Przeciwko Polsce prowadzona jest skoordynowana akcja dyfamacyjna. Przedstawiciele klasy politycznej muszą sobie wreszcie zdać sprawę z tego, że nie istnieją przypadki w tej materii. Przeciwnik, aby dotrzeć z antypolskim komunikatem, wykorzystuje kod kulturowy odbiorców w Europie Zachodniej i Ameryce. Podobnie nasza akcja przeciwdziałania musi być prowadzona w sposób skoordynowany i w kodzie (idiomie) kulturowym adresata. Tak więc - potrzeba skoordynowanej akcji obserwacyjnej oraz skoordynowanego przeciwdziałania i akcji anty-dezinformacyjnej.
Od wyborów parlamentarnych w 2015 roku trwa agresywna ofensywa propagandowa przeciwko demokratycznie wybranemu rządowi polskiemu, podważająca reputację partii rządzącej w kraju i za granicą. Polityka informacyjna prowadząca do zrównoważenia i neutralizacji dominującej fałszywej antyrządowej narracji i umożliwiająca skuteczne zarządzanie percepcją jest nie tylko kwestią odkłamania niemal dwóch lat fałszywych doniesień medialnych, ale przede wszystkim sprawą bezpieczeństwa narodowego.
W niepewnym świecie z coraz mniej stabilnymi granicami państwowymi, kraj przedstawiany jako moralnie skompromitowany traci zaufanie państw sprzymierzonych i ryzykuje izolację polityczną. Tym samym staje się on państwem zagrożonym. Nasza historia pokazuje, iż kampania dezinformacyjna skutecznie oczerniająca wizerunek Polski poważnie wpływa na opinię publiczną i jest w stanie podważyć zobowiązania sojuszników w stosunku do niepodległości kraju i osłabić ich poczucie lojalności – mieliśmy tego dowodny przykład po Jałcie i Poczdamie. Współcześnie mimo członkostwa Polski w NATO i Unii Europejskiej, za suwerenność i terytorialną integralność „faszystowskiego” kraju (a tak przedstawiana jest Polska) niekoniecznie warto walczyć. Dlatego też wdrożenie strategii komunikacji i prowadzenie zarówno wewnętrznej jak i zagranicznej polityki informacyjnej w celu ochrony wizerunku kraju i zarządzania jego percepcją jest centralnym aspektem polityki zagranicznej i obronnej państwa.
Miażdżące zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach 2015 roku i dojście do władzy sił antykomunistycznych w Polsce doprowadziło w krajowych i zagranicznych mediach do bezprecedensowego ataku na demokratycznie wybrany rząd polski. Na niespotykaną dotąd skalę, z wyjątkową werbalną wrogością i wysokim stopniem koordynacji przeprowadzana jest niesłabnąca, dobrze zorganizowana i wyjątkowo skuteczna międzynarodowa kampania dezinformacyjna, której udaje się podważać prawomocność rządu w oczach opinii publicznej.
Po ośmiu latach u władzy, nie przyjmując do wiadomości porażki wyborczej opozycja natychmiast w pełni wykorzystała swoje rozległe kontakty w mediach międzynarodowych, wśród przychylnie ustosunkowanego przywództwa Rady Europejskiej oraz w polskim korpusie dyplomatycznym w USA i krajach EU i przystąpiła do dyskredytowania partii rządzącej poprzez agresywną - i skuteczną - politykę informacyjną. Od chwili wyborów, Polska jest konsekwentnie i przekonywująco przedstawiana w mediach zachodnich jako kraj autorytarny – „stalinowski”, „putinowski”, „neo-bolszewicki”, czy też „faszystowski”, w którym demokracja jest zagrożona, a rząd rzekomo rujnuje zasady społeczeństwa obywatelskiego niszcząc Konstytucję, niezależny system sądownictwa i wolność słowa.
Doniesienia na temat „najbardziej prawicowego parlamentu w Europie” lub „niebezpiecznego zwrotu Polski na prawo” po raz pierwszy pojawiły się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 2015 roku i zanim został utworzony nowy rząd. Wyraźnie to pokazuje prężną organizację opozycji, realizację w kraju i za granicą programu polityki informacyjnej przygotowanego na wypadek przegrania wyborów demokratycznych w Polsce. Te negatywne doniesienia rozprzestrzeniane w nowych i tradycyjnych mediach po obu stronach Atlantyku są od ponad dwóch lat nieprzerwanie publikowane pod podobnymi nagłówkami. Skrupulatnie wyreżyserowane protesty antyrządowe, profesjonalnie zaprojektowane logo opozycyjne, flagi i transparenty gotowe od chwili klęski wyborczej - przyciągają entuzjastyczną uwagę mediów od chwili „spontanicznego” powstania opozycji w ciągu 48 godzin od ogłoszenia nowego gabinetu.
Daleka jednak od spontaniczności, międzynarodowa opozycja udowadnia ciągle swoimi akcjami, że jest przemyślaną i dobrze dofinansowaną organizacją polityczną, jakby alternatywnym rządem powołanym nie w wyniku wyborów, lecz protestów, z własnym budżetem, ministrami, biurami, przedstawicielami, zjazdami, rzecznikami prasowymi i korpusem dyplomatycznym w miastach Europy i USA.
Ataki, które prowadzą uzbrojoną narracją na demokratycznie wybranych reprezentantów narodu polskiego są precyzyjnie dopasowane do wrażliwości politycznej opinii publicznej za granicą. Zakładają mechaniczną i gwałtowną reakcję na sygnały słowne takie jak „faszyzm”, „nietolerancja”, „rasizm”, „dyskryminacja”, „podważenie niezawisłości sądów”, „zagrożenie demokracji”, itd. Są to słowa-klucze i zwroty tak oczywiste, zrozumiałe same z siebie, że nie wymagają wyjaśnień – każdy wie, co o nich myśleć i jak traktować tych, którzy się z nimi identyfikują; opinie o nich są powtarzane ad nauseam w artykułach, reportażach filmowych, w kulturalnym towarzystwie, na przyjęciach.
Odbywa się to nie bez powodu. Po pierwsze, ataki używające słowa-klucze i manipulacyjne slogany odwracają uwagę elektoratu polskiego i uniemożliwiają autentyczną debatę polityczną - analiza programu reform czy też próba zrozumienia prawdziwych zagrożeń stojących przed Polską i całym światem zachodnim są trudne w atmosferze oblężenia. Tak więc zamiast debaty jest kolektywne usiłowanie złapania własnego ogona oraz paraliżująca nadreaktywność i brak dystansu Polaków do siebie i polityki. Po drugie, ta sama kampania dezinformacyjna, która odwraca uwagę Polaków od rzeczywistości wspiera zarówno opozycję anty-rządową w kraju jak i przeciwników interesu państwowego suwerennej Polski za granicą – celowo lub przez przypadek, obóz opozycyjny de facto współdziała z przeciwnikami polityki Polski w Rosji, UE i w Stanach Zjednoczonych.
Komu – oczywiście poza opozycją odsuniętą przez wyborców od władzy – może się nie podobać nowy polski rząd? Otóż negatywna prasa antyrządowa jest również wypadkową konfliktu interesów na scenie międzynarodowej. Polityka zagraniczna rządu powołanego po wygranych wyborach w 2015 roku, o ile zbieżna z interesami Intermarium, nie zawsze cieszy się wsparciem wśród najbliższych sąsiadów i bardziej odległych sojuszników.
Po pierwsze, nie każdy kraj podziela Polskie dążenie do niezależności energetycznej Europy poprzez zróżnicowanie źródeł energii, posiadanie własnego terminalu LNG dla importu oraz popieranie paliw kopalnych, które stoją w sprzeczności z unijnymi priorytetami ekologicznymi. Ponadto, Polska wspiera budowę rurociągu północ-południe i przeciwna jest konstrukcji na osi Berlin-Moskwa Nord-Stream II. Dostarczałby on rosyjski gaz bezpośrednio do UE wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku, z pominięciem dawnej strefy sowieckich wpływów, co preferuje Rosja i byli politycy UE obecnie zasiadający w Zarządach i Radach Nadzorczych Gazpromu, Rosneft, Lukoil, itp. Nic dziwnego, że niektórzy myślą o ich długiej kadencji z nostalgią.
Podobnie jest z Polskimi interesami związanymi z bezpieczeństwem, które są zgodne z polityką USA, lecz sprzeczne z interesami Rosji i wszystkich, którzy popierają bardziej potulne i eurocentryczne stanowisko w zakresie bezpieczeństwa; Polska popiera bazy NATO i stałą obecność oddziałów amerykańskich na terenie Europy Środkowo-Wschodniej, nie ufa militarystycznej Rosji i sprzeciwia się unijnej polityce ustępstw.
Ponadto Polska jest zwolennikiem większej suwerenności krajów członkowskich UE i sprzeciwia się nadmiernej integracji politycznej, która wzmacnia niewybranych i przed nikim nieodpowiedzialnych urzędników unijnych w Brukseli i stawia ich ponad demokratycznie wybranymi rządami państw członkowskich; jako członek Grupy Wyszehradzkiej oraz większego regionu Trójmorza, Polska postrzegana jest w Unii jako siła decentralizująca; Polska jest zwolennikiem bardziej elastycznej, „federalistycznej” Europy, co stanowi wyzwanie dla sztywnej i uniwersalnej struktury politycznej Brukseli.
Nie bez znaczenia pozostaje naturalny, wręcz odruchowy konserwatyzm społeczny Polaków i ich silne poczucie tożsamości związanej z wiarą. Nie są to cechy narodowe popularne w „postępowych kręgach” Europy i USA, dla których ingerencja biurokratyczna Brukseli jest preferowanym narzędziem przezwyciężania przywiązań kulturowych i woli polskich wyborców.
Komentarze na temat Polski nie są jednak tylko organiczną i naturalną mieszanką opinii na temat różnych aspektów polityki kraju. Nie ma wątpliwości, że istnieją jasne oznaki prowadzenia planowanej długotrwałej kampanii dezinformacyjnej przeciwko Polsce, podobnej w metodologii i tematyce do propagandy stalinowskiej z czasów przejęcia Państwa Polskiego przez sowieckich komunistów: pewne elementy prawdy są ubrane w kompletnie fałszywą narrację, której rozpowszechnianie ułatwiają teraz nowe media i Internet.
Można zaobserwować proces produkcji fałszu:
Niby-fakty i zniekształcenia rzeczywistości pojawiają się w różnych miejscach niemal jednocześnie; są cytowane i powielane przez inne portale i gazety, powtarzane, kopiowane – podczas gdy prawda może wyłamać się na światło dzienne, kłamstwo, za którym nie stoi namacalna rzeczywistość, musi być stopniowo „zasiane” i rozwinięte, aż wzrasta i wtedy nikt już nie pyta o jego źródło.
Najpierw pojawiają się artykuły napływające do portali, gazet, czy stacji telewizyjnych stałym strumieniem: coś niby zostało zaobserwowane i wszyscy o tym mówią. Informacje powtarzają się, są powielane bez żadnego sceptycyzmu lub jakiejkolwiek weryfikacji faktów; artykuły niemal „piszą się same” i są natychmiast bezkrytycznie cytowane, stając się nowym źródłem „faktów”. Po nich pojawiają się dłuższe, „analityczne” artykuły tworzone już przez bardziej znanych dziennikarzy głównego nurtu, pracujących obecnie w portalach informacyjnych takich jak Sputnik News lub RT. Jest to np. Christopher Hodges (laureat Nagrody Pulitzera, były reporter z The New York Times i obecnie reporter Russia Today), autor skrajnie stronniczych tekstów o Polsce, takich jak „Nowi europejscy faszyści,” które stały się wzorcem dla piszących o „niedemokratycznej Polsce”, „zmierzającej w kierunku faszyzmu” i której autokratyczne odruchy są niebezpieczne i powinny być kontrolowane, najlepiej przez kogoś innego niż demokratycznie wybrani przedstawiciele.
Inne wpływowe media mnożą i przerysowują te same słowa, tytuły, cytują te same nazwiska, wywiady i podają te same fałszywe wiadomości w bezkrytyczny sposób – ten sam wzorzec dziennikarski powtarzany jest z drobnymi wariacjami od 2015 roku. Kiedykolwiek Polska przyciąga do siebie uwagę – debata w Parlamencie Europejskim, czy wizyta Premiera w Brukseli lub zbliżające się obchody wyzwolenia Auschwitz – w te wszystkie dni widzieliśmy zaaranżowaną eksplozję artykułów anty-rządowych o specyficznej tematyce zawsze dopasowanej do okazji. Powielanie i wzajemne cytowanie odbywa się na Twitterze, Facebooku i w mediach głównego nurtu: telewizjach kablowych, The New York Times, The NY Review of Books, The Washington Post, the Financial Times, The Hill, The Economist, The WSJ, Politico, Reuters, Bloomberg News, Foreign Policy, Foreign Affairs, Newsweek, Forbes, Huffington Post, The Daily Beast, The National Interest, The New Yorker, The Atlantic, AFP, The Associated Press, The Times of London, The Guardian, The Tablet, The Digital Journal i wiele innych stacji, gazet i portali. W ten sposób np. swastyka z TVN na Śląsku, rzekomo płonąca z okazji urodzin Hitlera, pojawiła się w różnych mediach anglojęzycznej ponad 60,000 razy w ciągu 24 godzin od pierwszej prowokacyjnej emisji! Wspólnie komentatorzy po obu stronach Atlantyku tworzą doskonale funkcjonujące pudło rezonansowe, uporczywie powtarzające tę samą krytykę „autorytarnej” Polski.
Intelektualne DNA tej efektywnej i najbardziej krzywdzącej antypolskiej narracji sięga strategii komunikacyjnej Stalina, któremu udało się przekonać świat, że jako wyzwoliciel Oświęcimia przerwał Holocaust i stał się najpoważniejszym wrogiem faszyzmu. A więc polskie pragnienie wolności, instynktowny antykomunizm i nastroje antysowieckie – stały się z natury anty-antyfaszystowskie, a więc faszystowskie, reakcyjne i antysemickie. Według tego samego scenariusza agenci i kolaboranci sowieccy byli postępowymi bohaterami, a nie zdrajcami i poplecznikami jednego z największych morderczych reżimów totalitarnych ostatniego stulecia. Narracja używana przeciw Polsce od 2015 roku jest odgrzana w tej samej kuchni historycznej.
Wśród docelowych odbiorców kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przeciwko Polsce są wyborcy, politycy, intelektualiści i media świata zachodniego. Przede wszystkim są nimi nasi sojusznicy, którzy mają się w wyniku kampanii antypolskiej od nas odciąć. Dlatego też, każda kampania mająca na celu zdyskredytowanie i zastąpienie obecnej narracji prawdziwym i pozytywnym wizerunkiem Polski i Polaków musi być adresowana do równie szerokiej publiczności – do tych samych sojuszników. Ostatecznym celem naszego programu komunikacji jest zabezpieczenie pozycji Polski poprzez przedstawienie Polski oddanej wolności i kulturze zachodniej zbudowanej na wartościach judeochrześcijańskich, państwa dumnego z pół millenium tradycji tolerancji religijnej zakłóconej tylko przez podboje.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Przeciwko Polsce prowadzona jest skoordynowana akcja dyfamacyjna. Przedstawiciele klasy politycznej muszą sobie wreszcie zdać sprawę z tego, że nie istnieją przypadki w tej materii. Przeciwnik, aby dotrzeć z antypolskim komunikatem, wykorzystuje kod kulturowy odbiorców w Europie Zachodniej i Ameryce. Podobnie nasza akcja przeciwdziałania musi być prowadzona w sposób skoordynowany i w kodzie (idiomie) kulturowym adresata. Tak więc - potrzeba skoordynowanej akcji obserwacyjnej oraz skoordynowanego przeciwdziałania i akcji anty-dezinformacyjnej.
Od wyborów parlamentarnych w 2015 roku trwa agresywna ofensywa propagandowa przeciwko demokratycznie wybranemu rządowi polskiemu, podważająca reputację partii rządzącej w kraju i za granicą. Polityka informacyjna prowadząca do zrównoważenia i neutralizacji dominującej fałszywej antyrządowej narracji i umożliwiająca skuteczne zarządzanie percepcją jest nie tylko kwestią odkłamania niemal dwóch lat fałszywych doniesień medialnych, ale przede wszystkim sprawą bezpieczeństwa narodowego.
W niepewnym świecie z coraz mniej stabilnymi granicami państwowymi, kraj przedstawiany jako moralnie skompromitowany traci zaufanie państw sprzymierzonych i ryzykuje izolację polityczną. Tym samym staje się on państwem zagrożonym. Nasza historia pokazuje, iż kampania dezinformacyjna skutecznie oczerniająca wizerunek Polski poważnie wpływa na opinię publiczną i jest w stanie podważyć zobowiązania sojuszników w stosunku do niepodległości kraju i osłabić ich poczucie lojalności – mieliśmy tego dowodny przykład po Jałcie i Poczdamie. Współcześnie mimo członkostwa Polski w NATO i Unii Europejskiej, za suwerenność i terytorialną integralność „faszystowskiego” kraju (a tak przedstawiana jest Polska) niekoniecznie warto walczyć. Dlatego też wdrożenie strategii komunikacji i prowadzenie zarówno wewnętrznej jak i zagranicznej polityki informacyjnej w celu ochrony wizerunku kraju i zarządzania jego percepcją jest centralnym aspektem polityki zagranicznej i obronnej państwa.
Miażdżące zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w wyborach 2015 roku i dojście do władzy sił antykomunistycznych w Polsce doprowadziło w krajowych i zagranicznych mediach do bezprecedensowego ataku na demokratycznie wybrany rząd polski. Na niespotykaną dotąd skalę, z wyjątkową werbalną wrogością i wysokim stopniem koordynacji przeprowadzana jest niesłabnąca, dobrze zorganizowana i wyjątkowo skuteczna międzynarodowa kampania dezinformacyjna, której udaje się podważać prawomocność rządu w oczach opinii publicznej.
Po ośmiu latach u władzy, nie przyjmując do wiadomości porażki wyborczej opozycja natychmiast w pełni wykorzystała swoje rozległe kontakty w mediach międzynarodowych, wśród przychylnie ustosunkowanego przywództwa Rady Europejskiej oraz w polskim korpusie dyplomatycznym w USA i krajach EU i przystąpiła do dyskredytowania partii rządzącej poprzez agresywną - i skuteczną - politykę informacyjną. Od chwili wyborów, Polska jest konsekwentnie i przekonywująco przedstawiana w mediach zachodnich jako kraj autorytarny – „stalinowski”, „putinowski”, „neo-bolszewicki”, czy też „faszystowski”, w którym demokracja jest zagrożona, a rząd rzekomo rujnuje zasady społeczeństwa obywatelskiego niszcząc Konstytucję, niezależny system sądownictwa i wolność słowa.
Doniesienia na temat „najbardziej prawicowego parlamentu w Europie” lub „niebezpiecznego zwrotu Polski na prawo” po raz pierwszy pojawiły się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 2015 roku i zanim został utworzony nowy rząd. Wyraźnie to pokazuje prężną organizację opozycji, realizację w kraju i za granicą programu polityki informacyjnej przygotowanego na wypadek przegrania wyborów demokratycznych w Polsce. Te negatywne doniesienia rozprzestrzeniane w nowych i tradycyjnych mediach po obu stronach Atlantyku są od ponad dwóch lat nieprzerwanie publikowane pod podobnymi nagłówkami. Skrupulatnie wyreżyserowane protesty antyrządowe, profesjonalnie zaprojektowane logo opozycyjne, flagi i transparenty gotowe od chwili klęski wyborczej - przyciągają entuzjastyczną uwagę mediów od chwili „spontanicznego” powstania opozycji w ciągu 48 godzin od ogłoszenia nowego gabinetu.
Daleka jednak od spontaniczności, międzynarodowa opozycja udowadnia ciągle swoimi akcjami, że jest przemyślaną i dobrze dofinansowaną organizacją polityczną, jakby alternatywnym rządem powołanym nie w wyniku wyborów, lecz protestów, z własnym budżetem, ministrami, biurami, przedstawicielami, zjazdami, rzecznikami prasowymi i korpusem dyplomatycznym w miastach Europy i USA.
Ataki, które prowadzą uzbrojoną narracją na demokratycznie wybranych reprezentantów narodu polskiego są precyzyjnie dopasowane do wrażliwości politycznej opinii publicznej za granicą. Zakładają mechaniczną i gwałtowną reakcję na sygnały słowne takie jak „faszyzm”, „nietolerancja”, „rasizm”, „dyskryminacja”, „podważenie niezawisłości sądów”, „zagrożenie demokracji”, itd. Są to słowa-klucze i zwroty tak oczywiste, zrozumiałe same z siebie, że nie wymagają wyjaśnień – każdy wie, co o nich myśleć i jak traktować tych, którzy się z nimi identyfikują; opinie o nich są powtarzane ad nauseam w artykułach, reportażach filmowych, w kulturalnym towarzystwie, na przyjęciach.
Odbywa się to nie bez powodu. Po pierwsze, ataki używające słowa-klucze i manipulacyjne slogany odwracają uwagę elektoratu polskiego i uniemożliwiają autentyczną debatę polityczną - analiza programu reform czy też próba zrozumienia prawdziwych zagrożeń stojących przed Polską i całym światem zachodnim są trudne w atmosferze oblężenia. Tak więc zamiast debaty jest kolektywne usiłowanie złapania własnego ogona oraz paraliżująca nadreaktywność i brak dystansu Polaków do siebie i polityki. Po drugie, ta sama kampania dezinformacyjna, która odwraca uwagę Polaków od rzeczywistości wspiera zarówno opozycję anty-rządową w kraju jak i przeciwników interesu państwowego suwerennej Polski za granicą – celowo lub przez przypadek, obóz opozycyjny de facto współdziała z przeciwnikami polityki Polski w Rosji, UE i w Stanach Zjednoczonych.
Komu – oczywiście poza opozycją odsuniętą przez wyborców od władzy – może się nie podobać nowy polski rząd? Otóż negatywna prasa antyrządowa jest również wypadkową konfliktu interesów na scenie międzynarodowej. Polityka zagraniczna rządu powołanego po wygranych wyborach w 2015 roku, o ile zbieżna z interesami Intermarium, nie zawsze cieszy się wsparciem wśród najbliższych sąsiadów i bardziej odległych sojuszników.
Po pierwsze, nie każdy kraj podziela Polskie dążenie do niezależności energetycznej Europy poprzez zróżnicowanie źródeł energii, posiadanie własnego terminalu LNG dla importu oraz popieranie paliw kopalnych, które stoją w sprzeczności z unijnymi priorytetami ekologicznymi. Ponadto, Polska wspiera budowę rurociągu północ-południe i przeciwna jest konstrukcji na osi Berlin-Moskwa Nord-Stream II. Dostarczałby on rosyjski gaz bezpośrednio do UE wzdłuż polskiego wybrzeża Bałtyku, z pominięciem dawnej strefy sowieckich wpływów, co preferuje Rosja i byli politycy UE obecnie zasiadający w Zarządach i Radach Nadzorczych Gazpromu, Rosneft, Lukoil, itp. Nic dziwnego, że niektórzy myślą o ich długiej kadencji z nostalgią.
Podobnie jest z Polskimi interesami związanymi z bezpieczeństwem, które są zgodne z polityką USA, lecz sprzeczne z interesami Rosji i wszystkich, którzy popierają bardziej potulne i eurocentryczne stanowisko w zakresie bezpieczeństwa; Polska popiera bazy NATO i stałą obecność oddziałów amerykańskich na terenie Europy Środkowo-Wschodniej, nie ufa militarystycznej Rosji i sprzeciwia się unijnej polityce ustępstw.
Ponadto Polska jest zwolennikiem większej suwerenności krajów członkowskich UE i sprzeciwia się nadmiernej integracji politycznej, która wzmacnia niewybranych i przed nikim nieodpowiedzialnych urzędników unijnych w Brukseli i stawia ich ponad demokratycznie wybranymi rządami państw członkowskich; jako członek Grupy Wyszehradzkiej oraz większego regionu Trójmorza, Polska postrzegana jest w Unii jako siła decentralizująca; Polska jest zwolennikiem bardziej elastycznej, „federalistycznej” Europy, co stanowi wyzwanie dla sztywnej i uniwersalnej struktury politycznej Brukseli.
Nie bez znaczenia pozostaje naturalny, wręcz odruchowy konserwatyzm społeczny Polaków i ich silne poczucie tożsamości związanej z wiarą. Nie są to cechy narodowe popularne w „postępowych kręgach” Europy i USA, dla których ingerencja biurokratyczna Brukseli jest preferowanym narzędziem przezwyciężania przywiązań kulturowych i woli polskich wyborców.
Komentarze na temat Polski nie są jednak tylko organiczną i naturalną mieszanką opinii na temat różnych aspektów polityki kraju. Nie ma wątpliwości, że istnieją jasne oznaki prowadzenia planowanej długotrwałej kampanii dezinformacyjnej przeciwko Polsce, podobnej w metodologii i tematyce do propagandy stalinowskiej z czasów przejęcia Państwa Polskiego przez sowieckich komunistów: pewne elementy prawdy są ubrane w kompletnie fałszywą narrację, której rozpowszechnianie ułatwiają teraz nowe media i Internet.
Można zaobserwować proces produkcji fałszu:
Niby-fakty i zniekształcenia rzeczywistości pojawiają się w różnych miejscach niemal jednocześnie; są cytowane i powielane przez inne portale i gazety, powtarzane, kopiowane – podczas gdy prawda może wyłamać się na światło dzienne, kłamstwo, za którym nie stoi namacalna rzeczywistość, musi być stopniowo „zasiane” i rozwinięte, aż wzrasta i wtedy nikt już nie pyta o jego źródło.
Najpierw pojawiają się artykuły napływające do portali, gazet, czy stacji telewizyjnych stałym strumieniem: coś niby zostało zaobserwowane i wszyscy o tym mówią. Informacje powtarzają się, są powielane bez żadnego sceptycyzmu lub jakiejkolwiek weryfikacji faktów; artykuły niemal „piszą się same” i są natychmiast bezkrytycznie cytowane, stając się nowym źródłem „faktów”. Po nich pojawiają się dłuższe, „analityczne” artykuły tworzone już przez bardziej znanych dziennikarzy głównego nurtu, pracujących obecnie w portalach informacyjnych takich jak Sputnik News lub RT. Jest to np. Christopher Hodges (laureat Nagrody Pulitzera, były reporter z The New York Times i obecnie reporter Russia Today), autor skrajnie stronniczych tekstów o Polsce, takich jak „Nowi europejscy faszyści,” które stały się wzorcem dla piszących o „niedemokratycznej Polsce”, „zmierzającej w kierunku faszyzmu” i której autokratyczne odruchy są niebezpieczne i powinny być kontrolowane, najlepiej przez kogoś innego niż demokratycznie wybrani przedstawiciele.
Inne wpływowe media mnożą i przerysowują te same słowa, tytuły, cytują te same nazwiska, wywiady i podają te same fałszywe wiadomości w bezkrytyczny sposób – ten sam wzorzec dziennikarski powtarzany jest z drobnymi wariacjami od 2015 roku. Kiedykolwiek Polska przyciąga do siebie uwagę – debata w Parlamencie Europejskim, czy wizyta Premiera w Brukseli lub zbliżające się obchody wyzwolenia Auschwitz – w te wszystkie dni widzieliśmy zaaranżowaną eksplozję artykułów anty-rządowych o specyficznej tematyce zawsze dopasowanej do okazji. Powielanie i wzajemne cytowanie odbywa się na Twitterze, Facebooku i w mediach głównego nurtu: telewizjach kablowych, The New York Times, The NY Review of Books, The Washington Post, the Financial Times, The Hill, The Economist, The WSJ, Politico, Reuters, Bloomberg News, Foreign Policy, Foreign Affairs, Newsweek, Forbes, Huffington Post, The Daily Beast, The National Interest, The New Yorker, The Atlantic, AFP, The Associated Press, The Times of London, The Guardian, The Tablet, The Digital Journal i wiele innych stacji, gazet i portali. W ten sposób np. swastyka z TVN na Śląsku, rzekomo płonąca z okazji urodzin Hitlera, pojawiła się w różnych mediach anglojęzycznej ponad 60,000 razy w ciągu 24 godzin od pierwszej prowokacyjnej emisji! Wspólnie komentatorzy po obu stronach Atlantyku tworzą doskonale funkcjonujące pudło rezonansowe, uporczywie powtarzające tę samą krytykę „autorytarnej” Polski.
Intelektualne DNA tej efektywnej i najbardziej krzywdzącej antypolskiej narracji sięga strategii komunikacyjnej Stalina, któremu udało się przekonać świat, że jako wyzwoliciel Oświęcimia przerwał Holocaust i stał się najpoważniejszym wrogiem faszyzmu. A więc polskie pragnienie wolności, instynktowny antykomunizm i nastroje antysowieckie – stały się z natury anty-antyfaszystowskie, a więc faszystowskie, reakcyjne i antysemickie. Według tego samego scenariusza agenci i kolaboranci sowieccy byli postępowymi bohaterami, a nie zdrajcami i poplecznikami jednego z największych morderczych reżimów totalitarnych ostatniego stulecia. Narracja używana przeciw Polsce od 2015 roku jest odgrzana w tej samej kuchni historycznej.
Wśród docelowych odbiorców kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przeciwko Polsce są wyborcy, politycy, intelektualiści i media świata zachodniego. Przede wszystkim są nimi nasi sojusznicy, którzy mają się w wyniku kampanii antypolskiej od nas odciąć. Dlatego też, każda kampania mająca na celu zdyskredytowanie i zastąpienie obecnej narracji prawdziwym i pozytywnym wizerunkiem Polski i Polaków musi być adresowana do równie szerokiej publiczności – do tych samych sojuszników. Ostatecznym celem naszego programu komunikacji jest zabezpieczenie pozycji Polski poprzez przedstawienie Polski oddanej wolności i kulturze zachodniej zbudowanej na wartościach judeochrześcijańskich, państwa dumnego z pół millenium tradycji tolerancji religijnej zakłóconej tylko przez podboje.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/378725-uzbrojona-narracja-przeciwko-polsce-mamy-do-czynienia-z-przebieglym-i-bezwzglednym-przeciwnikiem