Od samego początku mówimy o rozdziale Kościoła od państwa i związkach partnerskich, ale aborcji nie mieliśmy w programie. Być może też z tego powodu jest tyle emocji związanych z tym tematem, bo nie wszystko mieliśmy przegadane. Nie poruszaliśmy tematu aborcji, bo uważaliśmy, że musimy skupić się na tym, co nas rozwija i jednoczy, a nie na tym, co może nas dzielić i to w taki głupi sposób
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Kornelia Wróblewska, posłanka Nowoczesnej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Egzotyczne ferie, zamiast „ratowania” kobiet? Barbara Nowacka wypoczywa, a lewica ciągle w rozsypce: „Nie chcę niczego komentować”
wPolityce.pl: Nie wzięła Pani udziału w głosowaniu w sprawie skierowania projektu #RatujmyKobiety do komisji mówiąc głośno, że poczęte dziecko to nie zlepek komórek. Później przyniosła Pani do Sejmu własne malutkie dziecko. Chciała dać Pani w ten sposób swoiste świadectwo w obronie życia?
Kornelia Wróblewska: W Nowoczesnej nie rozmawiamy o tym w kategoriach świadectwa. Szanujemy się nawzajem oraz własną różnorodność. Mimo, że w tym wszystkim jest bardzo dużo emocji, a także różne słowa padają z naszych ust. Nigdy nie doświadczyłam ze strony moich kolegów i koleżanek, że może ciąża jest niepotrzebna, może to nie jest ten moment, czy po co przychodzisz z tym dzieckiem. Wręcz przeciwnie oni mnie wszyscy od samego początku bardzo mocno wspierali. W zasadzie każdy z nas w Nowoczesnej, kto ma rodzinę, ma też dzieci. One są częścią naszego życia i nie wyobrażam sobie, by było inaczej mimo iż jesteśmy bardzo różni jeżeli chodzi o światopogląd.
A propos światopoglądu, czy Pani nadal widzi swoje miejsce w Nowoczesnej?
Jak najbardziej. Zjednoczyliśmy i podjęliśmy wspólną inicjatywę polityczna, jaką jest Nowoczesna nie ze względu na różnice w światopoglądzie, ale ze względu na wspólne cele. Mamy nasz program, nad którym długo siedzieliśmy i debatowaliśmy. Każdy pisał swoją działkę, a później konsultowaliśmy to jeszcze z ekspertami. I to jest to, co nas łączy. Oczywiście będą pojawiały się takie tematy, jak aborcja, które są wywoływane chyba tylko i wyłącznie po to, żeby odwrócić uwagę od tego, co naprawdę się dzieje i co jest istotne w państwie i na świecie. Od samego początku mówimy o rozdziale Kościoła od państwa i związkach partnerskich, ale aborcji nie mieliśmy w programie. Być może też z tego powodu jest tyle emocji związanych z tym tematem, bo nie wszystko mieliśmy przegadane. Nie poruszaliśmy tematu aborcji, bo uważaliśmy, że musimy skupić się na tym, co nas rozwija i jednoczy, a nie na tym, co może nas dzielić i to w taki głupi sposób.
Ale jednak została Pani z innymi posłami ukarana. To Panią nie dotknęło?
Zostaliśmy ukarani, ale to wyszło od nas, czyli posłów, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu. To nie było tak, że przyszliśmy na klub i usłyszeliśmy: „co wyście zrobili, jak mogliście, teraz zostaniecie ukarani i za chwilę zostaniecie wyrzuceni”. Zaczęliśmy rozmawiać co się wydarzyło, wszyscy byliśmy bowiem niemiło zaskoczeni tym, że zabrakło tylko i wyłącznie 9 głosów. Nie mieliśmy dyscypliny w tym głosowaniu i przyznam szczerze, że gdybyśmy ją mieli to zagłosowałabym za skierowaniem tego projektu do komisji. To jak zagłosowałam, to było moje wewnętrzne „tak uważam” i tak bym zagłosowała w ostatecznym rozstrzygnięciu po trzecim czytaniu. A w związku z tym, że tym razem dostaliśmy zgodę od klubu na to, żeby zagłosować zgodnie z własnymi wartościami i sumieniem, to stwierdziłam po rozmowie z innymi posłami, którzy myśleli podobnie, że ok, to ja tez tak zagłosuje. Inicjatywa o karze wyszła od nas, chcieliśmy pokazać, że jest nam głupio i że źle się stało, że nie zagłosowaliśmy. Bo jednak wiele osób zbierało te podpisy i byli też tam nasi członkowie z Nowoczesnej.
Twierdzi Pani, że sami chcieliście zostać ukarani, wcześniej jednak podkreśliła, że dostaliście zgodę na głosowanie zgodnie z własnym sumieniem. To się wzajemnie nie kłóci?
Inicjatywa wyszła od jednego posła, który też nie wziął udziału w głosowaniu. Szefowa klubu Kamila zapytała wszystkich po kolei czy wyrażamy na to zgodę i ja się zgodziłam na karę. Padały różne propozycje na co przelać pieniądze, w końcu uznaliśmy, że każdy sam o tym zadecyduje. Osobiście przelałam pieniądze na WOŚP.
Widzi Pani jakieś punkty wspólne w ataku na Pani biuro poselskie i siedzibę PiS na Nowogrodzkiej? Kilkudziesięciu posłów z tej partii głosowało za skierowaniem projektu liberalizującego prawo aborcyjne do komisji, nie uważa więc Pani, że brak tutaj logiki?
To, że posłowie PiS głosowali za skierowaniem tego projektu do komisji tylko pokazuje, że tu nie chodziło o żadne wartości, czy światopogląd, tylko o czystą rozgrywkę polityczną. A jeśli chodzi o to, co się wydarzyło z moim biurem i siedzibą na Nowogrodzkiej to pokazuje, że wśród ludzi są skrajne emocje. Przykro, że tak się stało w przypadku mojego biura, ale wydaje mi się, że to też jest kwestia złego przepływu informacji. Byłam na wschodzie Polski i rozmawiałam z ludźmi i nie wszyscy wiedzieli, że były dwa projekty w Sejmie. Mój obraz tam i to także wśród naszych struktur był taki, że zagłosowałam za projektem, który jest przeciwko kobietom, bo zmusza je do rodzenia niepełnosprawnych dzieci i rodzenia ich przez zgwałcone nastolatki. Nie wiedzieli, że jestem za kompromisem z 1993 roku i dlatego zagłosowałam przeciwko projektowi zaostrzającemu prawo aborcyjne i nie wzięłam udziału w głosowaniu za projektem liberalizującym to prawo. Skoro taki był mój obraz, to nie dziwie się temu, że w ludziach są takie emocje i ktoś wysmarował kałem szyby w moim biurze poselskim. Nic poważnego się nie stało, ale dzisiaj to jest kał, jutro to będą kamienie, a pojutrze może wydarzyć się coś gorszego.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Od samego początku mówimy o rozdziale Kościoła od państwa i związkach partnerskich, ale aborcji nie mieliśmy w programie. Być może też z tego powodu jest tyle emocji związanych z tym tematem, bo nie wszystko mieliśmy przegadane. Nie poruszaliśmy tematu aborcji, bo uważaliśmy, że musimy skupić się na tym, co nas rozwija i jednoczy, a nie na tym, co może nas dzielić i to w taki głupi sposób
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Kornelia Wróblewska, posłanka Nowoczesnej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Egzotyczne ferie, zamiast „ratowania” kobiet? Barbara Nowacka wypoczywa, a lewica ciągle w rozsypce: „Nie chcę niczego komentować”
wPolityce.pl: Nie wzięła Pani udziału w głosowaniu w sprawie skierowania projektu #RatujmyKobiety do komisji mówiąc głośno, że poczęte dziecko to nie zlepek komórek. Później przyniosła Pani do Sejmu własne malutkie dziecko. Chciała dać Pani w ten sposób swoiste świadectwo w obronie życia?
Kornelia Wróblewska: W Nowoczesnej nie rozmawiamy o tym w kategoriach świadectwa. Szanujemy się nawzajem oraz własną różnorodność. Mimo, że w tym wszystkim jest bardzo dużo emocji, a także różne słowa padają z naszych ust. Nigdy nie doświadczyłam ze strony moich kolegów i koleżanek, że może ciąża jest niepotrzebna, może to nie jest ten moment, czy po co przychodzisz z tym dzieckiem. Wręcz przeciwnie oni mnie wszyscy od samego początku bardzo mocno wspierali. W zasadzie każdy z nas w Nowoczesnej, kto ma rodzinę, ma też dzieci. One są częścią naszego życia i nie wyobrażam sobie, by było inaczej mimo iż jesteśmy bardzo różni jeżeli chodzi o światopogląd.
A propos światopoglądu, czy Pani nadal widzi swoje miejsce w Nowoczesnej?
Jak najbardziej. Zjednoczyliśmy i podjęliśmy wspólną inicjatywę polityczna, jaką jest Nowoczesna nie ze względu na różnice w światopoglądzie, ale ze względu na wspólne cele. Mamy nasz program, nad którym długo siedzieliśmy i debatowaliśmy. Każdy pisał swoją działkę, a później konsultowaliśmy to jeszcze z ekspertami. I to jest to, co nas łączy. Oczywiście będą pojawiały się takie tematy, jak aborcja, które są wywoływane chyba tylko i wyłącznie po to, żeby odwrócić uwagę od tego, co naprawdę się dzieje i co jest istotne w państwie i na świecie. Od samego początku mówimy o rozdziale Kościoła od państwa i związkach partnerskich, ale aborcji nie mieliśmy w programie. Być może też z tego powodu jest tyle emocji związanych z tym tematem, bo nie wszystko mieliśmy przegadane. Nie poruszaliśmy tematu aborcji, bo uważaliśmy, że musimy skupić się na tym, co nas rozwija i jednoczy, a nie na tym, co może nas dzielić i to w taki głupi sposób.
Ale jednak została Pani z innymi posłami ukarana. To Panią nie dotknęło?
Zostaliśmy ukarani, ale to wyszło od nas, czyli posłów, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu. To nie było tak, że przyszliśmy na klub i usłyszeliśmy: „co wyście zrobili, jak mogliście, teraz zostaniecie ukarani i za chwilę zostaniecie wyrzuceni”. Zaczęliśmy rozmawiać co się wydarzyło, wszyscy byliśmy bowiem niemiło zaskoczeni tym, że zabrakło tylko i wyłącznie 9 głosów. Nie mieliśmy dyscypliny w tym głosowaniu i przyznam szczerze, że gdybyśmy ją mieli to zagłosowałabym za skierowaniem tego projektu do komisji. To jak zagłosowałam, to było moje wewnętrzne „tak uważam” i tak bym zagłosowała w ostatecznym rozstrzygnięciu po trzecim czytaniu. A w związku z tym, że tym razem dostaliśmy zgodę od klubu na to, żeby zagłosować zgodnie z własnymi wartościami i sumieniem, to stwierdziłam po rozmowie z innymi posłami, którzy myśleli podobnie, że ok, to ja tez tak zagłosuje. Inicjatywa o karze wyszła od nas, chcieliśmy pokazać, że jest nam głupio i że źle się stało, że nie zagłosowaliśmy. Bo jednak wiele osób zbierało te podpisy i byli też tam nasi członkowie z Nowoczesnej.
Twierdzi Pani, że sami chcieliście zostać ukarani, wcześniej jednak podkreśliła, że dostaliście zgodę na głosowanie zgodnie z własnym sumieniem. To się wzajemnie nie kłóci?
Inicjatywa wyszła od jednego posła, który też nie wziął udziału w głosowaniu. Szefowa klubu Kamila zapytała wszystkich po kolei czy wyrażamy na to zgodę i ja się zgodziłam na karę. Padały różne propozycje na co przelać pieniądze, w końcu uznaliśmy, że każdy sam o tym zadecyduje. Osobiście przelałam pieniądze na WOŚP.
Widzi Pani jakieś punkty wspólne w ataku na Pani biuro poselskie i siedzibę PiS na Nowogrodzkiej? Kilkudziesięciu posłów z tej partii głosowało za skierowaniem projektu liberalizującego prawo aborcyjne do komisji, nie uważa więc Pani, że brak tutaj logiki?
To, że posłowie PiS głosowali za skierowaniem tego projektu do komisji tylko pokazuje, że tu nie chodziło o żadne wartości, czy światopogląd, tylko o czystą rozgrywkę polityczną. A jeśli chodzi o to, co się wydarzyło z moim biurem i siedzibą na Nowogrodzkiej to pokazuje, że wśród ludzi są skrajne emocje. Przykro, że tak się stało w przypadku mojego biura, ale wydaje mi się, że to też jest kwestia złego przepływu informacji. Byłam na wschodzie Polski i rozmawiałam z ludźmi i nie wszyscy wiedzieli, że były dwa projekty w Sejmie. Mój obraz tam i to także wśród naszych struktur był taki, że zagłosowałam za projektem, który jest przeciwko kobietom, bo zmusza je do rodzenia niepełnosprawnych dzieci i rodzenia ich przez zgwałcone nastolatki. Nie wiedzieli, że jestem za kompromisem z 1993 roku i dlatego zagłosowałam przeciwko projektowi zaostrzającemu prawo aborcyjne i nie wzięłam udziału w głosowaniu za projektem liberalizującym to prawo. Skoro taki był mój obraz, to nie dziwie się temu, że w ludziach są takie emocje i ktoś wysmarował kałem szyby w moim biurze poselskim. Nic poważnego się nie stało, ale dzisiaj to jest kał, jutro to będą kamienie, a pojutrze może wydarzyć się coś gorszego.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377156-nasz-wywiad-wroblewska-o-nieobecnosci-nowackiej-podczas-czarnej-srody-to-sytuacja-analogiczna-z-wyjazdem-ryszarda-petru-na-madere