Od kilku miesięcy w mediach pojawiały się informacje na temat warszawskiego projektu deprawującego dzieci pod przykrywką koniecznej [jakoby] seksedukacji. Anonimowa „Mieszkanka” zgłosiła go po raz trzeci w ramach procedowania budżetu obywatelskiego Warszawy, takie widać miała zadanie i spełniła je gorliwie. 3 miliony i sporo ponad to – do wyjęcia. Projekt odrzucony w głosowaniu w ubiegłym roku, wrócił jak bumerang, znów zagrażając najmłodszym warszawiakom.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Nie pomagały argumenty Mazowieckiej Kurator Oświaty, która ponownie sformułowała krytyczną opinię na temat projektu i wskazała naruszenia prawa, nie pomagały protesty radnych stolicy, nie pomógł wspólny apel do prezydenta Warszawy wystosowany przez ponad 30 organizacji rodzicielskich i oświatowych. Ratusz szedł w zaparte: odpierał argumenty, ignorował formalne skargi na swoich pracowników dopuszczających projekt, ryzykował nawet procesem sądowym – ewidentnie naruszając prawa konstytucyjne rodziców, prawo oświatowe, ustawę o samorządach etc.
Ideologiczne założenia deprawacji dzieci wyzierały na każdym kroku zza tego pozornie edukacyjnego zamierzenia. Chciano doprowadzić do seksualizacji uczestników projektu m.in. poprzez kontakt i doświadczenie osobiste w ramach działań parateatralnych, performatywnych i animacyjnych, podczas których proponowano m.in. „określanie stref / miejsc intymnych”. Zarzuty – przedstawione w piśmie do prezydenta Warszawy - o podejrzenie planowania działań pedofilskich były całkowicie uzasadnione.
„Dobrowolność” projektu – podkreślona w nazwie - zakładała olbrzymie środki na jego promocję w przestrzeni publicznej: w środkach komunikacji miejskiej, samorządowych placówkach kulturalnych, bibliotekach etc. „Dobrowolność” cyniczne zaprzeczała sama sobie, zmuszono by bowiem niezainteresowanych udziałem w projekcie do wcale „niedobrowolnego” przypadkowego z nim kontaktu. Ideolo w czystej postaci!
Wybór warszawiaków
Ale…wbrew założonym celom, jak okazało się wczoraj - 15 lipca ogłoszono wyniki głosowania - warszawiacy wybrali zieleń, ścieżki rowerowe, ławeczki dla spacerowiczów, bezpłatne rejsy przez Wisłę oraz domową rehabilitację dla Powstańców 1944.
Wybrali to, co sensowne, konkretne, ułatwiające życie, wychodzące naprzeciw autentycznym, a nie wyimaginowanym i ideologicznie poprawnym celom. Projekt nie uzyskał dostatecznej liczby głosów i znów przepadł. I dobrze!
Jednak, czy naprawdę dobrze? Czy nauczka, jaką Ratusz otrzymał w ubiegłym roku, nie powinna była wystarczyć, aby nie próbować cynicznie manipulować mieszkańcami, ponownie poddając projekt pod głosowanie? Aby nie dopuszczać bezprawnych działań? Aby nie narażać instytucji i idei budżetu obywatelskiego na zarzuty i poniekąd śmieszność, gdy przypomni się trzykrotny tandetny lifting w kolejnych latach tego samego projektu świadomie niezauważany przez opiniujących pracowników?
Groźna jest samorządowa arogancja, cynizm, ale najgroźniejsza – ideologiczna zajadła determinacja w przeprowadzaniu swoich celów, za nasze podatki, w stolicy Państwa, przy wątłym zaangażowaniu instytucji powołanych do przestrzegania prawa i zapobiegania podobnym działaniom.
I to powinno być lekcją, nie dla prowadzących tę grę – na szczęście znów nieskutecznie – ale dla mających w ręku wszystkie polityczne narzędzia, by ustawowo zapobiec zakorzenieniu się samorządowego bezprawia.
Powraca domaganie się zmiany ustawy samorządowej, pomimo istniejących lokalnych argumentów przeciw. Postępująca lawinowo regionalizacja i autonomizacja całych społeczności na dużych obszarach Polski pod parasolem samorządów, w tym prowadzenie dyplomacji samorządowej, często sprzecznej z interesami Państwa Polskiego - stanowi tło walki o ochronę przyszłych pokoleń przed deprawacją.
„Odpaństwowienie” to nie tylko warszawski problem, to wielkie wyzwanie, które powinno zostać jak najszybciej podjęte na najwyższym szczeblu władzy.
Hanna Dobrowolska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/558874-ideologia-kontra-normalnosc-samorzad-kontra-panstwo