Być może wybrano taką osobę, która miała zrównoważyć, czy upodobnić sytuację do sprawy wydalonego z Polski rosyjskiego profesora Dmitrija Karnauchowa, podejrzanego o powiązania z rosyjskimi służbami specjalnymi. Nikt mnie nie ostrzegł, że może dojść do rosyjskiej odpowiedzi w takiej formie
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr hab. Henryk Głębocki, pracownik Zakładu Historii Europy Wschodniej Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego i Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie.
wPolityce.pl: Miał Pan wcześniej jakieś sygnały, że może dojść do Pana zatrzymania w Rosji, czy też akcja FSB była zupełnym zaskoczeniem?
Dr hab. Henryk Głębocki: Nie było żadnych oznak, że może wydarzyć się coś takiego. Do Rosji jeżdżę od 24 lat, pierwszy raz pojechałem tam w roku 1993, rok po otwarciu archiwów, wówczas jeszcze sowieckich. Udałem się tam wtedy jako doktorant za swoje głodowe stypendium i spędziłem w archiwach i bibliotekach Rosji, głównie Sankt-Petersburga, dwa miesiące. Od tego czasu, gdy tylko udało mi się zdobyć środki finansowe jeździłem i eksplorowałem te archiwa, bo uważałem i uważam nadal, że są tam absolutnie najważniejsze dla naszej historii ostatnich wieków, a wciąż za mało znane, zbiory dokumentów. I jeżeli szukać jakichś tajemnic historii, to właśnie tam. Co więcej, jeździłem do Rosji nawet wtedy, kiedy ginęli ludzie, gdy były dwie wojny czeczeńskie oraz napięcia związane ze zmianą władzy, czy ataki terrorystyczne i nigdy nie zostałem zatrzymany ani przesłuchany.
Jak wyglądało samo zdarzenie?
Do Rosji wyjechałem po raz trzeci w tym roku, 14 listopada i zamierzałem pracować tam do 10 grudnia. Tak też miałem wykupione bilety lotnicze i zarezerwowane hotele. Do zatrzymania doszło w ubiegły piątek około północy, po moim powrocie z Petersburga do Moskwy. Po wyjściu z pociągu na Dworcu Leningradzkim, zostałem zatrzymany przez umundurowany patrol dworcowy i doprowadzony do dziwnego pomieszczenia, mającego cechy jakiegoś tajnego pokoju przesłuchań, gdzie czekała duża grupa ubranych w czarne, cywilne ubrania osobników. Przedstawili się jako funkcjonariusze FSB, choć nie okazali żadnych legitymacji służbowych. Przy użyciu kamery odczytali mi oni postanowienie Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Z komunikatu oraz przedstawionego mi pisma wynikało, że mam w ciągu jednej doby opuścić terytorium Rosji, pod groźbą deportacji, bez prawa powrotu. Decyzję podjęto w trybie tajnym, nie informując mnie o jej powodach, choć się tego domagałem, podobnie jak obecności przedstawiciela polskiej ambasady. Odmówiono mi tego prawa, ja zaś odmówiłem podpisania owego dokumentu. Można się cieszyć, że mi w ogóle przekazano ową tajną decyzję, bo datowana była ona na 21 listopada i dawała 4 dni, a ogłoszono mi ją dopiero w nocy z 24/25 listopada, na dzień przed upłynięciem terminu. Równie dobrze mogli mi ją ogłosić na godzinę przed zakończeniem wyznaczonego czasu stwierdzając, że jak nie wyjadę, to mnie skują kajdankami i deportują.
Dlaczego akurat Pana to spotkało? Jest Pan niewygodnym badaczem dla Rosjan, bo za dużo ujawnia Pan nieznanych materiałów archiwalnych?
Z komunikatu rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, podanego jednak dopiero na trzeci dzień po moim zatrzymaniu wynika, że moja ekspulsja jest odwetem za wydalenie miesiąc wcześniej rosyjskiego naukowca z Polski. Z drugiej strony, gdy się zastanowimy, to widać, że wybrano tę, a nie inną osobę. Jeśli stałem się bohaterem z przypadku, to ten przypadek przeszedł zapewne wcześniej wnikliwą analizę i proces doboru. Być może wybrano taką osobę, która miała zrównoważyć, czy upodobnić sytuację do sprawy wydalonego z Polski rosyjskiego profesora Dmitrija Karnauchowa, podejrzanego o powiązania z rosyjskimi służbami specjalnymi. Nikt mnie nie ostrzegł, że może dojść do rosyjskiej odpowiedzi w takiej formie. Zresztą byłem w tym czasie w paryskich archiwach. Poza tym oczywistym kontekstem retorsji - wet za wet- od trzech dni jestem proszony przez dziennikarzy z Moskwy i innych miejsc, żeby odnosić się właśnie do przypadku prof. Karnauchowa. Jeśli mój przypadek ma być porównywany do sprawy rosyjskiego naukowca, którą zbyt słabo znam, to zapraszam wszystkich, szczególnie dziennikarzy, do zbadania moich publikacji, wypowiedzi, udziału w konferencjach i oceny, czy uprawiałem jakąkolwiek formę propagandy lub „wojny hybrydowej”, a moje przyjazdy, zwykle ograniczające się do pracy w bibliotekach i archiwach, czy też moje teksty dotyczące Słowackiego, powstania listopadowego i powstania styczniowego, a nawet wieku XX, stanowiły zagrożenie dla współczesnej Federacji Rosyjskiej. Bardzo proszę o taką analizę, wtedy możemy porozmawiać o faktach.
W jaki sposób sprawę komentują rosyjscy naukowcy?
Tu trzeba powiedzieć, że poza samym zatrzymaniem jest coś jeszcze. Proszę to sprawdzić, ale nie przypominam sobie, by po 1991 r., czyli upadku ZSRS i rozwiązaniu KGB wydalono z Rosji jakiegoś naukowca, tym bardziej historyka. Wydalano dyplomatów na zasadzie retorsji, z oskarżenia o działalność szpiegowską. Chodzi być może o wytworzenie pewnego rodzaju atmosfery, która nie tylko dotyczy badaczy z Polski, ale także z innych krajów uznanych za wrogie. Moim zdaniem będzie ona działała dyscyplinująco czy nawet zastraszająco nawet nie tyle na nas, co raczej na naszych rosyjskich kolegów. Proszę sobie wyobrazić jak się teraz czują te osoby, z którymi miałem okazję współpracować, albo chociażby rozmawiać na jakiejś konferencji. Jaką atmosferę psychologiczną musi wytwarzać podejrzenie, że polski historyk, jako lokalna odmiana Jamesa Bonda, mógł wykradać z archiwów nie wiadomo jakie tajemnice sprzed 200 lat…
Czego dokładnie szukał Pan w archiwach rosyjskich?
Moją specjalizacją jest wiek XIX i XX, interesuje mnie szczególnie historia Europy Wschodniej, Rosja jako imperium wieloetniczne, a na tym szerokim tle tzw. imperiologii, problematyka stosunków polsko – rosyjskich i polsko- sowieckich. W tym roku w Rosji byłem już po raz trzeci. Było kilka tematów, do których usiłowałem pospiesznie, po kilku latach problemów zdrowotnych, zebrać materiały, by skończyć przygotowywane publikacje. Chronologicznie wymieniając, pierwszy dotyczył Maurycego Augusta Beniowskiego, węgierskiego szlachcica a zarazem konfederata barskiego z XVIII w., który zesłany na Syberię zbiegł z Kamczatki, wywożąc stamtąd archiwum mówiące o kierunkach ekspansji rosyjskiej na Dalekim Wschodzie, odkrywając nieznane wtedy lądy na północnym Pacyfiku. Badałem jego historię w archiwach francuskich, brytyjskich, amerykańskich, ale wszystko zaczęło się oczywiście od tych najważniejszych, czyli rosyjskich. Znalazłem tam akta śledztwa, które Katarzyna II nakazała wszcząć po jego ucieczce. Chciałem dokończyć tę kwerendę. Niestety wydalenie mnie z Rosji oznacza dla mnie odcięcie od archiwów, a nawet bibliotek, w których są niedostępne poza Rosją publikacje.
CZYTAJ TAKŻE: Prezes IPN: Wydalenie przez FSB prof. Głębockiego uderza w wolność badań naukowych
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Być może wybrano taką osobę, która miała zrównoważyć, czy upodobnić sytuację do sprawy wydalonego z Polski rosyjskiego profesora Dmitrija Karnauchowa, podejrzanego o powiązania z rosyjskimi służbami specjalnymi. Nikt mnie nie ostrzegł, że może dojść do rosyjskiej odpowiedzi w takiej formie
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr hab. Henryk Głębocki, pracownik Zakładu Historii Europy Wschodniej Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego i Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie.
wPolityce.pl: Miał Pan wcześniej jakieś sygnały, że może dojść do Pana zatrzymania w Rosji, czy też akcja FSB była zupełnym zaskoczeniem?
Dr hab. Henryk Głębocki: Nie było żadnych oznak, że może wydarzyć się coś takiego. Do Rosji jeżdżę od 24 lat, pierwszy raz pojechałem tam w roku 1993, rok po otwarciu archiwów, wówczas jeszcze sowieckich. Udałem się tam wtedy jako doktorant za swoje głodowe stypendium i spędziłem w archiwach i bibliotekach Rosji, głównie Sankt-Petersburga, dwa miesiące. Od tego czasu, gdy tylko udało mi się zdobyć środki finansowe jeździłem i eksplorowałem te archiwa, bo uważałem i uważam nadal, że są tam absolutnie najważniejsze dla naszej historii ostatnich wieków, a wciąż za mało znane, zbiory dokumentów. I jeżeli szukać jakichś tajemnic historii, to właśnie tam. Co więcej, jeździłem do Rosji nawet wtedy, kiedy ginęli ludzie, gdy były dwie wojny czeczeńskie oraz napięcia związane ze zmianą władzy, czy ataki terrorystyczne i nigdy nie zostałem zatrzymany ani przesłuchany.
Jak wyglądało samo zdarzenie?
Do Rosji wyjechałem po raz trzeci w tym roku, 14 listopada i zamierzałem pracować tam do 10 grudnia. Tak też miałem wykupione bilety lotnicze i zarezerwowane hotele. Do zatrzymania doszło w ubiegły piątek około północy, po moim powrocie z Petersburga do Moskwy. Po wyjściu z pociągu na Dworcu Leningradzkim, zostałem zatrzymany przez umundurowany patrol dworcowy i doprowadzony do dziwnego pomieszczenia, mającego cechy jakiegoś tajnego pokoju przesłuchań, gdzie czekała duża grupa ubranych w czarne, cywilne ubrania osobników. Przedstawili się jako funkcjonariusze FSB, choć nie okazali żadnych legitymacji służbowych. Przy użyciu kamery odczytali mi oni postanowienie Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Z komunikatu oraz przedstawionego mi pisma wynikało, że mam w ciągu jednej doby opuścić terytorium Rosji, pod groźbą deportacji, bez prawa powrotu. Decyzję podjęto w trybie tajnym, nie informując mnie o jej powodach, choć się tego domagałem, podobnie jak obecności przedstawiciela polskiej ambasady. Odmówiono mi tego prawa, ja zaś odmówiłem podpisania owego dokumentu. Można się cieszyć, że mi w ogóle przekazano ową tajną decyzję, bo datowana była ona na 21 listopada i dawała 4 dni, a ogłoszono mi ją dopiero w nocy z 24/25 listopada, na dzień przed upłynięciem terminu. Równie dobrze mogli mi ją ogłosić na godzinę przed zakończeniem wyznaczonego czasu stwierdzając, że jak nie wyjadę, to mnie skują kajdankami i deportują.
Dlaczego akurat Pana to spotkało? Jest Pan niewygodnym badaczem dla Rosjan, bo za dużo ujawnia Pan nieznanych materiałów archiwalnych?
Z komunikatu rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, podanego jednak dopiero na trzeci dzień po moim zatrzymaniu wynika, że moja ekspulsja jest odwetem za wydalenie miesiąc wcześniej rosyjskiego naukowca z Polski. Z drugiej strony, gdy się zastanowimy, to widać, że wybrano tę, a nie inną osobę. Jeśli stałem się bohaterem z przypadku, to ten przypadek przeszedł zapewne wcześniej wnikliwą analizę i proces doboru. Być może wybrano taką osobę, która miała zrównoważyć, czy upodobnić sytuację do sprawy wydalonego z Polski rosyjskiego profesora Dmitrija Karnauchowa, podejrzanego o powiązania z rosyjskimi służbami specjalnymi. Nikt mnie nie ostrzegł, że może dojść do rosyjskiej odpowiedzi w takiej formie. Zresztą byłem w tym czasie w paryskich archiwach. Poza tym oczywistym kontekstem retorsji - wet za wet- od trzech dni jestem proszony przez dziennikarzy z Moskwy i innych miejsc, żeby odnosić się właśnie do przypadku prof. Karnauchowa. Jeśli mój przypadek ma być porównywany do sprawy rosyjskiego naukowca, którą zbyt słabo znam, to zapraszam wszystkich, szczególnie dziennikarzy, do zbadania moich publikacji, wypowiedzi, udziału w konferencjach i oceny, czy uprawiałem jakąkolwiek formę propagandy lub „wojny hybrydowej”, a moje przyjazdy, zwykle ograniczające się do pracy w bibliotekach i archiwach, czy też moje teksty dotyczące Słowackiego, powstania listopadowego i powstania styczniowego, a nawet wieku XX, stanowiły zagrożenie dla współczesnej Federacji Rosyjskiej. Bardzo proszę o taką analizę, wtedy możemy porozmawiać o faktach.
W jaki sposób sprawę komentują rosyjscy naukowcy?
Tu trzeba powiedzieć, że poza samym zatrzymaniem jest coś jeszcze. Proszę to sprawdzić, ale nie przypominam sobie, by po 1991 r., czyli upadku ZSRS i rozwiązaniu KGB wydalono z Rosji jakiegoś naukowca, tym bardziej historyka. Wydalano dyplomatów na zasadzie retorsji, z oskarżenia o działalność szpiegowską. Chodzi być może o wytworzenie pewnego rodzaju atmosfery, która nie tylko dotyczy badaczy z Polski, ale także z innych krajów uznanych za wrogie. Moim zdaniem będzie ona działała dyscyplinująco czy nawet zastraszająco nawet nie tyle na nas, co raczej na naszych rosyjskich kolegów. Proszę sobie wyobrazić jak się teraz czują te osoby, z którymi miałem okazję współpracować, albo chociażby rozmawiać na jakiejś konferencji. Jaką atmosferę psychologiczną musi wytwarzać podejrzenie, że polski historyk, jako lokalna odmiana Jamesa Bonda, mógł wykradać z archiwów nie wiadomo jakie tajemnice sprzed 200 lat…
Czego dokładnie szukał Pan w archiwach rosyjskich?
Moją specjalizacją jest wiek XIX i XX, interesuje mnie szczególnie historia Europy Wschodniej, Rosja jako imperium wieloetniczne, a na tym szerokim tle tzw. imperiologii, problematyka stosunków polsko – rosyjskich i polsko- sowieckich. W tym roku w Rosji byłem już po raz trzeci. Było kilka tematów, do których usiłowałem pospiesznie, po kilku latach problemów zdrowotnych, zebrać materiały, by skończyć przygotowywane publikacje. Chronologicznie wymieniając, pierwszy dotyczył Maurycego Augusta Beniowskiego, węgierskiego szlachcica a zarazem konfederata barskiego z XVIII w., który zesłany na Syberię zbiegł z Kamczatki, wywożąc stamtąd archiwum mówiące o kierunkach ekspansji rosyjskiej na Dalekim Wschodzie, odkrywając nieznane wtedy lądy na północnym Pacyfiku. Badałem jego historię w archiwach francuskich, brytyjskich, amerykańskich, ale wszystko zaczęło się oczywiście od tych najważniejszych, czyli rosyjskich. Znalazłem tam akta śledztwa, które Katarzyna II nakazała wszcząć po jego ucieczce. Chciałem dokończyć tę kwerendę. Niestety wydalenie mnie z Rosji oznacza dla mnie odcięcie od archiwów, a nawet bibliotek, w których są niedostępne poza Rosją publikacje.
CZYTAJ TAKŻE: Prezes IPN: Wydalenie przez FSB prof. Głębockiego uderza w wolność badań naukowych
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/369660-nasz-wywiad-prof-glebocki-o-zatrzymaniu-przez-fsb-moja-ekspulsja-jest-odwetem-za-wydalenie-miesiac-wczesniej-rosyjskiego-naukowca-z-polski?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.