Najbardziej dziwi mnie, że KRS nie wezwała do uzupełnienia dokumentów. Dlaczego tego nie zrobiła?
Rada mogła nie tylko zażądać uzupełnienia, ale mogła wezwać osoby, do których miała wątpliwości, do osobistego wyjaśnienia dlaczego ich dokumentacja jest niepełna i wskazać, co powinni w niej zmienić. Tych procedur KRS nie dopełniła, pomimo wyraźnego przepisu (art. 30): „W sprawach indywidualnych, w razie stwierdzenia braku dokumentów uniemożliwiającego rozpatrzenie sprawy, Przewodniczący zarządza jego uzupełnienie w wyznaczonym terminie, pod rygorem pozostawienia wniosku bez rozpatrzenia”.
Jeśli np. wobec kandydata na asesora pojawił się zarzut, że naruszył przepisy drogowe, to może należało zbadać tę sprawę, poznać szczegóły. Dopiero po wyjaśnieniu można definitywnie stwierdzić, czy dana osoba kwalifikuje się na sędziego, czy też nie. Aby to zrobić, należy jednak dołożyć należytej staranności. KRS powinna to uczynić, ponieważ decydowała o przyszłości 265 osób. To ogromne wyzwanie i odpowiedzialne zadanie. Oceniając sytuację tych osób en bloc, KRS wykazała się jednak brakiem odpowiedzialności za los tych osób.
Pani profesor, czy to manifestacja polityczna KRS?
Nie chciałabym nazywać tego manifestacją, ale działaniem, które sytuuje się w sporze KRS z ministerstwem sprawiedliwości. Wskazuje na to stwierdzenie rzecznika KRS, że asesorzy ślubowali przed ministrem. Na Boga, przecież składali ślubowanie o treści przewidzianej w przepisach. Z pewnością mamy tu do czynienia z elementem sporu politycznego związanego z reformą sądownictwa. W ramach reformy pojawia się przecież KRS jako instytucja, co do której toczy się dyskusja. Toczy się spór, m.in. jak należy wybierać 15 sędziów-członków Rady. Rada tym działaniem mówi: to my i tylko my decydujemy kto będzie sędzią. Możemy jedną decyzją wyeliminować z zawodu wszystkie 265 osób. Przecież jeżeli one nie uzyskają zmiany decyzji przed Sądem Najwyższym, to nie będą mogły wykonywać zawodu. A do wykonywania swojej pracy przygotowywali się chyba nawet dłużej niż lekarze. Studiowali pięć lat, później kształcili się przez cztery lata na Krajowej Szkole Sądownictwa. Nagle wypadają z zawodu, bo KRS niedostatecznie pochyliła się nad ich dokumentacją i en bloc uznała, że nikt nie może zostać przyjęty do zawodu. Tak nie powinno być.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Najbardziej dziwi mnie, że KRS nie wezwała do uzupełnienia dokumentów. Dlaczego tego nie zrobiła?
Rada mogła nie tylko zażądać uzupełnienia, ale mogła wezwać osoby, do których miała wątpliwości, do osobistego wyjaśnienia dlaczego ich dokumentacja jest niepełna i wskazać, co powinni w niej zmienić. Tych procedur KRS nie dopełniła, pomimo wyraźnego przepisu (art. 30): „W sprawach indywidualnych, w razie stwierdzenia braku dokumentów uniemożliwiającego rozpatrzenie sprawy, Przewodniczący zarządza jego uzupełnienie w wyznaczonym terminie, pod rygorem pozostawienia wniosku bez rozpatrzenia”.
Jeśli np. wobec kandydata na asesora pojawił się zarzut, że naruszył przepisy drogowe, to może należało zbadać tę sprawę, poznać szczegóły. Dopiero po wyjaśnieniu można definitywnie stwierdzić, czy dana osoba kwalifikuje się na sędziego, czy też nie. Aby to zrobić, należy jednak dołożyć należytej staranności. KRS powinna to uczynić, ponieważ decydowała o przyszłości 265 osób. To ogromne wyzwanie i odpowiedzialne zadanie. Oceniając sytuację tych osób en bloc, KRS wykazała się jednak brakiem odpowiedzialności za los tych osób.
Pani profesor, czy to manifestacja polityczna KRS?
Nie chciałabym nazywać tego manifestacją, ale działaniem, które sytuuje się w sporze KRS z ministerstwem sprawiedliwości. Wskazuje na to stwierdzenie rzecznika KRS, że asesorzy ślubowali przed ministrem. Na Boga, przecież składali ślubowanie o treści przewidzianej w przepisach. Z pewnością mamy tu do czynienia z elementem sporu politycznego związanego z reformą sądownictwa. W ramach reformy pojawia się przecież KRS jako instytucja, co do której toczy się dyskusja. Toczy się spór, m.in. jak należy wybierać 15 sędziów-członków Rady. Rada tym działaniem mówi: to my i tylko my decydujemy kto będzie sędzią. Możemy jedną decyzją wyeliminować z zawodu wszystkie 265 osób. Przecież jeżeli one nie uzyskają zmiany decyzji przed Sądem Najwyższym, to nie będą mogły wykonywać zawodu. A do wykonywania swojej pracy przygotowywali się chyba nawet dłużej niż lekarze. Studiowali pięć lat, później kształcili się przez cztery lata na Krajowej Szkole Sądownictwa. Nagle wypadają z zawodu, bo KRS niedostatecznie pochyliła się nad ich dokumentacją i en bloc uznała, że nikt nie może zostać przyjęty do zawodu. Tak nie powinno być.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365490-nasz-wywiad-prof-grabowska-rpo-powinien-przyjrzec-sie-decyzji-krs-ws-asesorow-decyzja-rady-wlacza-sie-w-spor-wokol-reformy?strona=2