Merta o smoleńskim zaangażowaniu Jorgensena: Jest niezależny od władzy, jego nie można nająć jak Millera czy Laska. NASZ WYWIAD

Fot. PAP/Jakub Kamiński
Fot. PAP/Jakub Kamiński

wPolityce.pl: w czasie posiedzenia zespołu smoleńskiego prezentowano rozmieszczenie fragmentów prezydenckiej salonki z rządowego tupolewa, wskazując na zniszczenia sugerujące, że doszło do wybuchu. Pani następnie opisała, jak zmieniło się miejsce tragedii w Smoleńsku. Te dwie sprawy jakoś się wiążą? To, co zrobiono w Smoleńsku to tuszowanie śladów?

Magdalena Merta, żona śp. Tomasza Merty wiceministra kultury: Mam wrażenie, że wszystkie działania, jakie podjęli Rosjanie po tragedii, zmieniające wygląd miejsca tragedii, tamtego otoczenia, drzew, drogi, były podyktowane chęcią ukrycia śladów, utrudnienia odnajdowania fragmentów samolotu.

Co dziś możemy w pani ocenie stwierdzić na pewno jeśli chodzi o przebieg i przyczyny tragedii?

Z całą pewnością możemy tylko powiedzieć, że katastrofa smoleńska nie miała takiego przebiegu jak mówią o tym raporty MAK i komisji Millera. Co się stało dokładnie? Tego nie wiemy. Uważam, że kluczowym materiałem w tej sprawie, materiałem wyjściowym do badania tej sprawy, jest wrak samolotu. Pytanie na ile zachował on jeszcze ślady. Mechaniczne zapewne zachował. Na to liczymy. Zwrot wraku to punkt wyjścia dla śledztwa, którego ustalenia będą niepodważalne.

Pani mąż był urzędującym wiceministrem, członkiem ekipy rządzącej. Czuje pani wsparcie rządu w wyjaśnianiu przyczyny śmierci pani męża?

Ministerstwo zatroszczyło się o pogrzeb mojego męża. Jestem za to ministerstwu wdzięczna.

To koniec pomocy? Wsparcia w dotarciu do prawdy nie ma?

Utrzymuję obecnie kontakt jedynie z pojedynczymi urzędnikami resortu, otrzymuje wciąż książki, które są plonem działań Tomka. Sądzę, że to nie jest najgorsze ministerstwo, z jakim mamy do czynienia w Polsce.

W czasie zespołu wystąpił również Glenn Jorgensen, Duńczyk, który zaangażował się w sprawię smoleńską i zobaczył, że oficjalne przyczyny tragedii są niespójne. Dziś wystąpił m.in. z apelem, by sprawę smoleńską wyjaśnić. Jak oceniać fakt, że zagraniczni eksperci wspierają badania tragedii, gdy rządowi uznają, że nic nie trzeba wyjaśniać?

Sądzę, że powinniśmy mieć ogromną wdzięczność dla pana Jorgensena za jego wkład. Nie ma nic złego, że on jest zagranicznym ekspertem. To nawet może lepiej, ponieważ jego nie można zmusić, by kierował się interesem politycznym obecnie rządzących. Daje to gwarancje jego niezależności i rzetelności. Jego nie można nająć jak pana Millera czy Laska.

Czy to nie smutne, że Jorgensen czuje lepiej polską rację stanu niż rządzący?

Pamiętajmy jednak, że bywaliśmy w znacznie trudniejszych sytuacjach. Wystarczy przypomnieć śledztwo katyńskie. W tej sprawie kłamstwa rosyjskie przez kilkadziesiąt lat powtarzano bez zawahania. Gdy zmienił się polityczny klimat, przyszli tacy, którzy potrafili wyjaśnić mord na polskich oficerach w Katyniu.

Teraz będzie podobnie?

Musimy liczyć, że tak będzie również w przypadku Smoleńska.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych