Rząd przyjął określoną postawę, zajął dość wyraźne stanowisko w kilku sprawach i ta agresywna polityka Brukseli wobec Polski jest tego konsekwencją. Tego napięcia nie da się całkowicie usunąć dlatego, że różnice ideologiczne, a nawet aksjologiczne są tutaj zbyt głębokie, bo dotykamy nawet filozofii państwa, filozofii przyszłej Europy. Te różnice są trudne do pogodzenia, jak różnice wartości i ciężko tutaj o kompromis
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Ryszard Żółtaniecki, dyplomata, specjalista ds. stosunków międzynarodowych, Collegium Civitas.
wPolityce.pl: Podsumowując politykę zagraniczną Polski w mijającym roku trudno nie zacząć od napięcia na linii Warszawa-Bruksela i faktu uruchomienia art. 7 traktatu o UE przeciwko naszemu krajowi. Czy Polska, jak podnoszą niektórzy, straciła na tym wizerunkowo i jej prestiż zmalał na arenie międzynarodowej, czy może jest wręcz odwrotnie?
Dr Ryszard Żółtaniecki: Generalnie to napięcie jest szkodliwe dlatego, że ono pożera energię, odwraca uwagę i zajmuje czas. To nie jest dobra sytuacja, ale ona nie do końca jest przez nas zawiniona. Rząd przyjął określoną postawę, zajął dość wyraźne stanowisko w kilku sprawach i ta agresywna polityka Brukseli wobec Polski jest tego konsekwencją. Tego napięcia nie da się całkowicie usunąć dlatego, że różnice ideologiczne, a nawet aksjologiczne są tutaj zbyt głębokie, bo dotykamy nawet filozofii państwa, filozofii przyszłej Europy. Te różnice są trudne do pogodzenia, jak różnice wartości i ciężko tutaj o kompromis.
W jaki sposób polski rząd powinien rozwiązać tę trudną sytuację?
Trzeba zrobić wszystko, żeby to napięcie trochę zelżało, żeby ono nie było tak destrukcyjne. Czy to nadwyrężyło nasz wizerunek? Odpowiedź jest dość złożona, bo w pewnych środowiskach zapewne ten wizerunek został nadszarpnięty, ale w innych został on wzmocniony przez zdecydowaną postawę rządu. My chyba trochę jednak za bardzo przejmujemy się swoim wizerunkiem. Nie sadzę, żeby np. Duńczycy cały czas się zastanawiali nad tym, co inni o nich myślą, a my bez przerwy nad tym się zastanawiamy. Tutaj ogromna rola jest teraz do odegrania przez nowego premiera, który doskonale się porusza w przestrzeni międzynarodowej. Myślę, że jego wizyta w Brukseli wiele nam powie. Będzie to także wizyta diagnostyczna, jakie jest rzeczywiste stanowisko Komisji Europejskiej.
Jak w tym kontekście odnosi się Pan do słów unijnego komisarza ds. budżetu Guenthera Oettingera, który stwierdził, że na początku stycznia będzie dyskutował z innymi komisarzami o ewentualnym uzależnieniu unijnych funduszy od praworządności i przyjmowania uchodźców?
Szantażowi się nie ulega, nie wolno, a to jest ewidentny szantaż i nadużycie. Tego typu wypowiedzi mogą tylko zaostrzyć niepotrzebnie sytuację i jeszcze bardziej popsuć klimat oraz zradykalizować postawę polskich polityków. Taka sytuacja jest szkodliwa dla UE i dla Polski, bo ta awantura nic nam nie daje. Zabiera ona tylko czas i energię, którą można by było poświęcić na działania konstruktywne.
Ale czy te działania rządu w przyszłym roku nie będą właśnie polegały głównie na gaszeniu tego pożaru, jeżeli chodzi o nasze relacje z UE?
No właśnie, bo te dwa pierwsze lata – myślę to o rządzie pani premier Beaty Szydło- były zderzeniem ze status quo, które było nie do uniknięcia przy tej filozofii, która została przyjęta przez PiS. Otworzyło ono cały szereg konfliktów, pól konfrontacyjnych. Najbliższe dwa lata powinny być czasem pokoju i rozwagi. Powinny dojść do głosu dwie podstawowe cnoty każdego konserwatysty, czyli zdrowy rozsadek i umiarkowanie.
Jakie wydarzenia dotyczące polityki zagranicznej odnotował Pan w mijającym roku jako szczególnie ważne?
Zdecydowanie wizyta prezydenta Trumpa i to z dwóch powodów: symbolicznych i z punktu widzenia zaspokojenia naszego ego, poczucia pewności i subiektywnego bezpieczeństwa. Tutaj wystąpienie prezydenta USA jest nie do przecenienia. Ale co jest istotniejsze, za tym przemówieniem był ewidentny ciąg dalszy. Mamy obecność stałą oddziałów amerykańskich na naszym terytorium, negocjacje w sprawie systemu „Wisła” są bardzo zaawansowane i mam nadzieję, że skończą się sukcesem. Drugim bardzo istotnym wydarzeniem było powierzenie formowania nowego rządu Mateuszowi Morawieckiemu.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rząd przyjął określoną postawę, zajął dość wyraźne stanowisko w kilku sprawach i ta agresywna polityka Brukseli wobec Polski jest tego konsekwencją. Tego napięcia nie da się całkowicie usunąć dlatego, że różnice ideologiczne, a nawet aksjologiczne są tutaj zbyt głębokie, bo dotykamy nawet filozofii państwa, filozofii przyszłej Europy. Te różnice są trudne do pogodzenia, jak różnice wartości i ciężko tutaj o kompromis
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Ryszard Żółtaniecki, dyplomata, specjalista ds. stosunków międzynarodowych, Collegium Civitas.
wPolityce.pl: Podsumowując politykę zagraniczną Polski w mijającym roku trudno nie zacząć od napięcia na linii Warszawa-Bruksela i faktu uruchomienia art. 7 traktatu o UE przeciwko naszemu krajowi. Czy Polska, jak podnoszą niektórzy, straciła na tym wizerunkowo i jej prestiż zmalał na arenie międzynarodowej, czy może jest wręcz odwrotnie?
Dr Ryszard Żółtaniecki: Generalnie to napięcie jest szkodliwe dlatego, że ono pożera energię, odwraca uwagę i zajmuje czas. To nie jest dobra sytuacja, ale ona nie do końca jest przez nas zawiniona. Rząd przyjął określoną postawę, zajął dość wyraźne stanowisko w kilku sprawach i ta agresywna polityka Brukseli wobec Polski jest tego konsekwencją. Tego napięcia nie da się całkowicie usunąć dlatego, że różnice ideologiczne, a nawet aksjologiczne są tutaj zbyt głębokie, bo dotykamy nawet filozofii państwa, filozofii przyszłej Europy. Te różnice są trudne do pogodzenia, jak różnice wartości i ciężko tutaj o kompromis.
W jaki sposób polski rząd powinien rozwiązać tę trudną sytuację?
Trzeba zrobić wszystko, żeby to napięcie trochę zelżało, żeby ono nie było tak destrukcyjne. Czy to nadwyrężyło nasz wizerunek? Odpowiedź jest dość złożona, bo w pewnych środowiskach zapewne ten wizerunek został nadszarpnięty, ale w innych został on wzmocniony przez zdecydowaną postawę rządu. My chyba trochę jednak za bardzo przejmujemy się swoim wizerunkiem. Nie sadzę, żeby np. Duńczycy cały czas się zastanawiali nad tym, co inni o nich myślą, a my bez przerwy nad tym się zastanawiamy. Tutaj ogromna rola jest teraz do odegrania przez nowego premiera, który doskonale się porusza w przestrzeni międzynarodowej. Myślę, że jego wizyta w Brukseli wiele nam powie. Będzie to także wizyta diagnostyczna, jakie jest rzeczywiste stanowisko Komisji Europejskiej.
Jak w tym kontekście odnosi się Pan do słów unijnego komisarza ds. budżetu Guenthera Oettingera, który stwierdził, że na początku stycznia będzie dyskutował z innymi komisarzami o ewentualnym uzależnieniu unijnych funduszy od praworządności i przyjmowania uchodźców?
Szantażowi się nie ulega, nie wolno, a to jest ewidentny szantaż i nadużycie. Tego typu wypowiedzi mogą tylko zaostrzyć niepotrzebnie sytuację i jeszcze bardziej popsuć klimat oraz zradykalizować postawę polskich polityków. Taka sytuacja jest szkodliwa dla UE i dla Polski, bo ta awantura nic nam nie daje. Zabiera ona tylko czas i energię, którą można by było poświęcić na działania konstruktywne.
Ale czy te działania rządu w przyszłym roku nie będą właśnie polegały głównie na gaszeniu tego pożaru, jeżeli chodzi o nasze relacje z UE?
No właśnie, bo te dwa pierwsze lata – myślę to o rządzie pani premier Beaty Szydło- były zderzeniem ze status quo, które było nie do uniknięcia przy tej filozofii, która została przyjęta przez PiS. Otworzyło ono cały szereg konfliktów, pól konfrontacyjnych. Najbliższe dwa lata powinny być czasem pokoju i rozwagi. Powinny dojść do głosu dwie podstawowe cnoty każdego konserwatysty, czyli zdrowy rozsadek i umiarkowanie.
Jakie wydarzenia dotyczące polityki zagranicznej odnotował Pan w mijającym roku jako szczególnie ważne?
Zdecydowanie wizyta prezydenta Trumpa i to z dwóch powodów: symbolicznych i z punktu widzenia zaspokojenia naszego ego, poczucia pewności i subiektywnego bezpieczeństwa. Tutaj wystąpienie prezydenta USA jest nie do przecenienia. Ale co jest istotniejsze, za tym przemówieniem był ewidentny ciąg dalszy. Mamy obecność stałą oddziałów amerykańskich na naszym terytorium, negocjacje w sprawie systemu „Wisła” są bardzo zaawansowane i mam nadzieję, że skończą się sukcesem. Drugim bardzo istotnym wydarzeniem było powierzenie formowania nowego rządu Mateuszowi Morawieckiemu.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/374271-nasz-wywiad-dr-zoltaniecki-o-kierunku-polityki-zagranicznej-polski-najblizsze-dwa-lata-powinny-byc-czasem-pokoju-i-rozwagi