Poza tym Europa miała wielu okrutnych dyktatorów. Hitler był tylko jednym z nich. Do tego samego, niesławnego panteonu zaliczony został m.in. Józef Piłsudski - kolejny polski akcent na brukselskiej wystawie. Nie ma natomiast innych, mało ważnych faktów z punktu widzenia jej twórców, np. Bitwy Warszawskiej, zaliczanej do decydujących o losach świata. Nie ma także Bitwy pod Wiedniem z 1683r., nazywanej Odsieczą Wiedeńską, w której polski król Jan III Sobieski rozgromił armię Imperium Osmańskiego wezyra Kara Mustafy, i uratował chrześcijańską Europę przed islamskim potopem. Wszak dziś muzułmańscy imigranci, zaproszeni przez kanclerz Angelę Merkel do Europy są mile widziani, zaś my, Polacy, to jacyś zaściankowi rasiści, którzy nie chcą otworzyć swych granic dla Bogu ducha winnych „uchodźców”…
Jeśli oprzeć się na brukselskiej wykładni historii, patriotyzm w krajach członkowskich UE jest równoznaczny z nacjonalizmem. Wszak państwa narodowe to samo zło, element wstecznictwa, antagonizujący i zakłócający europejską integrację. Państwa narodowe powinny być zatem wyprane z ich historii i tożsamości. To jest nasza przyszłość! Innymi słowy, ot taki zlepek bezwolnych prowincji bezwyznaniowej Europy, podporządkowanych jedynie słusznej wszechwładzy w Brukseli. Na najwyższym piętrze wystawy w Domu Historii Europejskiej każdy młody homoeuropeicus może namalować lub napisać, jak bardzo i dlaczego kocha unię. W tym celu dla edukowanych przygotowano na wielkim stole mazaki i kartki, na których można zilustrować swoje prounijne wyznanie, a nawet zawiesić je na ścianie. Skąd my to znamy…?
Gdy przed laty w wywiadzie na temat europejskiej integracji spytałem wówczas kanclerza Gerharda Schrödera, kim bardziej czuje się, Niemcem czy Europejczykiem, nie krył zaskoczenia i niemalże mnie wykpił:
„Nie ma pojęcia narodu europejskiego. To jasne, że jestem Niemcem, a w drugiej kolejności Europejczykiem”, odparł, co de facto niejednokrotnie udowodnił za swoich rządów.
„Unia Europejska jest skazana na niepowodzenie, gdyż jest czymś szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów”, stwierdziła premier Margaret Thatcher. Bzdura na resorach: po pierwsze, kiedy to mówiła, po drugie, Wielka Brytania opuszcza właśnie UE. I krzyż jej na drogę. Pardon, o krzyżu w Brukseli nie ma mowy. Jest Marks, stojący niczym Mojżesz na skale, z kamienną tablicą „Kapitału” zamiast dekalogu. I pioruny…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Poza tym Europa miała wielu okrutnych dyktatorów. Hitler był tylko jednym z nich. Do tego samego, niesławnego panteonu zaliczony został m.in. Józef Piłsudski - kolejny polski akcent na brukselskiej wystawie. Nie ma natomiast innych, mało ważnych faktów z punktu widzenia jej twórców, np. Bitwy Warszawskiej, zaliczanej do decydujących o losach świata. Nie ma także Bitwy pod Wiedniem z 1683r., nazywanej Odsieczą Wiedeńską, w której polski król Jan III Sobieski rozgromił armię Imperium Osmańskiego wezyra Kara Mustafy, i uratował chrześcijańską Europę przed islamskim potopem. Wszak dziś muzułmańscy imigranci, zaproszeni przez kanclerz Angelę Merkel do Europy są mile widziani, zaś my, Polacy, to jacyś zaściankowi rasiści, którzy nie chcą otworzyć swych granic dla Bogu ducha winnych „uchodźców”…
Jeśli oprzeć się na brukselskiej wykładni historii, patriotyzm w krajach członkowskich UE jest równoznaczny z nacjonalizmem. Wszak państwa narodowe to samo zło, element wstecznictwa, antagonizujący i zakłócający europejską integrację. Państwa narodowe powinny być zatem wyprane z ich historii i tożsamości. To jest nasza przyszłość! Innymi słowy, ot taki zlepek bezwolnych prowincji bezwyznaniowej Europy, podporządkowanych jedynie słusznej wszechwładzy w Brukseli. Na najwyższym piętrze wystawy w Domu Historii Europejskiej każdy młody homoeuropeicus może namalować lub napisać, jak bardzo i dlaczego kocha unię. W tym celu dla edukowanych przygotowano na wielkim stole mazaki i kartki, na których można zilustrować swoje prounijne wyznanie, a nawet zawiesić je na ścianie. Skąd my to znamy…?
Gdy przed laty w wywiadzie na temat europejskiej integracji spytałem wówczas kanclerza Gerharda Schrödera, kim bardziej czuje się, Niemcem czy Europejczykiem, nie krył zaskoczenia i niemalże mnie wykpił:
„Nie ma pojęcia narodu europejskiego. To jasne, że jestem Niemcem, a w drugiej kolejności Europejczykiem”, odparł, co de facto niejednokrotnie udowodnił za swoich rządów.
„Unia Europejska jest skazana na niepowodzenie, gdyż jest czymś szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów”, stwierdziła premier Margaret Thatcher. Bzdura na resorach: po pierwsze, kiedy to mówiła, po drugie, Wielka Brytania opuszcza właśnie UE. I krzyż jej na drogę. Pardon, o krzyżu w Brukseli nie ma mowy. Jest Marks, stojący niczym Mojżesz na skale, z kamienną tablicą „Kapitału” zamiast dekalogu. I pioruny…
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/366654-wykastrowany-homo-europeicus-po-elektrowstrzasach-czyli-jak-bardzo-kocham-unie-i-dlaczego?strona=2