Gosiewska: Rodziny ofiar widziały, jak detektory wskazują materiały wybuchowe na rzeczach ze Smoleńska. Czas na wyjaśnienie 10/04! NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Mam nadzieję, że nowa komisja badająca wypadki lotnicze pokaże skalę fałszerstw, z jakimi mamy do czynienia w sprawie Smoleńska. Te osoby są jedyną nadzieją, żebyśmy poznali prawdę o tym, co się stało

— mówi portalowi wPolityce.pl Beata Gosiewska.

wPolityce.pl: W czwartek minister obrony narodowej podpisze rozporządzenie, które powoła nową komisję do zbadania przyczyn tragedii smoleńskiej. Czy ta decyzja to jakiś przełom dotyczący kwestii smoleńskiej?

Beata Gosiewska: W mojej ocenie zwiastunem przełomu w tej sprawie były już wyniki wyborów. To już budziło nadzieje, że sprawę smoleńską zaczniemy wyjaśniać na poważnie. Sam wynik wyborów był nadzieją w tej sprawie. Ta nadzieja to konsekwencja działania Antoniego Macierewicza, który od początku zajmował się sprawą smoleńską. Działał, jak mógł, organizował niezależnych ekspertów. Sądzę, że obecnie następuje sformalizowanie prac ekspertów i rozpoczęcie oficjalnych prac komisji. Niestety jednak do dziś nie mamy głównych dowodów, które wciąż są w rękach Putina.

Bez wraku i czarnych skrzynek badanie sprawy smoleńskiej jest możliwe?

Mamy XXI wiek, jest wiele nowoczesnych metod, z których można w tej sprawie korzystać. Trzeba pamiętać, że wiele dowodów, które trafiły do Polski, nie było dotąd wykorzystanych w odpowiedni sposób. Stosowano takie metody, które miały zafałszować wyniki i wskazać, że w Smoleńsku nie było materiałów wybuchowych.

A były?

My, rodziny ofiar tragedii na własne oczy widzieliśmy, jak detektory wskazują obecność materiałów wybuchowych na niektórych rzeczach przywiezionych przez rodziny ze Smoleńska.

W nowej komisji mają zasiadać ludzie, którzy już zajmowali się sprawą smoleńską i w części mają swoje zdanie na temat przebiegu tragedii. Czy to nie problem? Czy badaniem nie powinni zajmować się ci, którzy nie mają sprecyzowanego zdania na temat tego, co działo się w Smoleńsku?

Nie widzę tu żadnego problemu. Osoby, które do tej pory zajmowały się sprawą smoleńską, będą miały obecnie lepszy dostęp do materiałów, które pozwolą na wyjaśnienie sprawy smoleńskiej. Liczę na to, że dzięki temu poznamy prawdziwe przyczyny tragedii z 10 kwietnia. Uważam, że właśnie te osoby są jedyną nadzieją, żebyśmy poznali prawdę o tym, co się stało w Smoleńsku. Nie możemy liczyć w tej sprawie na emerytowanych wojskowych, czy na tzw. ekspertów od Laska. Po sześciu latach możemy powiedzieć, że całe dotychczasowe działanie ws. smoleńskiej wyglądało, jak sterowane przez służby. To rządowa instytucja starała się od początku dopasować śledztwo do hipotezy założonej na wstępie, czyli hipotezy o zwykłym wypadku lotniczym.

Nie badano innych wersji?

Nie, to była jedyna wersja, którą badano. Natomiast niezależni naukowcy, w czasie swoich badań, doszli do swoich wniosków. Wskazali, że to nie był zwykły wypadek. Obecnie ci eksperci mają możliwość działania i poszerzania swoich badań i ustaleń. Oni obecnie będą mieli większe możliwości. Wreszcie będą również mogli prowadzić działania, jako oficjalny organ państwowy. Mam nadzieję, że niedługo w oficjalnych państwowych raportach zostanie opisane to, co działo się w Smoleńsku. Zaczyna się obecnie formalne postępowanie wyjaśniające na poważnie, co działo się 10 kwietnia.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych