To zaszczyt dla mnie, jako premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej móc przemawiać tutaj dziś w Strasburgu, móc przedstawiać polski punkt widzenia na najważniejsze wyzwania stojące przed Unią Europejską
— mówił w Strasburgu premier Mateusz Morawiecki.
W środę w siedzibie Parlamentu Europejskiego odbyła się debata dotycząca przyszłości Unii Europejskiej, której głównym mówcą był premier Mateusz Morawiecki. Podkreślał on m.in., że Unia targana w ostatnich latach kilkoma kryzysami, znalazła się na zakręcie, na którym musi ponownie wsłuchać się w głos swych obywateli. W swoim wystąpieniu krytykował też plany ograniczenia finansowania polityki spójności.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zakończyła się debata o UE. Morawiecki: Gdyby nie Żelazna Kurtyna, Polska również byłaby założycielem Wspólnot Europejskich
CZYTAJ TAKŻE: TOP 10 fragmentów wystąpienia premiera Morawieckiego w Strasburgu: „Projekt europejski potrzebuje nowego otwarcia”
PONIŻEJ PUBLIKUJEMY CAŁE PRZEMÓWIENIE PREMIERA MATEUSZA MORAWIECKIEGO:
„Szanowny panie przewodniczący Antonio Tajani, (…) szanowny panie przewodniczący Valdis Dombrovskis, szanowne panie posłanki, szanowni panowie posłowie, szanowni państwo. To zaszczyt dla mnie, jako premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej móc przemawiać tutaj dziś w Strasburgu, móc przedstawiać polski punkt widzenia na najważniejsze wyzwania stojące przed Unią Europejską. To również zaszczyt przemawiać tu, w Parlamencie Europejskim, który spośród wszystkich instytucji Unii Europejskiej w największym stopniu odzwierciedla głos jej obywateli, wyrażony w demokratycznych wyborach. Parlament Europejski jest ważnym miejscem dla funkcjonowania Unii, nie tylko jako instytucja mająca ogromny wpływ na kształt unijnego prawa, ale również forum, gdzie prowadzona jest dyskusja o decyzjach, które wyznaczą kierunki integracji europejskiej w najbliższych latach.
Polska obchodzi w tym roku pięćset pięćdziesiątą rocznicę zwołania pierwszego Sejmu i stulecie odzyskania niepodległości, kiedy też jako jeden z pierwszych krajów na świecie przyznaliśmy pełne prawa demokratyczne dla kobiet. To pokazuje, jak głęboko w polskiej kulturze politycznej zakorzeniona jest idea parlamentaryzmu, demokracji i rządów prawa. To właśnie parlamenty narodowe są wyrazem głosu suwerena i żywym symbolem demokracji. Dyskusja o przyszłości Europy jest jedną z najważniejszych debat, które stoją przed nami. Zwłaszcza, kiedy obchodzimy setną rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej, od której zaczęła się trudna historia dwudziestowiecznej Europy. To właśnie po kataklizmie dwóch wojen światowych i niewyobrażalnych zbrodniach ludobójstwa wolne narody Europy podjęły ponad sześćdziesiąt lat temu historyczną decyzję o rozpoczęciu integracji, żeby, pomimo dzielących nas różnic, poszukać tego, co łączy. Gdyby nie żelazna kurtyna i tragiczny podział Europy po II wojnie światowej, Polska również byłaby założycielem wspólnot europejskich, zgodnie z wolą polskiego rządu na uchodźctwie. Tamten podział postawił polskie społeczeństwo poza nawiasem pierwszej fali integracji europejskiej, ale również poza nawiasem zrównoważonego rozwoju. Dlatego dziś tym bardziej, jako pełnoprawny członek Unii, chcemy jak najmocniej wpisać się w poszukiwanie konstruktywnego programu dla naszego kontynentu. Jak każdy naród Europy, mamy wobec niej swoje oczekiwania, ale też mamy wiele do zaoferowania.
Nie sposób zrozumieć ciągłości i istoty Europy bez uznania jej greckich, rzymskich i w końcu judeochrześcijańskich korzeni. Bez chrześcijaństwa europejska różnorodność nigdy nie osiągnęłaby tak dziś cenionego, szczególnie w tej izbie, poczucia uniwersalizmu, jedności w różnorodności. Ta dewiza naszej Unii to nie są tylko puste słowa. Nasze narody zostały ukształtowane przez setki lat poprzez swoją kulturę i instytucje. Uszanowanie tych narodowych tożsamości jest fundamentem zaufania w Unii. Pluralizm konstytucyjny, wpisany w artykuł czwarty Traktatu, jest ogromną wartością i każdy kraj w Unii ma prawo do kształtowania swojego systemu prawnego, zgodnie ze swoimi tradycjami. Dla mnie idea europejska zawsze była polską racją stanu. Zarówno, gdy jako młody chłopak uczestniczyłem w antykomunistycznej opozycji, walcząc o wolność i demokrację, jak i wtedy, gdy jako dyrektor do spraw negocjacji akcesyjnych w Komitecie Integracji Europejskiej w latach dziewięćdziesiątych pracowałem nad wejściem Polski do Unii. Dzisiaj, pomimo prawie trzydziestu lat od upadku komunizmu, wciąż jesteśmy w trudnym procesie zszywania europejskiego doświadczenia, europejskiej pamięci. Dzielące nas różnice nie mogą jednak przesłaniać wspólnego celu, jakim jest bezpieczeństwo naszych obywateli i rozwój ekonomiczny.
Szanowne panie i panowie posłowie. Unia Europejska w ostatnich latach zmaga się z egzystencjalnymi kryzysami: kryzys bankowy, kryzys finansowy, kryzys strefy euro, kryzys migracyjny, Brexit, czy agresywna polityka Rosji, pięć przegranych referendów wspólnotowych w ostatnich latach, a także zmiana krajobrazu politycznego w państwach europejskich. To wszystko są dowody, że projekt europejski potrzebuje nowego otwarcia. Niektórzy twierdzą, że Unia zawsze przechodzi jakiś kryzys, że każda zmiana traktatów jest rezultatem takiego czy innego przesilenia. Nasza dzisiejsza sytuacja wydaje się być jednak wyjątkowa, inna niż w latach sześćdziesiątych, czy osiemdziesiątych, czy w pierwszej dekadzie tego wieku. A to ze względu na to, że mamy do czynienia nie z jednym kryzysem, ale z wieloma skumulowanymi kryzysami jednocześnie. Odpowiedź na nie musi więc opierać się na jak najlepszym zrozumieniu okoliczności, w jakich się znaleźliśmy. Wszyscy widzimy, że wielu Europejczyków nie okazuje już dziś entuzjazmu wobec integracji. Część z nich okazuje otwarty sprzeciw. Możemy się na to oburzać, możemy zamykać oczy i udawać, że to tylko margines, ale to nie zmieni rzeczywistości - to nie jest margines. To jest realny sygnał, że popełniliśmy błędy i okazja, żeby te błędy naprawić. Zamiast załamywania rąk nad groźnym populizmem, powinniśmy więc raczej zastanowić się, dlaczego doszło do takich sytuacji, że tak wielu Europejczykom nie podoba się kierunek, w jakim od lat podąża Unia.
Odpowiedź na to pytanie była udzielana wielokrotnie i na różne sposoby, ale myślę, że najbardziej trafna jest ta, która stała u źródła wszystkich wielkich przemian w naszej historii. Ludzie mają w sobie gen wolności i chcą sami decydować o swoim życiu, o tym, jak będzie wyglądało życie ich rodzin, ich społeczeństw. Kiedy widzą, że ten wpływ tracą, że nie mają realnego wpływu na losy Europy i świata, naturalnym odruchem jest sprzeciw wobec tej sytuacji. Myślę, że w tej izbie wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej przekonani, że europejska integracja to jedna z najlepszych idei w historii nie tylko Europy, ale i świata. Ale jeśli tego przekonania nie będą podzielać nasi obywatele, żadnej dalszej integracji po prostu nie będzie. Dlatego dalszy rozwój Unii musi uwzględniać ich głos. Innymi słowy, aby europejski projekt mógł iść naprzód, trzeba wzmocnić jego demokratyczną legitymację. Można nazywać to populizmem, ale prędzej czy później trzeba sobie zadać pytanie, czy odpowiedź na oczekiwania obywateli to rzeczywiście populizm? Czy może raczej istota demokracji? Europa doświadcza właśnie demokratycznego przebudzenia, które pokazuje, że musimy odnowić kontrakt społeczny, który stworzył ogromny sukces powojennej integracji. Ten kontrakt polegał na odbudowie poczucia bezpieczeństwa oraz polityce gospodarczej oferującej względny dobrobyt dla wszystkich. Dziś musimy aneksować ten kontrakt poprzez przywrócenie poczucia bezpieczeństwa i nadziei na to, że naszym dzieciom będzie żyło się lepiej niż nam samym. Tylko to może odbudować zaufanie do europejskiego projektu.
A więc, jak odpowiedzieć na to demokratyczne przebudzenie? Odpowiedzią jest wspólnota, która dostosowuje się do wyzwań współczesności, nie rezygnując jednocześnie z dotychczasowych obowiązków wobec swoich obywateli. Żeby sobie z tymi wszystkimi wyzwaniami poradzić, potrzebujemy zredefiniować równowagę między państwami narodowymi a współpracą na poziomie europejskim. Na tym właśnie powinna polegać +Unia Narodów 2.0+, wizja de Gaulle’a dostosowana do wyzwań współczesności. To jest wizja Unii, którą chce zaproponować Polska. W ramach takiej inteligentnej adaptacji proponujemy skupienie się przede wszystkim na trzech aspektach. Pierwszy to Unia 4.0, czyli Unia Europejska, jako forpoczta rewolucji przemysłowej i pogłębiony wspólny rynek. Drugi punkt to Unia bezpieczna, czyli zdająca sobie sprawę z geopolitycznych wyzwań przed nią stojących i gotowa odpowiadać na nie jednym, solidarnym głosem. I trzeci punkt to Unia obywatelska, czyli Unia społecznie wrażliwa, wspierająca swoich obywateli przed siłą globalnych korporacji. Unia solidarna. I teraz pokrótce omówię te trzy obszary.
Nie mam wątpliwości, że więcej współpracy potrzeba przede wszystkim w zakresie wyzwań zmieniającej się natury globalnej gospodarki. Unia powinna stawiać sobie ambitne cele i skupić się dziś na odważnym budżecie i dalszej integracji gospodarczej w ramach rynku wewnętrznego. Dokończenie budowy rynku wewnętrznego, wzrost produktywności, może dokonać się tylko poprzez wzrost konkurencji w ramach w pełni zintegrowanego rynku wewnętrznego. Według analizy Parlamentu Europejskiego tylko przez ostatnich czternaście lat, od momentu utworzenia rynku wewnętrznego, przyczynił się on do wzrostu PKB powyżej, Ceteris paribus, powyżej domniemanego wzrostu o dodatkowe dwieście pięćdziesiąt miliardów euro. Potrzebujemy więc więcej wspólnego rynku, zwłaszcza w usługach. Sektor usług jest odpowiedzialny za około siedemdziesiąt procent PKB Unii, a jednocześnie stanowi tylko dwadzieścia – dwadzieścia pięć procent handlu wewnątrzunijnego. Dyrektywa usługowa z 2006 roku potrzebuje zdecydowanej rewizji tak, żeby wreszcie urzeczywistnić swobodę świadczenia usług.
Ale nie będzie też naprawdę jednolitego wspólnego rynku bez dalszej ambitnej walki z nierównościami, bez aktywnej polityki spójności. Ta polityka nie jest jednostronną, bezzwrotną pomocą dla krajów niżej rozwiniętych. Polityka spójności to przede wszystkim inwestycja w rozwój wspólnego rynku, która przynosi olbrzymie korzyści handlowe również tym, którzy dziś najgłośniej domagają się jej ograniczenia. Zgodnie z unijnymi i naszymi obliczeniami około 70–75 procent eurocentów wraca z każdego euro do płatników netto w formie zamówień i zleceń. O podobnych proporcjach mówił niedawno komisarz Oettinger. Trzeba to powiedzieć jasno: próby ograniczenia polityki spójności to jest populizm i nie jest ważne, czy to populizm antyeuropejski, czy rzekomo proeuropejski, głoszony pod flagą unijną. Polityka spójności, ambitna walka z nierównościami to sytuacja win-win i dla krajów założycielskich Unii i dla wszystkich innych członków. Ta walka z nierównościami może dokonać się nie tylko poprzez transfery w ramach polityki spójności, ale także poprzez uszczelnienie naszych systemów podatkowych. Trzeba podjąć realną walkę z luką w podatku VAT, a także przeciwdziałać rajom podatkowym na poziomie Unii Europejskiej. Dochody z VAT to przecież również dochody Unii. Przypomnę, że z wyliczenia Komisji wynika, że straty w wyniku unikania opodatkowania wynoszą w Unii nawet do 200 miliardów euro rocznie, a nadużycia i straty w VAT to dodatkowe 150 miliardów euro rocznie. Jeśli to nie jest właśnie ten wielki afrykański słoń w pokoju +the elephant in the room+, to już nie wiem, co miałoby nim być.
W Polsce nam się udało. Poradziliśmy sobie z przestępcami wyłudzającymi zwrot podatku, z oszustami, którzy okradali naszych obywateli. Tych ludzi stać było na najlepsze kancelarie prawne, udawało im się przez lata przewlekać postępowania, ukrywać pieniądze, unikać odpowiedzialności, uciekać przed słabym wymiarem sprawiedliwości. Był zresztą ten wymiar sprawiedliwości wyjątkowo mało sprawny i pobłażliwy dla tych przestępców. W sądach zapadały wyroki skazujące na śmiesznie niskie kary, często w zawieszeniu. I zewsząd słyszeliśmy, że tak musi być, że z tym się nic nie da zrobić. A my właśnie pokazaliśmy, że się da. Przysporzyliśmy tym samym przychodów Unii Europejskiej i również Polsce, polskiemu społeczeństwu. Tylko trzeba było determinacji, określenia celu, do jakiego dążymy, a potem sprawnego działania, żeby to osiągnąć. To jest także nasza oferta dla Europy - skuteczne, sprawdzone w praktyce rozwiązania prawne. O tym często rozmawiamy na Radzie Europejskiej.
Państwo i społeczeństwo okradane przez bandytów, przez mafie, terrorystów, państwo bezskutecznie działającego aparatu sprawiedliwości było częściowo fikcyjne. My zaś od dwóch i pół roku pokazujemy, że skuteczne państwo może niemal zlikwidować skrajne ubóstwo u dzieci i młodzieży. To są nasze bardzo realne osiągnięcia społeczne. Niezbędne jest również, byśmy w ramach Unii Europejskiej bardzo ściśle współpracowali w obszarze unikania podatków, w tym digital tax i rajów podatkowych. Rano rozmawiałem z panem przewodniczącym Tajanim również o dochodach własnych Unii Europejskiej. Polska również wspiera tę ideę, którą większość europejskiego parlamentu również popiera, czyli dochody własne Unii Europejskiej. A więc niezbędne jest również ograniczenie rajów podatkowych. Te raje nie są wymierzone przeciw jednemu czy drugiemu krajowi. Ich istnienie zagraża całej naszej gospodarce. Pozwala, aby miliardy euro co roku wyciekały z naszych systemów podatkowych, aby te pieniądze nie trafiały do naszych obywateli. Tak, jak ścigamy podatkowych przestępców, którzy dopuszczają się działań na skalę indywidualną, tak razem musimy przeciwdziałać działaniom zorganizowanym, pozwalającym na systemową, a niekiedy nawet państwową nieuczciwość.
Nowoczesna gospodarka wymaga też nowego podejścia do prawa konkurencji. Wydaje się racjonalne, że na poziomie unijnym trzeba powołać europejski urząd antymonopolowy, uszyty bardziej na miarę wyzwań dzisiejszej gospodarki cyfrowej. Potrzeba też nowych reguł konkurencji, a być może nawet regulacji sektorowych dostosowanych do epoki cyfrowej. Czy Google i Facebook na przykład nie stały się dzisiaj elementami infrastruktury krytycznej, essential facilities, podobnie jak infrastruktura przesyłowa w energetyce? Żaden z nas na tej sali, a przede wszystkim żaden z naszych obywateli, nie wyobraża sobie codziennego funkcjonowania bez tych narzędzi. One są niezbędne dla funkcjonowania w nowoczesnym społeczeństwie cyfrowym i regulacje prawne muszą za tymi zmianami nadążać. Nowy plan inwestycyjny dla Europy, zaproponowany przez przewodniczącego Junckera, okazał się sukcesem. Wzrost gospodarczy przyspieszył, a na dzisiaj Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych wygenerował dodatkowe inwestycje w wysokości 300 miliardów euro. Ten fundusz nie powinien zostać rozwiązany w 2020 roku, lecz przekształcony w nowe, ambitne narzędzie.
Potrzeba dalszych inwestycji strategicznych wynika dzisiaj nie z potrzeby wychodzenia z kryzysu, ale z zapewnienia Europie konkurencyjności. Europejski Bank Inwestycyjny alarmuje, że Unia cierpi na chroniczny brak inwestycji infrastrukturalnych. Te wydatki są obecnie najniższe od wielu lat. Luka inwestycyjna to ponad 600 miliardów euro rocznie. Dopóki jej nie zapełnimy, nie będziemy w stanie konkurować z innymi globalnymi potęgami. Jednym z takich strategicznych celów jest europejska transformacja energetyczna, która wymaga połączenia konkurencyjności cen z geopolitycznym realizmem. Czego więc potrzeba? Inwestycji w innowacyjność przede wszystkim. Europa powinna stworzyć największy na świecie CleanTech Fund i mocniej postawić na prorynkowe mechanizmy zwiększania racjonalności transformacji energetycznej dla europejskich firm i obywateli. Przecież konkurencyjne ceny energii są kluczowe dla konkurencyjności narodowych gospodarek.
Droga obrana przez Unię Europejską wiodąca do gospodarki niskoemisyjnej, a kiedyś może nawet zeroemisyjnej, jest z pewnością drogą słuszną. To droga do czystego środowiska i lepszego stanu zdrowia naszych obywateli. W Polsce świetnie zdajemy sobie sprawę z wagi tych wyzwań. Dlatego w tym roku podjęliśmy zdecydowaną walkę ze smogiem i wprowadzamy pakiet rozwiązań, które zagwarantują polepszenie stanu powietrza. Jednakże, stawiając przed Unią kolejne cele redukcyjne, musimy pamiętać o tym, że nasze państwa startują z kompletnie różnego poziomu. Do czasu transformacji gospodarczej w 89 roku polska gospodarka opierała się na przemyśle ciężkim i energetyce węglowej. Mimo to, Polska poniosła ogromny wysiłek, redukując zgodnie z protokołem z Kioto poziom emisji CO2 aż o trzydzieści procent przy naszym zobowiązaniu do pięciu procent. Przekroczyliśmy sześciokrotnie nasz cel. Polska jest gotowa i chce uczestniczyć w europejskiej transformacji energetycznej. Musi ona jednak opierać się na równości szans i w większym stopniu uwzględniać różnice pomiędzy naszymi gospodarkami oraz wspierać wysiłki państw różnymi instrumentami.
Polska przez lata nie miała możliwości przestawienia swojej energetyki na gaz ziemny, gdyż mogła pozyskiwać ten surowiec tylko z jednego kierunku - z Rosji. Tym samym wszelkie próby zwiększenia zużycia błękitnego paliwa prowadziłyby do zachwiania naszego bezpieczeństwa. Wszystkie nasze wysiłki w Europie Centralnej mogą być jednak przekreślone przez Nord Stream 2, który - trzeba to sobie jasno powiedzieć - nie jest projektem gospodarczym, tylko projektem politycznym. Unia Europejska nie potrzebuje Nord Stream 2, który zwiększa ryzyko destabilizacji Europy Środkowej i daje Rosji bardzo silne narzędzia wpływu nie tylko na europejską gospodarkę, ale i na europejską politykę.
A więc przemysł przyszłości zadecyduje o rzeczywistości globalnej gospodarki. Sztuczna inteligencja, machine learning, Big Data, przemysł 4.0 to są drogi, które mogą dać nowy impuls naszej gospodarce, jak silnik spalinowy odegrał ogromną rolę w industrializacji Zachodu.
Dzięki współpracy europejskiej udało się zbudować Airbus’a, który jest dziś globalnym liderem - obok Boeinga – w produkcji samolotów. Czas na nowe wspólne projekty w zakresie technologii. Polska chce odważnie brać udział w takich projektach. Dziś takim wehikułem reindustrializacyjnym na miarę XXI wieku może być elektromobilność. Ten rozwój jest już dynamiczny, ale wymaga bardziej istotnego wsparcia ze strony naszych krajów. Dziś nadal tylko około 1,5 procent samochodów w Europie to samochody elektryczne. Jeśli naprawdę chcemy zmniejszać emisję CO2 w naszej gospodarce, musimy wykonać tu zdecydowany krok naprzód. To nie science fiction, żeby za dziesięć lat na przykład ok. 25 czy 30 proc. samochodów było samochodami elektrycznymi w Unii Europejskiej. Jeśli chcemy też, żeby te wszystkie technologie przyszłości mogły się rozwijać, musimy kontynuować budowę unii rynków kapitałowych; rynków kapitałowych zwłaszcza dla małych i średnich firm. Polska wspiera ten kierunek rozwoju rynku. Wzrost gospodarczy, wygenerowany dzięki inteligentnej adaptacji europejskiej gospodarki, wzmocni zaufanie do projektu europejskiego.
Wspomniałem wcześniej, że drugim punktem powinien być filar europejskiego bezpieczeństwa; drugim filarem, drugą częścią tego kontraktu musi być bezpieczeństwo. Ostatnie lata były okresem wyjątkowego wzmożenia geopolitycznych zagrożeń, takich jak terroryzm, czy rosyjska wojna hybrydowa na Ukrainie i nie tylko, ingerencja w procesy demokratyczne państw Zachodu, a nawet bezpośrednie ataki na mieszkańców Unii - wszyscy pamiętamy Salisbury albo destabilizację w Syrii. Agresja Rosji na Ukrainę zachwiała architekturą bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej, ale była też częścią większego planu destabilizacji Zachodu. Kilka lat wcześniej celem podobnego ataku stała się przecież Gruzja. To wyraźnie pokazuje, że działania Rosji nie są przypadkiem, ale elementem z góry założonej strategii. Jedyną winą tych państw był wybór europejskiego modelu gospodarczego i politycznego. To pokazuje, że bezpieczeństwo wschodniego partnerstwa Europy jest sprawą całej Unii, w tym samym stopniu, co bezpieczeństwo naszego południowego sąsiedztwa. W naszym najlepiej pojętym interesie jest pokój i stabilny rozwój naszych granic. Dlatego Unia musi reagować wszystkimi dostępnymi środkami.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To zaszczyt dla mnie, jako premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej móc przemawiać tutaj dziś w Strasburgu, móc przedstawiać polski punkt widzenia na najważniejsze wyzwania stojące przed Unią Europejską
— mówił w Strasburgu premier Mateusz Morawiecki.
W środę w siedzibie Parlamentu Europejskiego odbyła się debata dotycząca przyszłości Unii Europejskiej, której głównym mówcą był premier Mateusz Morawiecki. Podkreślał on m.in., że Unia targana w ostatnich latach kilkoma kryzysami, znalazła się na zakręcie, na którym musi ponownie wsłuchać się w głos swych obywateli. W swoim wystąpieniu krytykował też plany ograniczenia finansowania polityki spójności.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zakończyła się debata o UE. Morawiecki: Gdyby nie Żelazna Kurtyna, Polska również byłaby założycielem Wspólnot Europejskich
CZYTAJ TAKŻE: TOP 10 fragmentów wystąpienia premiera Morawieckiego w Strasburgu: „Projekt europejski potrzebuje nowego otwarcia”
PONIŻEJ PUBLIKUJEMY CAŁE PRZEMÓWIENIE PREMIERA MATEUSZA MORAWIECKIEGO:
„Szanowny panie przewodniczący Antonio Tajani, (…) szanowny panie przewodniczący Valdis Dombrovskis, szanowne panie posłanki, szanowni panowie posłowie, szanowni państwo. To zaszczyt dla mnie, jako premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej móc przemawiać tutaj dziś w Strasburgu, móc przedstawiać polski punkt widzenia na najważniejsze wyzwania stojące przed Unią Europejską. To również zaszczyt przemawiać tu, w Parlamencie Europejskim, który spośród wszystkich instytucji Unii Europejskiej w największym stopniu odzwierciedla głos jej obywateli, wyrażony w demokratycznych wyborach. Parlament Europejski jest ważnym miejscem dla funkcjonowania Unii, nie tylko jako instytucja mająca ogromny wpływ na kształt unijnego prawa, ale również forum, gdzie prowadzona jest dyskusja o decyzjach, które wyznaczą kierunki integracji europejskiej w najbliższych latach.
Polska obchodzi w tym roku pięćset pięćdziesiątą rocznicę zwołania pierwszego Sejmu i stulecie odzyskania niepodległości, kiedy też jako jeden z pierwszych krajów na świecie przyznaliśmy pełne prawa demokratyczne dla kobiet. To pokazuje, jak głęboko w polskiej kulturze politycznej zakorzeniona jest idea parlamentaryzmu, demokracji i rządów prawa. To właśnie parlamenty narodowe są wyrazem głosu suwerena i żywym symbolem demokracji. Dyskusja o przyszłości Europy jest jedną z najważniejszych debat, które stoją przed nami. Zwłaszcza, kiedy obchodzimy setną rocznicę zakończenia pierwszej wojny światowej, od której zaczęła się trudna historia dwudziestowiecznej Europy. To właśnie po kataklizmie dwóch wojen światowych i niewyobrażalnych zbrodniach ludobójstwa wolne narody Europy podjęły ponad sześćdziesiąt lat temu historyczną decyzję o rozpoczęciu integracji, żeby, pomimo dzielących nas różnic, poszukać tego, co łączy. Gdyby nie żelazna kurtyna i tragiczny podział Europy po II wojnie światowej, Polska również byłaby założycielem wspólnot europejskich, zgodnie z wolą polskiego rządu na uchodźctwie. Tamten podział postawił polskie społeczeństwo poza nawiasem pierwszej fali integracji europejskiej, ale również poza nawiasem zrównoważonego rozwoju. Dlatego dziś tym bardziej, jako pełnoprawny członek Unii, chcemy jak najmocniej wpisać się w poszukiwanie konstruktywnego programu dla naszego kontynentu. Jak każdy naród Europy, mamy wobec niej swoje oczekiwania, ale też mamy wiele do zaoferowania.
Nie sposób zrozumieć ciągłości i istoty Europy bez uznania jej greckich, rzymskich i w końcu judeochrześcijańskich korzeni. Bez chrześcijaństwa europejska różnorodność nigdy nie osiągnęłaby tak dziś cenionego, szczególnie w tej izbie, poczucia uniwersalizmu, jedności w różnorodności. Ta dewiza naszej Unii to nie są tylko puste słowa. Nasze narody zostały ukształtowane przez setki lat poprzez swoją kulturę i instytucje. Uszanowanie tych narodowych tożsamości jest fundamentem zaufania w Unii. Pluralizm konstytucyjny, wpisany w artykuł czwarty Traktatu, jest ogromną wartością i każdy kraj w Unii ma prawo do kształtowania swojego systemu prawnego, zgodnie ze swoimi tradycjami. Dla mnie idea europejska zawsze była polską racją stanu. Zarówno, gdy jako młody chłopak uczestniczyłem w antykomunistycznej opozycji, walcząc o wolność i demokrację, jak i wtedy, gdy jako dyrektor do spraw negocjacji akcesyjnych w Komitecie Integracji Europejskiej w latach dziewięćdziesiątych pracowałem nad wejściem Polski do Unii. Dzisiaj, pomimo prawie trzydziestu lat od upadku komunizmu, wciąż jesteśmy w trudnym procesie zszywania europejskiego doświadczenia, europejskiej pamięci. Dzielące nas różnice nie mogą jednak przesłaniać wspólnego celu, jakim jest bezpieczeństwo naszych obywateli i rozwój ekonomiczny.
Szanowne panie i panowie posłowie. Unia Europejska w ostatnich latach zmaga się z egzystencjalnymi kryzysami: kryzys bankowy, kryzys finansowy, kryzys strefy euro, kryzys migracyjny, Brexit, czy agresywna polityka Rosji, pięć przegranych referendów wspólnotowych w ostatnich latach, a także zmiana krajobrazu politycznego w państwach europejskich. To wszystko są dowody, że projekt europejski potrzebuje nowego otwarcia. Niektórzy twierdzą, że Unia zawsze przechodzi jakiś kryzys, że każda zmiana traktatów jest rezultatem takiego czy innego przesilenia. Nasza dzisiejsza sytuacja wydaje się być jednak wyjątkowa, inna niż w latach sześćdziesiątych, czy osiemdziesiątych, czy w pierwszej dekadzie tego wieku. A to ze względu na to, że mamy do czynienia nie z jednym kryzysem, ale z wieloma skumulowanymi kryzysami jednocześnie. Odpowiedź na nie musi więc opierać się na jak najlepszym zrozumieniu okoliczności, w jakich się znaleźliśmy. Wszyscy widzimy, że wielu Europejczyków nie okazuje już dziś entuzjazmu wobec integracji. Część z nich okazuje otwarty sprzeciw. Możemy się na to oburzać, możemy zamykać oczy i udawać, że to tylko margines, ale to nie zmieni rzeczywistości - to nie jest margines. To jest realny sygnał, że popełniliśmy błędy i okazja, żeby te błędy naprawić. Zamiast załamywania rąk nad groźnym populizmem, powinniśmy więc raczej zastanowić się, dlaczego doszło do takich sytuacji, że tak wielu Europejczykom nie podoba się kierunek, w jakim od lat podąża Unia.
Odpowiedź na to pytanie była udzielana wielokrotnie i na różne sposoby, ale myślę, że najbardziej trafna jest ta, która stała u źródła wszystkich wielkich przemian w naszej historii. Ludzie mają w sobie gen wolności i chcą sami decydować o swoim życiu, o tym, jak będzie wyglądało życie ich rodzin, ich społeczeństw. Kiedy widzą, że ten wpływ tracą, że nie mają realnego wpływu na losy Europy i świata, naturalnym odruchem jest sprzeciw wobec tej sytuacji. Myślę, że w tej izbie wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej przekonani, że europejska integracja to jedna z najlepszych idei w historii nie tylko Europy, ale i świata. Ale jeśli tego przekonania nie będą podzielać nasi obywatele, żadnej dalszej integracji po prostu nie będzie. Dlatego dalszy rozwój Unii musi uwzględniać ich głos. Innymi słowy, aby europejski projekt mógł iść naprzód, trzeba wzmocnić jego demokratyczną legitymację. Można nazywać to populizmem, ale prędzej czy później trzeba sobie zadać pytanie, czy odpowiedź na oczekiwania obywateli to rzeczywiście populizm? Czy może raczej istota demokracji? Europa doświadcza właśnie demokratycznego przebudzenia, które pokazuje, że musimy odnowić kontrakt społeczny, który stworzył ogromny sukces powojennej integracji. Ten kontrakt polegał na odbudowie poczucia bezpieczeństwa oraz polityce gospodarczej oferującej względny dobrobyt dla wszystkich. Dziś musimy aneksować ten kontrakt poprzez przywrócenie poczucia bezpieczeństwa i nadziei na to, że naszym dzieciom będzie żyło się lepiej niż nam samym. Tylko to może odbudować zaufanie do europejskiego projektu.
A więc, jak odpowiedzieć na to demokratyczne przebudzenie? Odpowiedzią jest wspólnota, która dostosowuje się do wyzwań współczesności, nie rezygnując jednocześnie z dotychczasowych obowiązków wobec swoich obywateli. Żeby sobie z tymi wszystkimi wyzwaniami poradzić, potrzebujemy zredefiniować równowagę między państwami narodowymi a współpracą na poziomie europejskim. Na tym właśnie powinna polegać +Unia Narodów 2.0+, wizja de Gaulle’a dostosowana do wyzwań współczesności. To jest wizja Unii, którą chce zaproponować Polska. W ramach takiej inteligentnej adaptacji proponujemy skupienie się przede wszystkim na trzech aspektach. Pierwszy to Unia 4.0, czyli Unia Europejska, jako forpoczta rewolucji przemysłowej i pogłębiony wspólny rynek. Drugi punkt to Unia bezpieczna, czyli zdająca sobie sprawę z geopolitycznych wyzwań przed nią stojących i gotowa odpowiadać na nie jednym, solidarnym głosem. I trzeci punkt to Unia obywatelska, czyli Unia społecznie wrażliwa, wspierająca swoich obywateli przed siłą globalnych korporacji. Unia solidarna. I teraz pokrótce omówię te trzy obszary.
Nie mam wątpliwości, że więcej współpracy potrzeba przede wszystkim w zakresie wyzwań zmieniającej się natury globalnej gospodarki. Unia powinna stawiać sobie ambitne cele i skupić się dziś na odważnym budżecie i dalszej integracji gospodarczej w ramach rynku wewnętrznego. Dokończenie budowy rynku wewnętrznego, wzrost produktywności, może dokonać się tylko poprzez wzrost konkurencji w ramach w pełni zintegrowanego rynku wewnętrznego. Według analizy Parlamentu Europejskiego tylko przez ostatnich czternaście lat, od momentu utworzenia rynku wewnętrznego, przyczynił się on do wzrostu PKB powyżej, Ceteris paribus, powyżej domniemanego wzrostu o dodatkowe dwieście pięćdziesiąt miliardów euro. Potrzebujemy więc więcej wspólnego rynku, zwłaszcza w usługach. Sektor usług jest odpowiedzialny za około siedemdziesiąt procent PKB Unii, a jednocześnie stanowi tylko dwadzieścia – dwadzieścia pięć procent handlu wewnątrzunijnego. Dyrektywa usługowa z 2006 roku potrzebuje zdecydowanej rewizji tak, żeby wreszcie urzeczywistnić swobodę świadczenia usług.
Ale nie będzie też naprawdę jednolitego wspólnego rynku bez dalszej ambitnej walki z nierównościami, bez aktywnej polityki spójności. Ta polityka nie jest jednostronną, bezzwrotną pomocą dla krajów niżej rozwiniętych. Polityka spójności to przede wszystkim inwestycja w rozwój wspólnego rynku, która przynosi olbrzymie korzyści handlowe również tym, którzy dziś najgłośniej domagają się jej ograniczenia. Zgodnie z unijnymi i naszymi obliczeniami około 70–75 procent eurocentów wraca z każdego euro do płatników netto w formie zamówień i zleceń. O podobnych proporcjach mówił niedawno komisarz Oettinger. Trzeba to powiedzieć jasno: próby ograniczenia polityki spójności to jest populizm i nie jest ważne, czy to populizm antyeuropejski, czy rzekomo proeuropejski, głoszony pod flagą unijną. Polityka spójności, ambitna walka z nierównościami to sytuacja win-win i dla krajów założycielskich Unii i dla wszystkich innych członków. Ta walka z nierównościami może dokonać się nie tylko poprzez transfery w ramach polityki spójności, ale także poprzez uszczelnienie naszych systemów podatkowych. Trzeba podjąć realną walkę z luką w podatku VAT, a także przeciwdziałać rajom podatkowym na poziomie Unii Europejskiej. Dochody z VAT to przecież również dochody Unii. Przypomnę, że z wyliczenia Komisji wynika, że straty w wyniku unikania opodatkowania wynoszą w Unii nawet do 200 miliardów euro rocznie, a nadużycia i straty w VAT to dodatkowe 150 miliardów euro rocznie. Jeśli to nie jest właśnie ten wielki afrykański słoń w pokoju +the elephant in the room+, to już nie wiem, co miałoby nim być.
W Polsce nam się udało. Poradziliśmy sobie z przestępcami wyłudzającymi zwrot podatku, z oszustami, którzy okradali naszych obywateli. Tych ludzi stać było na najlepsze kancelarie prawne, udawało im się przez lata przewlekać postępowania, ukrywać pieniądze, unikać odpowiedzialności, uciekać przed słabym wymiarem sprawiedliwości. Był zresztą ten wymiar sprawiedliwości wyjątkowo mało sprawny i pobłażliwy dla tych przestępców. W sądach zapadały wyroki skazujące na śmiesznie niskie kary, często w zawieszeniu. I zewsząd słyszeliśmy, że tak musi być, że z tym się nic nie da zrobić. A my właśnie pokazaliśmy, że się da. Przysporzyliśmy tym samym przychodów Unii Europejskiej i również Polsce, polskiemu społeczeństwu. Tylko trzeba było determinacji, określenia celu, do jakiego dążymy, a potem sprawnego działania, żeby to osiągnąć. To jest także nasza oferta dla Europy - skuteczne, sprawdzone w praktyce rozwiązania prawne. O tym często rozmawiamy na Radzie Europejskiej.
Państwo i społeczeństwo okradane przez bandytów, przez mafie, terrorystów, państwo bezskutecznie działającego aparatu sprawiedliwości było częściowo fikcyjne. My zaś od dwóch i pół roku pokazujemy, że skuteczne państwo może niemal zlikwidować skrajne ubóstwo u dzieci i młodzieży. To są nasze bardzo realne osiągnięcia społeczne. Niezbędne jest również, byśmy w ramach Unii Europejskiej bardzo ściśle współpracowali w obszarze unikania podatków, w tym digital tax i rajów podatkowych. Rano rozmawiałem z panem przewodniczącym Tajanim również o dochodach własnych Unii Europejskiej. Polska również wspiera tę ideę, którą większość europejskiego parlamentu również popiera, czyli dochody własne Unii Europejskiej. A więc niezbędne jest również ograniczenie rajów podatkowych. Te raje nie są wymierzone przeciw jednemu czy drugiemu krajowi. Ich istnienie zagraża całej naszej gospodarce. Pozwala, aby miliardy euro co roku wyciekały z naszych systemów podatkowych, aby te pieniądze nie trafiały do naszych obywateli. Tak, jak ścigamy podatkowych przestępców, którzy dopuszczają się działań na skalę indywidualną, tak razem musimy przeciwdziałać działaniom zorganizowanym, pozwalającym na systemową, a niekiedy nawet państwową nieuczciwość.
Nowoczesna gospodarka wymaga też nowego podejścia do prawa konkurencji. Wydaje się racjonalne, że na poziomie unijnym trzeba powołać europejski urząd antymonopolowy, uszyty bardziej na miarę wyzwań dzisiejszej gospodarki cyfrowej. Potrzeba też nowych reguł konkurencji, a być może nawet regulacji sektorowych dostosowanych do epoki cyfrowej. Czy Google i Facebook na przykład nie stały się dzisiaj elementami infrastruktury krytycznej, essential facilities, podobnie jak infrastruktura przesyłowa w energetyce? Żaden z nas na tej sali, a przede wszystkim żaden z naszych obywateli, nie wyobraża sobie codziennego funkcjonowania bez tych narzędzi. One są niezbędne dla funkcjonowania w nowoczesnym społeczeństwie cyfrowym i regulacje prawne muszą za tymi zmianami nadążać. Nowy plan inwestycyjny dla Europy, zaproponowany przez przewodniczącego Junckera, okazał się sukcesem. Wzrost gospodarczy przyspieszył, a na dzisiaj Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych wygenerował dodatkowe inwestycje w wysokości 300 miliardów euro. Ten fundusz nie powinien zostać rozwiązany w 2020 roku, lecz przekształcony w nowe, ambitne narzędzie.
Potrzeba dalszych inwestycji strategicznych wynika dzisiaj nie z potrzeby wychodzenia z kryzysu, ale z zapewnienia Europie konkurencyjności. Europejski Bank Inwestycyjny alarmuje, że Unia cierpi na chroniczny brak inwestycji infrastrukturalnych. Te wydatki są obecnie najniższe od wielu lat. Luka inwestycyjna to ponad 600 miliardów euro rocznie. Dopóki jej nie zapełnimy, nie będziemy w stanie konkurować z innymi globalnymi potęgami. Jednym z takich strategicznych celów jest europejska transformacja energetyczna, która wymaga połączenia konkurencyjności cen z geopolitycznym realizmem. Czego więc potrzeba? Inwestycji w innowacyjność przede wszystkim. Europa powinna stworzyć największy na świecie CleanTech Fund i mocniej postawić na prorynkowe mechanizmy zwiększania racjonalności transformacji energetycznej dla europejskich firm i obywateli. Przecież konkurencyjne ceny energii są kluczowe dla konkurencyjności narodowych gospodarek.
Droga obrana przez Unię Europejską wiodąca do gospodarki niskoemisyjnej, a kiedyś może nawet zeroemisyjnej, jest z pewnością drogą słuszną. To droga do czystego środowiska i lepszego stanu zdrowia naszych obywateli. W Polsce świetnie zdajemy sobie sprawę z wagi tych wyzwań. Dlatego w tym roku podjęliśmy zdecydowaną walkę ze smogiem i wprowadzamy pakiet rozwiązań, które zagwarantują polepszenie stanu powietrza. Jednakże, stawiając przed Unią kolejne cele redukcyjne, musimy pamiętać o tym, że nasze państwa startują z kompletnie różnego poziomu. Do czasu transformacji gospodarczej w 89 roku polska gospodarka opierała się na przemyśle ciężkim i energetyce węglowej. Mimo to, Polska poniosła ogromny wysiłek, redukując zgodnie z protokołem z Kioto poziom emisji CO2 aż o trzydzieści procent przy naszym zobowiązaniu do pięciu procent. Przekroczyliśmy sześciokrotnie nasz cel. Polska jest gotowa i chce uczestniczyć w europejskiej transformacji energetycznej. Musi ona jednak opierać się na równości szans i w większym stopniu uwzględniać różnice pomiędzy naszymi gospodarkami oraz wspierać wysiłki państw różnymi instrumentami.
Polska przez lata nie miała możliwości przestawienia swojej energetyki na gaz ziemny, gdyż mogła pozyskiwać ten surowiec tylko z jednego kierunku - z Rosji. Tym samym wszelkie próby zwiększenia zużycia błękitnego paliwa prowadziłyby do zachwiania naszego bezpieczeństwa. Wszystkie nasze wysiłki w Europie Centralnej mogą być jednak przekreślone przez Nord Stream 2, który - trzeba to sobie jasno powiedzieć - nie jest projektem gospodarczym, tylko projektem politycznym. Unia Europejska nie potrzebuje Nord Stream 2, który zwiększa ryzyko destabilizacji Europy Środkowej i daje Rosji bardzo silne narzędzia wpływu nie tylko na europejską gospodarkę, ale i na europejską politykę.
A więc przemysł przyszłości zadecyduje o rzeczywistości globalnej gospodarki. Sztuczna inteligencja, machine learning, Big Data, przemysł 4.0 to są drogi, które mogą dać nowy impuls naszej gospodarce, jak silnik spalinowy odegrał ogromną rolę w industrializacji Zachodu.
Dzięki współpracy europejskiej udało się zbudować Airbus’a, który jest dziś globalnym liderem - obok Boeinga – w produkcji samolotów. Czas na nowe wspólne projekty w zakresie technologii. Polska chce odważnie brać udział w takich projektach. Dziś takim wehikułem reindustrializacyjnym na miarę XXI wieku może być elektromobilność. Ten rozwój jest już dynamiczny, ale wymaga bardziej istotnego wsparcia ze strony naszych krajów. Dziś nadal tylko około 1,5 procent samochodów w Europie to samochody elektryczne. Jeśli naprawdę chcemy zmniejszać emisję CO2 w naszej gospodarce, musimy wykonać tu zdecydowany krok naprzód. To nie science fiction, żeby za dziesięć lat na przykład ok. 25 czy 30 proc. samochodów było samochodami elektrycznymi w Unii Europejskiej. Jeśli chcemy też, żeby te wszystkie technologie przyszłości mogły się rozwijać, musimy kontynuować budowę unii rynków kapitałowych; rynków kapitałowych zwłaszcza dla małych i średnich firm. Polska wspiera ten kierunek rozwoju rynku. Wzrost gospodarczy, wygenerowany dzięki inteligentnej adaptacji europejskiej gospodarki, wzmocni zaufanie do projektu europejskiego.
Wspomniałem wcześniej, że drugim punktem powinien być filar europejskiego bezpieczeństwa; drugim filarem, drugą częścią tego kontraktu musi być bezpieczeństwo. Ostatnie lata były okresem wyjątkowego wzmożenia geopolitycznych zagrożeń, takich jak terroryzm, czy rosyjska wojna hybrydowa na Ukrainie i nie tylko, ingerencja w procesy demokratyczne państw Zachodu, a nawet bezpośrednie ataki na mieszkańców Unii - wszyscy pamiętamy Salisbury albo destabilizację w Syrii. Agresja Rosji na Ukrainę zachwiała architekturą bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej, ale była też częścią większego planu destabilizacji Zachodu. Kilka lat wcześniej celem podobnego ataku stała się przecież Gruzja. To wyraźnie pokazuje, że działania Rosji nie są przypadkiem, ale elementem z góry założonej strategii. Jedyną winą tych państw był wybór europejskiego modelu gospodarczego i politycznego. To pokazuje, że bezpieczeństwo wschodniego partnerstwa Europy jest sprawą całej Unii, w tym samym stopniu, co bezpieczeństwo naszego południowego sąsiedztwa. W naszym najlepiej pojętym interesie jest pokój i stabilny rozwój naszych granic. Dlatego Unia musi reagować wszystkimi dostępnymi środkami.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/402537-cale-przemowienie-premiera-morawieckiego-w-strasburgu