą agitką

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe

Szedłem na pokaz „Smoleńska” nafaszerowany krytycznymi uwagami na temat filmu, pełen wrodzonego dystansu. I powiem tak: może i nie jest to dzieło doskonałe, ale ma niesamowitą moc. Dla mnie najbardziej poruszający był wątek gruziński, ale cały film jest silny, wyrazisty. Bliski dokumentowi, greengrassowski („Czarna niedziela”!) wręcz w sposobie narracji, tylko tę moc przekazu wzmaga.

Mój cokolwiek lemingowy i bardzo krytyczny przyjaciel, który widział poprzednią (ponoć gorszą) wersję filmu, w starej skali szkolnej dał mu 4 z minusem. Ja od ocen szkolnych się powstrzymuję, choć film oceniam wyżej. Jeśli prawdziwa miałyby być amerykańska definicja reżysera, iż wart jest tyle, ile jego ostatni film, to Krauze po „Czarnym czwartku” i „Smoleńsku” jest wręcz stworzony do kręcenia mocnych, kasowych superprzebojów. Spróbujcie go przekonać, by się nie poddawał i wrócił na plan. I koniecznie idźcie do kina.


Wstrząsająca i ważna książka:„Tajne akta S” - Jürgen Róth. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”. Polecamy!

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych