Chciałbym zapytać o pańską ocenę słów niemieckiej minister. Czy to wyraz ogólnej tendencji w niemieckim rządzie i polityce, a może ta wypowiedź była w pełni świadoma i intencjonalna?
Gdy usłyszałem o tej wypowiedzi z polskich mediów, wydawało mi się, że chodzi o mocny atak. Odsłuchałem całą audycję i stwierdziłem, że sprawa Polski została poruszona na marginesie całej dyskusji i nie wyszła nawet od Ursuli von der Leyen. Ostatnio jest w mediach niemieckich pewne wyciszenie, jeśli chodzi o Polskę. Jakiś czas temu sprawa Polski pojawiała się prawie codziennie, teraz jest znacznie mnie ataków. Myślę, że przyjęte przez nas z oburzeniem słowa wynikały raczej z niezręczności minister von der Leyen, która chciała w gruncie rzeczy powiedzieć coś pozytywnego w Polsce, choć nie rządach PiS, że Polska ma tradycje wolnościowe, że młodzi ludzie cenią demokracją. Wspomniała o swoich dzieciach, które trafiły do Polski w ramach programu Erasmus+. Myślę, że to należy ocenić pozytywnie. A potem padło te fatalne pół zdania, w którym stwierdziła, że trzeba spierać tych młodych ludzi w demokratycznym oporze. To jest oczywiście zdanie niemądre, fałszywe i słusznie krytykowane, tym bardziej, że padło z ust minister niemieckiego rządu. Dobrze, że jest reakcja na tę wypowiedź, ale nie powinniśmy przypisywać jej większego znaczenia. Myślę, że minister von der Leyen żałuje tego niezręcznego sformułowania. Jednak jest to również wypowiedź symptomatyczna, bo świadczy o tym, jakie są w Niemczech obiegowe opinie o Polsce. Tego rodzaju zdanie nie powinno paść z ust członka niemieckiego rządu, ale nie dramatyzujmy. Ani jeżeli chodzi o debatę w PE, ani o wypowiedź niemieckiej minister.
A czy stanowcza reakcja polskiego MSZ i MON była w takim razie adekwatna?
Dobrze, że reakcje były. Wydaje mi się, że obiegowa opinia o zagrożeniu dla demokracji w Polsce utrwaliła się, dlatego, że nie było w odpowiednim czasie stosownych reakcji. Gdybyśmy w 2015 roku od początku zaczęli dementować błędne informację, reagowali na niesłuszne opinie i prowadzili energiczną politykę informacyjną, to dziś bylibyśmy w znacznie łatwiejszej sytuacji. Zresztą przypadek telewizji ZDF i wyroku sąd w Kolonii nakazującego przeproszenie Karola Tendery, świadczy o tym, że czasami taka stanowcza reakcja jest potrzebna. Także to, że przez wiele lat nie reagowaliśmy na określenie „polskie obozy śmierci”, tylko ośmielało fałszerzy historii i ignorantów. Teraz przynajmniej dziennikarze ZDF będą pamiętali, że jest wyrażenie niesprawiedliwe, fałszywe i może łączyć się z wyrokiem sądowym. Tak samo powinniśmy stanowczo reagować na stwierdzenia z ust nie tylko polityków, ale również dziennikarzy, gdy podają „fakenewsy” o Polsce. Nasze reakcje powinny być stanowcze i systematyczne, ale spokojne.
Sytuację polskich mediów skrytykowało również niemieckie stowarzyszenie dziennikarzy. Nasza reakcja powinna być więc taka, jak ją przed chwilą opisał Pan Profesor – stanowcza, ale nie emocjonalna?
Na tego typu deklaracje powinniśmy reagować. Na słowa polityków powinni odpowiadać politycy, a na stwierdzenia dziennikarzy, przedstawiciele polskich mediów, być może Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Takich rzeczy nie powinno się zostawiać i należy też wyraźnie zwracać uwagę drugiej stronie na sposób, w jaki u nich działają media. Należy przypomnieć, że przez wiele lat przewodniczącym rady telewizji ZDF, osobą, która podejmowała rzeczywiście kluczowe decyzje, był poseł CDU i zaufany Angeli Merkel. Nam nie przeszkadza krytyka, lecz ten jej rodzaj, który w istocie jest atakiem politycznym, wypaczającym fakty i pełnym złej woli. Są w świecie media krytyczne wobec Polski, ale niemieckie media wyróżniają się w negatywnym i opierającym się na fałszywych informacjach tworzeniu karykaturalnego obrazu Polski. Niestety to także skutek mało nam przyjaznej polityki niemieckiej. Powinniśmy o tym mówić głośno, ale także szukać wspólnych elementów tam, gdzie to możliwe. Stanowcza, ale spokojna odpowiedź jest lepsza niż niesystematyczne i emocjonalne reakcje na jakieś wydarzenie, a potem pozostawienie tej sprawy własnemu biegowi. Podam przykład. Kiedyś bardzo emocjonalnie reagowaliśmy na kwestię Nord Stream 1. Nie udało się wtedy tego powstrzymać. Być może teraz, dzięki konsekwentnej pracy wielu ludzi na różnych poziomach, uda się zablokować Nord Stream 2. Jeśli porównamy naszą reakcję wtedy i dziś, to zobaczymy, jak nauczyliśmy się działać skuteczniej. Ten model działania trzeba przenieść również na inne sfery.
Rozmawiał Adam Kacprzak
-
Polecamy „wSklepiku.pl”: „Pilnujmy Polski” - Jacek Karnowski, Michał Karnowski.
Odważny wywiad z braćmi Karnowskimi – znanymi dziennikarzami i publicystami – o ich korzeniach, życiowych wyborach i wartościach oraz burzliwych kulisach polityki w Polsce w latach 2010-2015.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Chciałbym zapytać o pańską ocenę słów niemieckiej minister. Czy to wyraz ogólnej tendencji w niemieckim rządzie i polityce, a może ta wypowiedź była w pełni świadoma i intencjonalna?
Gdy usłyszałem o tej wypowiedzi z polskich mediów, wydawało mi się, że chodzi o mocny atak. Odsłuchałem całą audycję i stwierdziłem, że sprawa Polski została poruszona na marginesie całej dyskusji i nie wyszła nawet od Ursuli von der Leyen. Ostatnio jest w mediach niemieckich pewne wyciszenie, jeśli chodzi o Polskę. Jakiś czas temu sprawa Polski pojawiała się prawie codziennie, teraz jest znacznie mnie ataków. Myślę, że przyjęte przez nas z oburzeniem słowa wynikały raczej z niezręczności minister von der Leyen, która chciała w gruncie rzeczy powiedzieć coś pozytywnego w Polsce, choć nie rządach PiS, że Polska ma tradycje wolnościowe, że młodzi ludzie cenią demokracją. Wspomniała o swoich dzieciach, które trafiły do Polski w ramach programu Erasmus+. Myślę, że to należy ocenić pozytywnie. A potem padło te fatalne pół zdania, w którym stwierdziła, że trzeba spierać tych młodych ludzi w demokratycznym oporze. To jest oczywiście zdanie niemądre, fałszywe i słusznie krytykowane, tym bardziej, że padło z ust minister niemieckiego rządu. Dobrze, że jest reakcja na tę wypowiedź, ale nie powinniśmy przypisywać jej większego znaczenia. Myślę, że minister von der Leyen żałuje tego niezręcznego sformułowania. Jednak jest to również wypowiedź symptomatyczna, bo świadczy o tym, jakie są w Niemczech obiegowe opinie o Polsce. Tego rodzaju zdanie nie powinno paść z ust członka niemieckiego rządu, ale nie dramatyzujmy. Ani jeżeli chodzi o debatę w PE, ani o wypowiedź niemieckiej minister.
A czy stanowcza reakcja polskiego MSZ i MON była w takim razie adekwatna?
Dobrze, że reakcje były. Wydaje mi się, że obiegowa opinia o zagrożeniu dla demokracji w Polsce utrwaliła się, dlatego, że nie było w odpowiednim czasie stosownych reakcji. Gdybyśmy w 2015 roku od początku zaczęli dementować błędne informację, reagowali na niesłuszne opinie i prowadzili energiczną politykę informacyjną, to dziś bylibyśmy w znacznie łatwiejszej sytuacji. Zresztą przypadek telewizji ZDF i wyroku sąd w Kolonii nakazującego przeproszenie Karola Tendery, świadczy o tym, że czasami taka stanowcza reakcja jest potrzebna. Także to, że przez wiele lat nie reagowaliśmy na określenie „polskie obozy śmierci”, tylko ośmielało fałszerzy historii i ignorantów. Teraz przynajmniej dziennikarze ZDF będą pamiętali, że jest wyrażenie niesprawiedliwe, fałszywe i może łączyć się z wyrokiem sądowym. Tak samo powinniśmy stanowczo reagować na stwierdzenia z ust nie tylko polityków, ale również dziennikarzy, gdy podają „fakenewsy” o Polsce. Nasze reakcje powinny być stanowcze i systematyczne, ale spokojne.
Sytuację polskich mediów skrytykowało również niemieckie stowarzyszenie dziennikarzy. Nasza reakcja powinna być więc taka, jak ją przed chwilą opisał Pan Profesor – stanowcza, ale nie emocjonalna?
Na tego typu deklaracje powinniśmy reagować. Na słowa polityków powinni odpowiadać politycy, a na stwierdzenia dziennikarzy, przedstawiciele polskich mediów, być może Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. Takich rzeczy nie powinno się zostawiać i należy też wyraźnie zwracać uwagę drugiej stronie na sposób, w jaki u nich działają media. Należy przypomnieć, że przez wiele lat przewodniczącym rady telewizji ZDF, osobą, która podejmowała rzeczywiście kluczowe decyzje, był poseł CDU i zaufany Angeli Merkel. Nam nie przeszkadza krytyka, lecz ten jej rodzaj, który w istocie jest atakiem politycznym, wypaczającym fakty i pełnym złej woli. Są w świecie media krytyczne wobec Polski, ale niemieckie media wyróżniają się w negatywnym i opierającym się na fałszywych informacjach tworzeniu karykaturalnego obrazu Polski. Niestety to także skutek mało nam przyjaznej polityki niemieckiej. Powinniśmy o tym mówić głośno, ale także szukać wspólnych elementów tam, gdzie to możliwe. Stanowcza, ale spokojna odpowiedź jest lepsza niż niesystematyczne i emocjonalne reakcje na jakieś wydarzenie, a potem pozostawienie tej sprawy własnemu biegowi. Podam przykład. Kiedyś bardzo emocjonalnie reagowaliśmy na kwestię Nord Stream 1. Nie udało się wtedy tego powstrzymać. Być może teraz, dzięki konsekwentnej pracy wielu ludzi na różnych poziomach, uda się zablokować Nord Stream 2. Jeśli porównamy naszą reakcję wtedy i dziś, to zobaczymy, jak nauczyliśmy się działać skuteczniej. Ten model działania trzeba przenieść również na inne sfery.
Rozmawiał Adam Kacprzak
-
Polecamy „wSklepiku.pl”: „Pilnujmy Polski” - Jacek Karnowski, Michał Karnowski.
Odważny wywiad z braćmi Karnowskimi – znanymi dziennikarzami i publicystami – o ich korzeniach, życiowych wyborach i wartościach oraz burzliwych kulisach polityki w Polsce w latach 2010-2015.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365684-nasz-wywiad-prof-krasnodebski-tego-rodzaju-zdanie-nie-powinno-pasc-z-ust-minister-niemieckiego-rzadu-ale-nie-dramatyzujmy?strona=2