Jak to możliwe, że siedem lat przebywania na europejskich i światowych salonach nic człowieka nie nauczyło? Samo przebywanie wśród mądrejszych i ważniejszych od siebie daje wiedzę, doświadczenie, podpatrywanie mechanizmów interpersonalnych, negocjacji, działań międzynarodowych przez ponad dwa tysiące dni, powinno każdemu poszerzyć horyzonty, pozwolić na głębsze diagnozy, nowe spostrzeżenia. A tu nic. Jeśli ktoś liczył, że Donald Tusk sformułuje nowatorskie spostrzeżenie albo zaskoczy rozpracowaniem kulis nowych wydareń politycznych, to piątkowa rozmowa Agaty Adamek w programie „Jeden na jeden” TVN24, nie spełni tego oczekiwania.
Zgubiona literka „w”
„Pisoska polityka”, „pisoskie rządy”, z tym umyślnym opuszczeniem „w” w wymawianiu tego określenia, by brzmiało bardziej pogardliwie, przewijały się w tej rozmowie już rytaualnie. Władza, którą popiera ponad 1/3 głosujących nie jest w oczach Tuska częścią Polski, jest jakimś obcym tworem, zupełnie niezależnym od procesów wyborczych. Skąd się w takim razie wzięła, skoro „Polska” i „pisoska władza” nie mają styku wspólnego? O to Agata Adamek nie zapyta, bo musi używać obowiązkowej nomenklatury TVNowskiej („media rządowe”), przekazów dnia (a bo Terlecki, a bo Suski). Dziennikarka mogła chociaż poprosić o te tytuły książek, o których wspomniał Donald Tusk, gdy polecał „pisoskim politykom” pozycje o „etyce odpowiedzialności w polityce”. Żeby coś tutaj widz nowego się dowiedział, jakiś jeden konkret uzyskał, cokolwiek wyniósł z tych skradzionych 23 minut piątkowego poranka - nic!
Cudowny jest ten egocentryzm Tuska i uwielbienie jego wyznawców. „Ja powiedziałem”, „ja mówiłem wiele razy”, „ja jestem bardzo pozytywnie zaskoczony”, wieczne „ja”, „ja”, „ja”, jak w tej książce „Szczerze”, gdy były premier przekonywał, że kilka słów rzuconych Donaldowi Trumpowi czy uchodźcom z Syrii koczującym w Turcji, zmieniało oblicze świata.
A jednak nie wszystko „fur Deutschland”
Można by postawić szefowi PO kolejkę w przydrożnym barze za to, że skrytykował Niemcy. Co prawda powiedział to określeniami powszechnie uznanymi, nawet w Niemczech, że projekt Nord Stream 2 jest zły dla Unii Europejskiej, ale dobry dla Niemiec, ale to przełknięcie śliny przed nutką krytyki wobec Berlina, znaczy, że pana przewodniczącego wiele ta wypowiedź kosztowała. Polać mu! Polać mu, drodzy Państwo, za odwagę!
Ale i odnotować trzeba tę przypadłość, która z Tuska przebija zawsze, w każdej jednej rozmowie, wywiadzie czy przemówieniu. Musi się u niego zawsze pojawić jakaś drwina z polskiego kodu kulturowego, jakieś odbicie matrycy deprecjonującej historyczne konteksty narodowe. „Polska Chrystusem narodów”, „nie potrzebujemy sojuszników” - przypisywał „pisoskiej władzy” szef Europejskiej Partii Ludowej. Od 34 lat ten człowiek musi w różnych wariantach sygnalizować, że „polskość to nienormalność”. Tak jak w tamtym słynnym tekście z ankiety miesięcznika „Znak”, musi pojawiać się jego rozgoryczenie, zażenowanie i politowanie dla podnoszonych przez Polaków haseł o suwerenności czy obronie kraju.
Ach, i jeszcze ta nutka megalomanii. Tusk jest „bliski przekonania Brukseli”, by jednak kar finansowych na Polskę nie nakładała, bo to nie Polacy a „pisoscy politycy” są winni. Czekamy aż polityk przekona papieża Franciszka do cofnięcia liberalnych zmian w Kościele - przecież nasz Tusku ma wpływy nieograniczone.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/565770-pisoska-wladza-kpina-z-mesjanizmu-ja-i-ja-caly-tusk