Czy oburza mnie wykorzystywanie ofiary człowieka, który dokonał samospalenia do celów politycznych? Po ludzku oczywiście, że tak. Czy jednak dziwi mnie, że politycy nie rezygnują z takich praktyk? Nie, bowiem tak wygląda dziś polska polityka. Oparta na skrajnych emocjach i na najradykalniejszym języku. Nie będę więc specjalnie potępiać opozycji za wykorzystywanie jego śmierci do politycznych celów. Dlaczego? Taka była przecież wola tego człowieka. On szczerze wierzył, że „obudzi” Polaków z letargu i przekona ich, iż w kraju trwa pełzający zamach na demokrację. On chciał by jego ofiara trafiła na sztandary opozycji. Po to przecież dokonał samospalenia, które zawsze w historii miało określony polityczny wydźwięk. Opozycja sama suflowała narrację, w którą ten człowiek uwierzył. Trudno by teraz odcięła się od jego czynu.
Niemniej jednak opozycja musi mieć świadomość, że ta ofiara nie wyda żadnych politycznych plonów. Przynajmniej nie teraz. Widać wyraźnie, że dociera do niej ta smutna prawda. Powoduje ona frustrację i wściekłość. Dział komentarzy Gazety Wyborczej roi się od tekstów o ofierze tego człowieka. Tytuły są coraz bardziej patetyczne i łzawe. Słowa coraz podnioślejsze. A sondaże nie drgają.
Prof. Jadwiga Staniszkis stwierdziła, że społeczeństwo „wymiecie” w końcu PiS i prezydenta Dudę. Ma rację tylko połowicznie. Ostatecznie PiS straci władzę, ale nie dlatego, że „niszczy demokrację”. Władzę straci najpewniej przez znudzenie Polaków. To naturalne w demokracji, a szczególnie w Polsce, gdzie w ciągu 27 lat tylko jednej ekipie udało się rządzić dwie kadencje. Utrata władzy nie przyjdzie na pewno z powodu działań opozycji i kolejnym męczenników, których zresztą nie będzie przez brak „odpowiedniej” reakcji Polaków na dramatyczne samospalenie w Warszawie.
Zjednoczona Prawica straci władzę albo przez znudzenie Polaków długimi rządami ludzi Kaczyńskiego, albo przez stratę przez rządzących instynktu samozachowawczego w przyziemnych kwestiach.Skoro nie zadziałało pohukiwanie Brukseli, Paryża i nawet delikatna krytyka płynąca z wielbionego przez Polaków Waszyngtonu, to trudno uwierzyć, że zmieni coś akt samospalenia w imię zniszczenia egzotycznego dla ludu trójpodziału władzy.
Przecież po wetach prezydenta, który pokazał centrowemu elektoratowi, że istnieje bezpiecznik przed radykalizmem Macierewicza i Kaczyńskiego, którego oni tak się boją, poparcie dla PiS szybuje. Nic nie wskazuje by miało ono spaść przez działania opozycji.
Czytaj dalej na drugiej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy oburza mnie wykorzystywanie ofiary człowieka, który dokonał samospalenia do celów politycznych? Po ludzku oczywiście, że tak. Czy jednak dziwi mnie, że politycy nie rezygnują z takich praktyk? Nie, bowiem tak wygląda dziś polska polityka. Oparta na skrajnych emocjach i na najradykalniejszym języku. Nie będę więc specjalnie potępiać opozycji za wykorzystywanie jego śmierci do politycznych celów. Dlaczego? Taka była przecież wola tego człowieka. On szczerze wierzył, że „obudzi” Polaków z letargu i przekona ich, iż w kraju trwa pełzający zamach na demokrację. On chciał by jego ofiara trafiła na sztandary opozycji. Po to przecież dokonał samospalenia, które zawsze w historii miało określony polityczny wydźwięk. Opozycja sama suflowała narrację, w którą ten człowiek uwierzył. Trudno by teraz odcięła się od jego czynu.
Niemniej jednak opozycja musi mieć świadomość, że ta ofiara nie wyda żadnych politycznych plonów. Przynajmniej nie teraz. Widać wyraźnie, że dociera do niej ta smutna prawda. Powoduje ona frustrację i wściekłość. Dział komentarzy Gazety Wyborczej roi się od tekstów o ofierze tego człowieka. Tytuły są coraz bardziej patetyczne i łzawe. Słowa coraz podnioślejsze. A sondaże nie drgają.
Prof. Jadwiga Staniszkis stwierdziła, że społeczeństwo „wymiecie” w końcu PiS i prezydenta Dudę. Ma rację tylko połowicznie. Ostatecznie PiS straci władzę, ale nie dlatego, że „niszczy demokrację”. Władzę straci najpewniej przez znudzenie Polaków. To naturalne w demokracji, a szczególnie w Polsce, gdzie w ciągu 27 lat tylko jednej ekipie udało się rządzić dwie kadencje. Utrata władzy nie przyjdzie na pewno z powodu działań opozycji i kolejnym męczenników, których zresztą nie będzie przez brak „odpowiedniej” reakcji Polaków na dramatyczne samospalenie w Warszawie.
Zjednoczona Prawica straci władzę albo przez znudzenie Polaków długimi rządami ludzi Kaczyńskiego, albo przez stratę przez rządzących instynktu samozachowawczego w przyziemnych kwestiach.Skoro nie zadziałało pohukiwanie Brukseli, Paryża i nawet delikatna krytyka płynąca z wielbionego przez Polaków Waszyngtonu, to trudno uwierzyć, że zmieni coś akt samospalenia w imię zniszczenia egzotycznego dla ludu trójpodziału władzy.
Przecież po wetach prezydenta, który pokazał centrowemu elektoratowi, że istnieje bezpiecznik przed radykalizmem Macierewicza i Kaczyńskiego, którego oni tak się boją, poparcie dla PiS szybuje. Nic nie wskazuje by miało ono spaść przez działania opozycji.
Czytaj dalej na drugiej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365828-meczennicy-nic-nie-zmienia-lud-na-ulice-nie-wyjdzie-dopoki-ludzie-pis-nie-beda-arogancko-krasc