Skandal! Wojskowy sąd nie zamierza pociągnąć do odpowiedzialności wojskowych prokuratorów za ich postawę w Smoleńsku. Bo wg sądu... nie działali w złej wierze...

fot. YouTube
fot. YouTube

Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał w mocy decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez polskich prokuratorów wojskowych w Smoleńsku w 2010 roku. Zażalenie w tej sprawie złożył pełnomocnik części ofiar, mec. Piotr Pszczółkowski.

Sąd uznał, że w trakcie pracy prokuratorów w Smoleńsku mogło dojść do uchybień, ale nie doszło do przestępstwa. Decyzje podejmowane przez prokuratorów nie były, w ocenie sądu, podejmowane w złej wierze.

Śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków zostało wszczęte w listopadzie 2012 roku po doniesieniu złożonym przez mec. Pszczółkowskiego. Według niego wojskowi prokuratorzy, którzy brali udział w pracach po katastrofie smoleńskiej na terenie Rosji, mieli nie dopełnić obowiązków, gdyż nie wnioskowali o udział i nie brali udziału w sekcjach zwłok, a także nie przeprowadzili tych sekcji po przetransportowaniu ciał ofiar do Polski.

Doświadczeni prokuratorzy wojskowi powinni zdawać sobie sprawę z tego, że brakiem swoich działań dają nieograniczone możliwości kreowania poprawności wyników badań stronie państwa obcego. Powinni zachować nie formalną poprawność, ale zdrowy rozsądek zmierzający do tego, by weryfikować wszystkie czynności rosyjskie

— komentował decyzję sądu mec. Pszczółkowski.

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu w październiku 2013 roku umorzyła śledztwo wobec stwierdzenia, że przestępstwa nie popełniono.

Sąd uznał, że decyzję prokuratury wojskowej należy utrzymać w mocy. Jak podkreślił, nie można stwierdzić, by jakiekolwiek decyzje prokuratorów w Smoleńsku podejmowane były w złej wierze. Dotyczy to również decyzji o nieprzeprowadzaniu ponownych sekcji zwłok ofiar katastrofy w Polsce.

Aby mówić o przestępstwie, musi być konkretny obowiązek, który prokurator umyślnie ignoruje. W ten sposób funkcjonariusz publiczny ma działać na szkodę interesu publicznego lub jednostki. Nie ma podstaw do stwierdzenia, że to działanie (prokuratorów - PAP) było działaniem na szkodę

— stwierdził sąd.

Podkreślił, że obieg informacji między prokuratorami pracującymi w Rosji i Polsce był „mało profesjonalny”.

Ale od tego mało profesjonalnego obiegu informacji do przestępstwa jest bardzo daleka droga

— dodał.

W sądzie byli krewni ofiar katastrofy smoleńskiej, wśród nich syn Anny Walentynowicz.

Jestem przekonany, że gdyby polscy prokuratorzy przeprowadzili sekcję zwłok po sprowadzeniu ofiar do kraju, nie doszłoby do sytuacji, która ma miejsce obecnie, że nie wiem, gdzie spoczywa moja mama. Z całą pewnością stwierdzam, że w grobie rodzinnym jej nie ma

— powiedział przed sądem Janusz Walentynowicz.

Prokurator, wnosząc o oddalenie zażalenia, podkreślił, że prawo nie nakazuje przeprowadzenia ponownej sekcji zwłok. Według prokuratury, przeprowadzenie takich czynności mogłoby mieć sens jedynie w przypadku zastrzeżeń do merytoryczności przeprowadzenia sekcji przez stronę rosyjską. Takich zastrzeżeń w chwili podejmowania decyzji o niepowtarzaniu sekcji w Polsce nie było.

Sąd przyznał, że nie ma prawnego obowiązku powtarzania sekcji zwłok po przewiezieniu ciał do Polski. Nie było też podstaw do kwestionowania faktu, że sekcje zostały wykonane w prawidłowy sposób w Rosji.

Nie akceptuję oceny, że w takiej sprawie tak liczne uchybienia są uznane za nieistotne, bo ktoś miał się kierować dobrą wiarą czy dobrymi chęciami

— powiedział Pszczółkowski po ogłoszeniu decyzji sądu.

W sali sądowej był również szef zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS).

Cały bieg sprawy po dzień dzisiejszy jest konsekwencją ówczesnego niedopełnienia obowiązków przez prokuratorów. To właśnie dlatego, że wówczas prokuratorzy nie dokonali oględzin miejsca zdarzenia, oględzin zwłok a później nie uczestniczyli w sekcjach zwłok, nawarstwiły się błędy, niedopatrzenia a później zaniechania. Skutkowały one niezdolnością ustalenia podstawowych faktów, bądź błędami w ich ustaleniu

— powiedział Macierewicz.

Za niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego grozi kara do trzech lat więzienia; za utrudnianie lub udaremnianie postępowania karnego grozi pięcioletnie więzienie.

Po ogłoszeniu decyzji przez sąd większa część publiczności na znak protestu wyszła z sali.

kim, PAP

——————————————————————————————————

Warto kupić tę książkę!

wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r.”

W książce znalazły się analizy publicystów oraz wzruszające wspomnienia Czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych