Michał Karnowski: "Nie może być tak w państwie demokratycznym, że ginie elita państwowa, mamy do czynienia z największą tragedią po '45 r. i właściwie nie ma winnych!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl/TVP Info
Fot. wPolityce.pl/TVP Info

Publicysta tygodnika „wSieci” i portalu wPolityce.pl Michał Karnowski, który był gościem programu „Minęła dwudziesta” (TVP Info), podkreślił, że za katastrofę smoleńską odpowiedzialność powinni ponosić przede wszystkim politycy sprawujący władzę, a nie szeregowi funkcjonariusze.

Widzimy, ze jest szansa na nowe otwarcie ws. tragedii smoleńskiej

— powiedział Karnowski odnosząc się m.in. do rozprawy ws. gen. Pawła Bielawnego.

Śp. Lech Kaczyński i cała ekipa ówczesnej opozycji była traktowana przez ówczesne władze państwowe per noga. To byli dla nich jacyś ludzie, którzy jeszcze gdzieś tam przypadkiem pałętają się po salonach władzy, która jest światła, jasna i mądra i bez wątpienia, to się w pewien sposób do tragedii smoleńskiej przyczyniło. To że BOR nie sprawdził lotniska, że miał poczucie, że to nie jest ważne i na serio nie broni śp. Lecha Kaczyńskiego. Wiemy zresztą, że inne były przygotowania, gdy leciał Donald Tusk – dużo poważniejsze, inne, gdy leciał Lech Kaczyński. To wszystko trzeba zbadać

— przypomniał publicysta „wSieci”.

W tym kontekście gość TVP Info zwrócił uwagę na znaczenie ostatnich wydarzeń.

Zdarzyło się coś ważnego, mianowicie i ujawnienie informacji przez MON, że niszczono dokumenty, i rozpoczęcie pracy tej nowej podkomisji smoleńskiej – to wszystko stwarza dużą szansę na nowe otwarcie. Mnie się bardzo podoba sposób, w jaki jest to czynione – spokojnie, precyzyjnie, bez nadmiernego szumu medialnego, za to z dobrym harmonogramem, tzn. zaczynamy od początku – od remontu samolotu i dochodzimy do momentu tragedii oraz tego, co działo się później

— podkreślił Michał Karrnowski.

Publicysta zauważył jednak:

Sam proces gen. Bielawnego jest jednym z odprysków, ale jednak odpryskiem. (…) Bardzo często nam się mówi, że albo coś złego się wydarzyło w Smoleńsku, albo złe procedury doprowadziły do wypadku. Moim zdaniem jedno drugiego nie wyklucza. Powtarzam: prezydenta traktowano per noga, co wcale nie wyklucza, że tam zdarzyło się coś złego.

Dziennikarz tygodnika „wSieci” zwrócił uwagę na machinę manipulacji, jaka została uruchomiona po 10 kwietnia 2010 roku.

Po katastrofie postać gen. Janickiego była wyniesiona na piedestał. Szef BOR-u odstał awans, a proces gen. Bielawnego to coś, co było efektem presji opinii publicznej. Przecież po drodze były kłamstwa! Próbowano oszukać nas jako opinię publiczną, że wszystko było na miejscu sprawdzone!

— mówił Karnowski.

Czytaj więcej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych