Smoleński „matrix”. Janusz Walentynowicz o „niewinności” prokuratorów: „Miałem wrażenie, że sędzia przyszedł z gotowcem”

Janusz Walentynowicz podczas posiedzenia Zespołu Parlamentarnego Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M. Fot. PAP / Radek Pietruszka
Janusz Walentynowicz podczas posiedzenia Zespołu Parlamentarnego Ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M. Fot. PAP / Radek Pietruszka

Najbardziej adekwatne słowo to „matrix”. Odnosiłem wrażenie, że sędzia kompletnie nie miał pojęcia, o czym mówi

— tak Janusz Walentynowicz opisuje wtorkowe posiedzenie poznańskiego sądu wojskowego uznające prokuratorów badających katastrofę smoleńską za niewinnych zaniedbań. Przypomnijmy – sędziowie uznali, że śledczy w pierwszych godzinach i dniach po katastrofie dopuścili się uchybień, ale postępowanie wobec nich umorzyli uznając, że… nie działali oni złej wierze.

CZYTAJ WIĘCEJ: Skandal! Wojskowy sąd nie zamierza pociągnąć do odpowiedzialności wojskowych prokuratorów za ich postawę w Smoleńsku. Bo wg sądu… nie działali w złej wierze…

Syn Anny Walentynowicz w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie” ujawnia, że jako jeden z argumentów za „niewinnością” prokuratorów sędzia przytoczył słowa ks. Henryka Błaszczyka, który zapewniał, że był przy zamykaniu wszystkich trumien w Moskwie. Miało to niejako zwolnić śledczych z konieczności otworzenia trumien w Polsce i przeprowadzenia sekcji zwłok na własną rękę.

Problem w tym, że ksiądz Błaszczyk przyznał później, że wprowadził rodziny w błąd. Publicznie nas przeprosił. Powiedział, że wcale nie był przy wszystkich trumnach

— wspomina Walentynowicz. Dodał, że w odróżnieniu od wielu osób zebranych w poznańskim sądzie, chciał zostać do końca rozprawy, ale gdy po raz kolejny usłyszał oskarżenie pod swoim adresem, jakoby nie rozpoznał mamy w czasie okazania w Moskwie, nie wytrzymał nerwowo i musiał opuścić salę.

Miałem wrażenie, że sędzia przyszedł z gotowcem, że z góry wiedział, jaki wyda wyrok, a całe posiedzenie było farsą. Oczywiście to moje prywatne wrażenie, ale podzieliło je wiele osób. Z kolei prokurator był wyraźnie zawstydzony swoją rolą. Nikomu nie spojrzał w oczy, przeczytał stanowisko z kartki jak uczniak z pierwszej klasy, bez interpunkcji, jak automat.

Janusz Walentynowicz zapytany, czy ktoś go już przeprosił za wszystko, co działo się z jego mamą, błędną identyfikacją, pomyleniem ciał, ekshumacją i powtórnym pochówkiem, odpowiada:

Nie. I nie chcę przeprosin. Chcę tylko sprawiedliwości.

CZYTAJ TAKŻE: Mec. Pszczółkowski o decyzji sądu ws. prokuratorów ze Smoleńska: „Trudno się z tym pogodzić.” NASZA ROZMOWA

znp


Warto kupić tę książkę!

wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r.”

W książce znalazły się analizy publicystów oraz wzruszające wspomnienia Czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych