Niespodzianki nie było: PiS wygrał (choć nie przytłaczająco) wybory do sejmików wojewódzkich, za to PO z akolitami triumfuje w dużych miastach. Zaskoczeniem jest jednak wynik w Warszawie, gdzie Rafał Trzaskowski pokonał Patryka Jakiego już w pierwszej turze. Ostatnia fala antypisowskiego wzmożenia wszystkiego nie tłumaczy. Z czego więc jeszcze może wynikać taki wynik wyborów na prezydenta Warszawy? Poniżej kilka uwag na gorąco.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: WSZYSTKO o wyborach samorządowych 2018 - komentarze, frekwencja, sondaże, opinie
1. Wydaje się, że błędem było założenie, że skoro spora część (o ile nie większość) mieszkańców stolicy pochodzi – podobnie jak Patryk Jaki – spoza Warszawy, to poczują z nim solidarność. Jest dokładnie odwrotnie, spora liczba świeżych warszawiaków nie chce przyznawać się do swoich korzeni. To trochę tak jak z częścią naszej emigracji, która po kilku latach przebywania za granicą, zaczyna unikać mówienia po polsku, wstydząc się własnego pochodzenia. Z ludnością napływową bywa w Warszawie podobnie. Kpiny Rafała Trzaskowskiego ze „słoików” nie tylko ich nie zniechęciły, ale wręcz przeciwnie. Głosowanie na kandydata posługującego się językiem francuskim mogli przecież uznać za akces do klubu „prawdziwych warszawiaków”.
2. Patryk Jaki nie rozumiał Warszawy i jej problemów. Może miał na to za mało czasu? Warszawiacy – o czym pisałem podczas kampanii – naprawdę nie oczekują cudów: dziewiętnastych dzielnic, narysowanych w pośpiechu na mapie linii metra, czy autostrad w centrum i wielopoziomowych parkingów. Zamiast szybkich obietnic i licytacji na najbardziej wystrzałowe fajerwerki Warszawie pilnie potrzeba spójnej i przemyślanej koncepcji miasta. Tu Jaki mógł mieć przewagę nad Trzaskowskim, który przecież także nie przedstawił żadnej wizji miasta, ale – niestety – zdecydował się najwyraźniej na inną strategię: podbijania stawki. To skądinąd smutne, że tylko – lewicowe w większości – ruchy miejskie potrafiły przygotować profesjonalne pomysły rozwoju Warszawy.
3. Kolejnym błędem, który zresztą wynika z poprzedniego, była wyjątkowo niezręczna wpadka w samej końcówce kampanii, gdy Patryk Jaki dość niefortunnie przyrównał dzisiejsze głosowanie do powstania warszawskiego. Takie porównania w Warszawie po prostu nie uchodzą płazem. Późniejsze dementi sztabu Jakiego nie były zbyt przekonujące i niewykluczone, że właśnie ten fatalny akcent w końcówce kampanii mógł zdecydować o prawdopodobnej przegranej już w I turze.
4. Okazuje się też, że wielki wysiłek i pracowitość Patryka Jakiego za co należą mu się ogromne słowa uznania, nie wystarczyły do tego, aby pokonać rozleniwionego Rafała Trzaskowskiego. Nie pomogły też wielkie zasługi Jakiego w walce ze złodziejską reprywatyzacją. Tysiące warszawiaków wyrzuconych na bruk z własnych mieszkań to zbyt mało, aby pokonać kandydata PO. Tym bardziej, że wyborcy Trzaskowskiego nie czują żadnej solidarności z poszkodowanymi, przynajmniej do czasu, aż sami nie znajdą się pewnego dnia w podobnej sytuacji.
Powyższy katalog nie jest oczywiście wyczerpujący. Jednak warto, aby prawica wyciągnęła wnioski z tej lekcji. Bo – pomimo tegorocznej porażki – wcale nie musi stać na przegranej pozycji w stolicy (dowodem był Lech Kaczyński). Na kolejną szansę najprawdopodobniej przyjdzie jednak poczekać pięć lat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/417625-wybory-w-warszawie-dlaczego-patrykowi-jakiemu-sie-nie-udalo