Spodziewałam się, że on trzeci raz już się nie pojawi. I to jest najbardziej bulwersujące, że kolejny raz mamy „powtórkę z tej strasznej rozrywki”, którą serwuje nam warszawski samorząd - powiedziała w rozmowie z portalem wPolityce.pl Hanna Dobrowolska, ekspert oświatowy, autorka podręczników szkolnych i członek SDP. Mowa o projekcie, który ponownie został zgłoszony w ramach budżetu obywatelskiego w Warszawie. Dotyczy on… edukacji seksualnej dla młodzieży i dorosłych za niemal 3,3 mln zł!
CZYTAJ RÓWNIEŻ: UJAWNIAMY. Edukacja seksualna dla młodzieży i dorosłych za niemal 3,3 mln zł?! Szokujący projekt zostanie przyjęty w Warszawie?
Hanna Dobrowolska, ekspert oświatowy i autorka podręczników szkolnych, to osoba, która już trzeci raz alarmuje media oraz opinię publiczną o zgłoszeniu do budżetu obywatelskiego w Warszawie szokującego projektu, który dotyczy edukacji seksualnej dla dzieci i młodzieży. Ponownie jego koszt byłby gigantyczny, bo jego realizacja wyniosłaby ponad 3 mln zł.
Ekspert oświatowy ostrzega przed projektem!
Uważam za absolutny skandal ingerowanie w kompetencje władz oświatowych, jeżeli chodzi o propozycje kierowane bezpośrednio do uczniów i młodzieży, czyli do osób nieletnich, które podlegają ustawie oświatowej, prawu oświatowemu i nadzorowi kuratora danego województwa. Tymczasem pod pozorem działania samorządu i budżetu obywatelskiego, który jak rozumiem, powinien generować konkretne projekty przydatne danemu społeczeństwu w danym samorządzie, jak zresztą jest w całym kraju, proponuje się rozwiązania, omijające system oświatowy, w jakimś sensie rozsadzają od środka całą strukturę oświatową, ponieważ obchodzi się obostrzenia obowiązujące na terenie szkół
— powiedziała Hanna Dobrowolska w rozmowie z naszym portalem.
Ekspert oświatowy zwróciła uwagę, że przy ominięciu nadzoru kuratorskiego, oświatowego i rodzicielskiego, proponuje się coś, co jest ogólnodostępne i bardzo promowane w przestrzeni ulicznej.
A taki jest ten projekt, ma być widoczny zarówno na portalach, na ulicach, w komunikacji miejskiej, czyli wszędzie tam gdzie możemy się spotkać z jakąś reklamą, dociera on do osób całkowicie nieprzygotowanych do kontaktu z treściami, które zapewne się znajdą w postaci tych reklam
—- ostrzegała.
Rodzic, który powołuje się na swoje prerogatywy rodzicielskie, np. rezygnuje z wpuszczania na teren szkół jakichś organizacji, które nie zgadzają się z jego światopoglądem, nagle w zupełnie przypadkowych okolicznościach jego dziecko może się z tymi treściami zetknąć na przystanku, w komunikacji miejskiej, w bibliotece, która - zaznaczam - podlega samorządowi, a nie wydziałom oświaty
— dodała.
Te wszystkie sfery mają być tutaj zaangażowane do tego, aby - moim zdaniem - poprzez ten projekt seksualizować dzieci
— oceniła Hanna Dobrowolska.
Po raz trzeci ten projekt jest zgłaszany, cały czas przez jakieś anonimowe postaci, które nigdy nie firmują tego żadnym nazwiskiem. Oczywiście rozumiem, że tak wygląda procedowanie budżetu obywatelskiego, ale to projekt za prawie 3,3 mln zł, który ma docierać do nieletnich
— mówiła dalej.
Jak podkreśliła rozmówczyni portalu wPolityce.pl, pod pojęciem „młodzież” mieszczą się bowiem osoby pełnoletnie, jak i niepełnoletnie.
Jeżeli ukrywa się pod pojęciem młodzieży osoby, które nie są dorosłe, to rozumiem, że są to adresaci szkół różnych poziomów, czyli podlegają pod ustawę oświatową, pod nadzór kuratoryjny i są w jakimś sensie zaopiekowani nadal przez rodziców. A tutaj się ich wyłącza i robi to anonimowy podmiot, po raz kolejny. Podejrzewam, że ten sam i podejrzewam, że zakontraktowane są już ciała wykonawcze, czyli organizacje pozarządowe, które będą partycypować we wcielaniu w życie tego projektu. Ale nie tylko. Sądzę że poza organizacjami pozarządowymi również organa samorządowe, jak ośrodek Warszawskie Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń (WCIES), podległe bezpośrednie prezydentowi Warszawy i które do tej pory było realizatorem najbardziej bulwersujących projektów, które proponował Rafał Trzaskowski. Podejrzewam, że będzie podobnie w tym wypadku i że będzie to organ wykonawczy tego projektu, bo są to gigantyczne pieniądze, które są do wykorzystania
— opowiedziała.
„Zupełnie niedopuszczalne metody omijania prawa”
Ekspert oświatowy zwróciła uwagę na opis projektu i znajdujące się w nim sformułowanie o „określaniu stref / miejsc intymnych”:
„Młodzież będzie mogła dodatkowo wziąć udział w działaniach przez sztukę (np.: spektakle, działania performatywne, działania artystyczne i animacyjne) – działania będą poruszały tematykę przeciwdziałania pedofilii, wykorzystywania, stawiania granic, określania stref / miejsc intymnych”
Jak stwierdziła Hanna Dobrowolska, są to działania na granicy prawa. Dlaczego?
Podejrzewam, że to prawo przekraczają i są sprzeczne z przepisami, które chronią dzieci przed pedofilią. Bo jak można sobie wyobrazić działania teatralne i warsztaty publiczne w jakiejś grupie, pod nadzorem animatora, które mają nauczyć rozpoznawać ich strefy intymne
— wyjaśniła.
To są zupełnie niedopuszczalne metody omijania prawa. Oczywiście, to mają być wszystko „zajęcia dobrowolne”, nie mają być realizowane - dzięki temu, że wywalczyliśmy to przy poprzednich edycjach - na terenie szkoły, choć nie jest do końca sformułowane, że na pewno nie będą. W projekcie sprzed trzech lat te zajęcia miały być realizowane na terenie szkół, co zupełnie było skandalem. Zostało to skutecznie oprotestowane i wycofane
— dodała.
„Mamy powtórkę z tej strasznej rozrywki”
Ekspert opowiedziała, że w ubiegłym roku projekt przegrał głosowanie, jednak został wcześniej do niego dopuszczony pomimo protestów kurator oświaty.
Spodziewałam się, że on trzeci raz już się nie pojawi. I to jest najbardziej bulwersujące, że kolejny raz mamy „powtórkę z tej strasznej rozrywki”, którą serwuje nam warszawski samorząd
— skomentowała.
Jak podkreśliła nasza rozmówczyni, temat osobiście opisywała na łamach serwisu tysol.pl, zarówno w trakcie zgłoszenia projektu, jak i jego odrzucenia. Sprawą zajmował się także portal wPolityce.pl, piórem publicystki Aleksandry Jakubowskiej, a także w rozmowie z warszawskim radnym Błażejem Pobożym.
Ze strony Hanny Dobrowolskiej padł apel o działania przeciwko omawianemu projektowi.
Apeluję do wszystkich osób, do zaangażowanych oświatowo, do mediów, do radnych, o podniesienie larum na ten temat, zarówno w wypadku tego konkretnego wypadku, jak i całego mechanizmu tworzenia alternatywnego rodzaju kształcenia. To jest konkretny przykład. W ramach nadzoru pedagogicznego kurator protestuje, przedstawia argumentację prawną, a samorząd realizuje dalej tę linię postępowania, przekraczając w zasadzie prawo. I nic się nie dzieje?!
— spytała.
Jak zaznaczyła ekspert, jest jeszcze miesiąc na interwencje, aby nie dopuścić tego projektu pod głosowanie.
Ale później to cały czas jest bezprawny projekt. Tylko dlatego, że przeszedł on procedury i jakaś pani wicedyrektor coś podpisała, to nie oznacza, że jest w majestacie prawa. Nie jest, jeżeli mamy taką opinię kurator oświaty. To jest ekspertyza fachowca, pokazująca zapisy prawne, które powinny utrącić ten projekt
— dodała.
Jest jeszcze dużo możliwości prawnych do wykorzystania, włącznie z tym, aby panią dyrektor poddać ocenie personalnej, jak i jej kompetencje
— powiedziała rozmówczyni portalu wPolityce.pl.
„Nie ma zgody na bezprawie!”
Podsumowując: nie ma zgody na bezprawie! Ostrzeżenia o naruszenie prawa - wskazane przez Kurator Michałowską już w lutym - nie mogą być celowo i perfidnie ignorowane. Opiniującym ten projekt pozytywnie, a przede wszystkim Wiceprezydent Kaznowskiej, dawno znana była negatywna opinia o projekcie sformułowana przez panią Kurator zgłoszona w ramach nadzoru pedagogicznego. Oczekuję od radnych - dobrze, że dziś zabrał głos radny Cezary Jurkiewicz - natychmiastowego złożenia do Prokuratury doniesienia o podejrzeniu podjęcia przygotowań do popełnienia przestępstwa przez pracowników Ratusza i autorów projektu oraz natychmiastowego wycofania projektu z procedowania. Absolutnie w tej sytuacji nie powinien być poddawany pod głosowanie przez wprowadzonych tym samym w błąd i zmanipulowanych mieszkańców Warszawy!
— podkreślała Hanna Dobrowolska.
Ponadto przypominam o istnieniu przedmiotu w szkole pod nazwą Wychowanie do życia w rodzinie, który porusza aspekty seksualności człowieka, mającego aprobatę MEiN. Jest to przedmiot dodatkowy - warto go promować, a nie wyważać otwarte drzwi i dawać na to ponad 3 mln złotych z podatków nieświadomych cynicznej gry warszawiaków!
— spuentowała.
Not. kpc
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/550380-tylko-u-nas-ekspert-ostrzega-przed-projektem-seksedukacji?fbclid=IwAR1O4sk3FbYs77bQ1zU83FuyAUogTRXhV9Uh9KzPo43hCaU61z8vhZ7v7_A