Warto sobie uświadomić z jaką maniakalną zaciekłością obóz III RP atakuje ten właśnie element: ochronę Jarosława Kaczyńskiego.
Zaledwie w październiku ubiegłego roku alarmowałem: Po artykule u Michnika. MSWiA musi PILNIE zwiększyć ochronę Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ktoś wącha, co można zrobić
Przypomnę: dziennik Michnika zaatakował policję za to, że w otoczeniu domu lidera formacji rządzącej Polską, którego próbowano już w przeszłości zabić, którego śp. brat, prezydent Rzeczypospolitej, poległ w Smoleńsku, pojawiają się patrole policyjne. Cały artykuł miał jednak i taki skutek, mam nadzieję iż nieświadomie realizowany, że ewentualny zamachowiec dostawał dość jasne instrukcje gdzie i jak pójść.
Poza tym mamy dziesiątki okładek tabloidów i szczujące teksty w gazetach politycznych. Jak się nie daje od strony kosztów policyjnych, to drąży się od strony wydatków Prawa i Sprawiedliwości. Jak to zawodzi, to uderza się, w kwestie rzekomej wygody związanej z koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa.
Wszystko się niektórym z ochroną kojarzy. Mamy rocznicę tragedii smoleńskiej - wałkuje się ochronę Kaczyńskiego. Rozmawiamy o subwencjach i dotacjach - pojawia się ochrona. Jest dyskusja o nagrodach - i tak kończy się na ochronie lidera PiS. Najnowszy przykład, szczególnie moralnie nieprzyjemny, to wpis internetowy Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która swoją karierę zawdzięcza temu człowiekowi, a dziś o jego ochronie wyraża się tak:
„Jest oczekiwanie daleko idącej skromności w życiu publicznym” powiedział facet, którego poczucie komfortu kosztuje 1,5 mln zł rocznie, od 20 lat jest wożony samochodem (dwóch kierowców),w ciągu 10 lat był sklepie raz, w czasie kampanii wyborczej (ustawka).
Notuję to dokładnie dla potomności. Jestem pewien, że któregoś dnia pani Kluzik obudzi się i dojdzie do wniosku, że jej słowa o „poczuciu komfortu” w odniesieniu do polityka realnie zagrożonego zabójstwem, są jednak haniebne i wpis zostanie skasowany.
A przecież logicznie rzecz biorąc, ochrona polityka tak zagrożonego jest naturalnym obowiązkiem państwa polskiego. Bo właściwie,czego oni od Jarosława Kaczyńskiego i osób, które mu dziś ochronę zapewniają, chcą?
Ma być wystawiony na ataki jakiegoś oszalałego z nienawiści do PiS nożownika, być może, jak morderca z Łodzi, byłego członka PO? Mamy sobie pograć w ruletkę z obcym imperium, by sprawdzić, czy po zabójstwach w Londynie i u nas się poważą? Mamy sprawdzić w praktyce czy Smoleńsk to nie był wypadek?
No niech powiedzą, jak sobie wyobrażają zdjęcie tego „poczucia komfortu”?
Moja teza tej przeciwna: ochrona lidera Prawa i Sprawiedliwości jest, jak na skalę zagrożenia, absolutnie minimalna i powinna być potraktowana jeszcze poważniej.
Źli ludzie najwyraźniej liczą na to, że presją i wulgarnymi atakami doprowadzą do tego iż w jakiś sposób Smoleńsk zostanie „dokończony”. To marzenie, tak mocno formułowane w 2010 roku, nie zostało porzucone.
Nie można im na to pozwolić. Choć fakt, że taki tekst trzeba pisać w rocznicę kwietniowej narodowej tragedii, która poza wszystkim była też wynikiem zaszczuwania śp. prezydenta przez inne ośrodki ówczesnej władzy i media, jest gorzką refleksją.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/389293-za-atakami-na-i-tak-minimalna-ochrone-lidera-pis-kryje-sie-marzenie-o-jakims-dokonczeniu-smolenska