Zeznania byłego premiera Donalda Tuska to w większości próba odwrócenia uwagi na obecne rządy PiS i, jego zdaniem, upolitycznione działania komisji śledczej ds. VAT. Świadek bawi się z parlamentarzystami w słowną ekwilibrystykę umniejszając jednocześnie ich kompetencjom.
Dygresjom i unikaniu odpowiedzi na pytania podczas tego przesłuchania w zasadzie można by poświęcić osobny tekst. Donald Tusk, co tajemnicą nie jest, to wyrafinowany polityczny gracz. Wydaje się, że znacznie lepiej radzi sobie pod tym względem niż członkowie i przewodniczący komisji śledczej, którzy winni te praktyki podczas zeznań przed sejmową instytucją ukrócić.
Meritum tych zeznań jest jednak takie: Donald Tusk jako premier nie traktował poważnie artykułów i raportów na temat skali problemu karuzeli VAT-owskich i luki w samym budżecie państwa, bo to była zwyczajnie… publicystyka. Były premier, dziś szef Rady Europejskiej nie uważał też, by przejmować związane z tym problemem zadania, podejmować się uszczelniania podatku, bo to było w kompetencji ministra finansów. Dlaczego bezgranicznie ufał tym ludziom? Bo polecali ich inni politycy, którym ufał. Jednocześnie pytania o szczegóły współpracy zadawane przez komisję świadek próbował deprecjonować, obracać w żart, ironizować. Odwracać kota ogonem.
Wracając zatem do meritum.
W czasie, który badanie, a także w czasie, którego nie badacie. W całym czasie mamy do czynienia z miejscami w UE, które przekraczają skalę tego zjawiska w Polsce. (…) Chcę podkreślić, że Polska nie była przypadkiem szczególnym czy wyjątkowym
– stwierdził Donald Tusk.
A zatem to, że jest dziura w budżecie, że jest ogromna luka w podatkach, który stanowi 40 proc. dochodów budżetu państwa, nie spędzał snu z powiek premierowi, bo takie problemy były w całej Europie.
Były premier zapomniał jednak, że ten problem był w Polsce szczególnie dotkliwy. Że w zasadzie właśnie przestępcy z całej Europy, popularnie zwani już mafią VAT-owską, zadomowili się w naszym kraju na dobre, bo polski rząd pozwalał na łupienie państwa.
Pozwalali ministrowie w rządzie Donalda Tuska, pozwalał więc i on sam. W świetle zeznań Donalda Tuska możemy stwierdzić, że za całą politykę państwa w zakresie podatków winni odpowiadać jedynie odpowiedzialni za kwestie konkretnie podatku VAT poszczególni wiceministrowie. Ministrowie wskazują swoich szefów, szefowie wskazują podwładnych, a premier o niczym nie wie.
Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła skuteczność działań Ministra Finansów i podległych mu organów w zwalczaniu oszustw podatkowych polegających na wprowadzaniu do obrotu faktur dokumentujących czynności fikcyjne w celu wyłudzenia podatku VAT ponieważ: rozwiązania systemowe były niewystarczające dla skutecznego zwalczania oszustw podatkowych związanych z wykorzystywaniem faktur fikcyjnych
— czytamy w raporcie.
Dodatkowo minister finansów nie zaproponował w kolejnych już modyfikacjach prawa podatkowego wystarczających regulacji i mechanizmów, które uszczelniłyby obowiązujący system.
Dziś widać bardzo wyraźnie, że indolencja ówcześnie rządzących była podyktowana zasadą umywania rąk od odpowiedzialności za problemy. Ba, bagatelizowano w ogóle ich istnienie. A warto zauważyć, że już raport Najwyższej Izby Kontroli z 2016 r. wskazał, jak bardzo tę sprawę zaniedbano i w resorcie finansów, i na poziomie rządowym. A premier? Premier traktował alarmujące sygnały w kategoriach publicystyki. A publicystyką przecież przejmować się nie należy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/451270-nie-slyszalem-o-vat-owskim-lunaparku-czyli-zeznania-tuska