To jest oczywiście zdanie niemądre, fałszywe i słusznie krytykowane, tym bardziej, że padło z ust minister niemieckiego rządu. Dobrze, że jest reakcja na tę wypowiedź, ale nie powinniśmy przypisywać jej większego znaczenia. Myślę, że minister von der Leyen żałuje tego niezręcznego sformułowania. Jednak jest to również wypowiedź symptomatyczna, bo świadczy o tym, jakie są w Niemczech obiegowe opinie o Polsce
– ocenił w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Odbędzie się dziś debata o praworządności w Polsce podczas posiedzenia komisji wolności obywatelskich i sprawiedliwości (LIBE). Kolejny raz będą oceniać stan polskiej demokracji raczej nieprzychylni nam europosłowie i Frans Timmermans osobiście. Linia naszej obrony pozostanie taka sama?
Prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS: Myślę, że ta debata nie ma tak naprawdę większego znaczenia. Dzisiejsze wydarzenie jest jednak pewnym przygotowaniem do debaty, która odbędzie się w czasie sesji plenarnej w przyszłym tygodniu w Strasburgu, w czasie której ma być podjęta rezolucja. Jednak trzeba podkreślić, że te rezolucje nie mają charakteru wiążącego, dopóki Parlament Europejski lub Komisja Europejska nie uzna, że trzeba zwrócić się do Rady Europejskiej o zastosowanie artykułu 7 TUE. Wiemy, że nawet gdyby doszło do zastosowania tej procedury, to potrzebna jest na pewnym etapie jednomyślność w Radzie, a tego nie uda się osiągnąć.
Podejrzewam, że dzisiejsza debata potoczy się jak poprzednio, czasami zamieniając się w teatr absurdu. Tym bardziej, że od czasu ostatniej dyskusji w komisji LIBE nic się w Polsce przecież nie zmieniło, nawet nie ma jeszcze nowych ustaw sądowych. Jeżeli chodzi o ocenę polityczną, to można tylko powtórzyć to, co mówimy od dawna – praworządność w Polsce ma się dobrze, demokracja nie jest zagrożona. UE ma tak naprawdę wiele innych poważnych problemów, z którymi sobie nie radzi, nie wie jakie zająć stanowisko. Przykładem może być tutaj świeża sprawa Katalonii, pokazująca głębszy kryzys w Europie. Akurat tym parlament nie bardzo chce się zajmować.
Wspomniał Pan Profesor, że w zasadzie nic takiego w Polsce się nie zmieniło, bo nowych ustaw jeszcze nie ma. A mimo wszystko ktoś nieustannie naciska, by temat naszego kraju wałkować w Brukseli.
Trzeba zauważyć, że jest pewna grupa posłów, bardzo aktywna jeśli idzie o Polskę, choć ta aktywność nie idzie w parze z wiedzą. Wiadomo też, że wiceprzewodniczący Timmermans traktuje sprawę bardzo ambicjonalnie. Ale, jak mówię, dopóki wszystko się toczy na poziomie dyskusji - choć przybiera czasami bardzo absurdalne formy i niektóre ataki są zupełnie oderwane od rzeczywistości - nie ma to większego znaczenia. Gdyby rzeczywiście postanowiono przejść do dalszego etapu tego całego procesu - a to będzie decyzja polityczna, która będzie zależeć od zupełnie innych kwestii – to sprawa nabierze nowej wagi. Ogólnie w kuluarach też jest wiadomo, że Polska jest traktowana w sposób wyjątkowo wybiórczy. Wynika to trochę z potrzeb środowisk liberalno-lewicowych, które muszą mieć swojego wroga, na którym skupią się negatywne emocje. W wielu inny krajach są poważniejsze problemy i to nimi można by się zajmować, np. niestabilną politycznie sytuacją w Niemczech, bo wcale nie można wykluczyć, że odbędą się tam nowe wybory. Przyznam, że rozmawialiśmy z kolegami, czy w ogóle należy się tym zajmować i podjąć dyskusję. Pewnie tak, żeby nie pozostawić tej sprawy samej sobie, ale podkreślam, że będzie się ona cieszyć zapewne nikłym zainteresowaniem. Pojawi się mała grupka antypolskich aktywistów, jak zresztą było poprzednio. Ludzie poważniej nastawieni do Parlamentu Europejskiego raczej nie przyjdą.
Większość europosłów odbiera to więc jako pewien straszak i teatr?
Pojawi się pewnie pan Verhofstadt, inni liberałowie, europosłanki o feministycznym nastawieniu połączone z tych wszystkich lewicowych grup. Prawdopodobnie, jeżeli chodzi o Europejską Partię Ludową, to pewnie weźmie w niej udział jakiś poseł PO, czy ktoś połączony więzami przyjaźni z delegacją tej partii. Ta debata to rodzaj przeciągania liny, bo wspomniani aktywiści, zwracając się przeciwko Polsce, próbują swoich sił. Jeżeli rezolucja przygotowywana na przyszły tydzień, będzie kolejnym wyrazem zaniepokojenia i czczymi wezwaniami, to będzie bez znaczenia. Jeśli jednak tym aktywistom, którzy pobudzają parlament, udałoby się go przekonać, że ma wystąpić do Rady Europejskiej, domagając się uruchomienia art. 7 TUE, to oczywiście będzie nowy ruch w tej grze. Ale nawet znaczenia tego ewentualnego ruchu nie powinniśmy przeceniać.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To jest oczywiście zdanie niemądre, fałszywe i słusznie krytykowane, tym bardziej, że padło z ust minister niemieckiego rządu. Dobrze, że jest reakcja na tę wypowiedź, ale nie powinniśmy przypisywać jej większego znaczenia. Myślę, że minister von der Leyen żałuje tego niezręcznego sformułowania. Jednak jest to również wypowiedź symptomatyczna, bo świadczy o tym, jakie są w Niemczech obiegowe opinie o Polsce
– ocenił w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Odbędzie się dziś debata o praworządności w Polsce podczas posiedzenia komisji wolności obywatelskich i sprawiedliwości (LIBE). Kolejny raz będą oceniać stan polskiej demokracji raczej nieprzychylni nam europosłowie i Frans Timmermans osobiście. Linia naszej obrony pozostanie taka sama?
Prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS: Myślę, że ta debata nie ma tak naprawdę większego znaczenia. Dzisiejsze wydarzenie jest jednak pewnym przygotowaniem do debaty, która odbędzie się w czasie sesji plenarnej w przyszłym tygodniu w Strasburgu, w czasie której ma być podjęta rezolucja. Jednak trzeba podkreślić, że te rezolucje nie mają charakteru wiążącego, dopóki Parlament Europejski lub Komisja Europejska nie uzna, że trzeba zwrócić się do Rady Europejskiej o zastosowanie artykułu 7 TUE. Wiemy, że nawet gdyby doszło do zastosowania tej procedury, to potrzebna jest na pewnym etapie jednomyślność w Radzie, a tego nie uda się osiągnąć.
Podejrzewam, że dzisiejsza debata potoczy się jak poprzednio, czasami zamieniając się w teatr absurdu. Tym bardziej, że od czasu ostatniej dyskusji w komisji LIBE nic się w Polsce przecież nie zmieniło, nawet nie ma jeszcze nowych ustaw sądowych. Jeżeli chodzi o ocenę polityczną, to można tylko powtórzyć to, co mówimy od dawna – praworządność w Polsce ma się dobrze, demokracja nie jest zagrożona. UE ma tak naprawdę wiele innych poważnych problemów, z którymi sobie nie radzi, nie wie jakie zająć stanowisko. Przykładem może być tutaj świeża sprawa Katalonii, pokazująca głębszy kryzys w Europie. Akurat tym parlament nie bardzo chce się zajmować.
Wspomniał Pan Profesor, że w zasadzie nic takiego w Polsce się nie zmieniło, bo nowych ustaw jeszcze nie ma. A mimo wszystko ktoś nieustannie naciska, by temat naszego kraju wałkować w Brukseli.
Trzeba zauważyć, że jest pewna grupa posłów, bardzo aktywna jeśli idzie o Polskę, choć ta aktywność nie idzie w parze z wiedzą. Wiadomo też, że wiceprzewodniczący Timmermans traktuje sprawę bardzo ambicjonalnie. Ale, jak mówię, dopóki wszystko się toczy na poziomie dyskusji - choć przybiera czasami bardzo absurdalne formy i niektóre ataki są zupełnie oderwane od rzeczywistości - nie ma to większego znaczenia. Gdyby rzeczywiście postanowiono przejść do dalszego etapu tego całego procesu - a to będzie decyzja polityczna, która będzie zależeć od zupełnie innych kwestii – to sprawa nabierze nowej wagi. Ogólnie w kuluarach też jest wiadomo, że Polska jest traktowana w sposób wyjątkowo wybiórczy. Wynika to trochę z potrzeb środowisk liberalno-lewicowych, które muszą mieć swojego wroga, na którym skupią się negatywne emocje. W wielu inny krajach są poważniejsze problemy i to nimi można by się zajmować, np. niestabilną politycznie sytuacją w Niemczech, bo wcale nie można wykluczyć, że odbędą się tam nowe wybory. Przyznam, że rozmawialiśmy z kolegami, czy w ogóle należy się tym zajmować i podjąć dyskusję. Pewnie tak, żeby nie pozostawić tej sprawy samej sobie, ale podkreślam, że będzie się ona cieszyć zapewne nikłym zainteresowaniem. Pojawi się mała grupka antypolskich aktywistów, jak zresztą było poprzednio. Ludzie poważniej nastawieni do Parlamentu Europejskiego raczej nie przyjdą.
Większość europosłów odbiera to więc jako pewien straszak i teatr?
Pojawi się pewnie pan Verhofstadt, inni liberałowie, europosłanki o feministycznym nastawieniu połączone z tych wszystkich lewicowych grup. Prawdopodobnie, jeżeli chodzi o Europejską Partię Ludową, to pewnie weźmie w niej udział jakiś poseł PO, czy ktoś połączony więzami przyjaźni z delegacją tej partii. Ta debata to rodzaj przeciągania liny, bo wspomniani aktywiści, zwracając się przeciwko Polsce, próbują swoich sił. Jeżeli rezolucja przygotowywana na przyszły tydzień, będzie kolejnym wyrazem zaniepokojenia i czczymi wezwaniami, to będzie bez znaczenia. Jeśli jednak tym aktywistom, którzy pobudzają parlament, udałoby się go przekonać, że ma wystąpić do Rady Europejskiej, domagając się uruchomienia art. 7 TUE, to oczywiście będzie nowy ruch w tej grze. Ale nawet znaczenia tego ewentualnego ruchu nie powinniśmy przeceniać.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365684-nasz-wywiad-prof-krasnodebski-tego-rodzaju-zdanie-nie-powinno-pasc-z-ust-minister-niemieckiego-rzadu-ale-nie-dramatyzujmy