W tym sensie wystawienie kandydatury Trzaskowskiego może się okazać dla Platformy politycznym strzałem w stopę?
Myślę, że Platforma za bardzo nie ma tutaj innego wyjścia, ona szuka takiego kandydata, który wizerunkowo byłby jakimś powiewem świeżości. Rozumiem, że wymyślono takie o to zestawienie, że mamy z jednej strony panią Hannę Gronkiewicza-Waltz, osobę w kwiecie wieku, profesora, kobietę, a z drugiej młodszego mężczyznę, który PR-owsko miałby pokazywać, że jest tutaj zupełnie innym kandydatem. Szukano takiej osoby, która wyglądałaby ładnie i ładnie mówiła, natomiast to, jakie ma poglądy i przeszłość odłożono na bok. Zresztą zapewne Platforma miała trudność, by wskazać kandydata, który nie byłby uwikłany w afery warszawskie, a jednocześnie nie był osobą nową na tym warszawskim podwórku. Rozumiem też, że niemożliwe było dla Platformy szukanie kandydata wywodzącego się z innej partii, ale z tego samego liberalnego obozu politycznego. Wiemy, że ze strony Nowoczesnej jest ogłoszona kandydatura Rabieja, ale przyjęcie tej kandydatury jako wspólnej byłoby ze trony Platformy całkowitą kapitulacją. To znaczy uznaniem, że partia, która od 12 lat rządzi w Warszawie i uważa ją za swój polityczny bastion, abdykuje u siebie. Stąd taka szybka i niespodziewana w gruncie rzeczy decyzja Schetyny, żeby tę kandydaturę ogłosić, by przeciąć rozmowy o wspólnym kandydacie. Raczej będzie to narracja typu: my przedstawiliśmy kandydata, to niech teraz inni z totalnej opozycji go poprą.
Ale poseł Lubnauer już skrytykowała posunięcie Schetyny. Co to oznacza w dalszej perspektywie?
Nie dziwię się temu, bo w tej chwili poparcie Trzaskowskiego przez Nowoczesną byłoby wzięciem przez nią odpowiedzialności za wszystkie patologie rządów PO w Warszawie. Tymczasem, jak rozumiem, Nowoczesna chce w tej kampanii budować taki przekaz, że oni są nową siłą, drugim PiS, bo też gwarantują polityczny przełom. Gdyby nawet kandydat Nowoczesnej uzyskał sukces w Warszawie, w co nie wierzę, to również nie będzie to polityczny przełom, bo środowiska PO i Nowoczesnej jednak bardzo mocno się przenikają. Oczekiwanie, że kandydat Nowoczesnej, jako prezydent Warszawy dokona zmian w stolicy i pozbędzie się z Ratusza skompromitowanych osób, jest oczekiwaniem całkowicie na wyrost, to się nie zdąży. To de facto też byłaby kontynuacja tego, co było.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W tym sensie wystawienie kandydatury Trzaskowskiego może się okazać dla Platformy politycznym strzałem w stopę?
Myślę, że Platforma za bardzo nie ma tutaj innego wyjścia, ona szuka takiego kandydata, który wizerunkowo byłby jakimś powiewem świeżości. Rozumiem, że wymyślono takie o to zestawienie, że mamy z jednej strony panią Hannę Gronkiewicza-Waltz, osobę w kwiecie wieku, profesora, kobietę, a z drugiej młodszego mężczyznę, który PR-owsko miałby pokazywać, że jest tutaj zupełnie innym kandydatem. Szukano takiej osoby, która wyglądałaby ładnie i ładnie mówiła, natomiast to, jakie ma poglądy i przeszłość odłożono na bok. Zresztą zapewne Platforma miała trudność, by wskazać kandydata, który nie byłby uwikłany w afery warszawskie, a jednocześnie nie był osobą nową na tym warszawskim podwórku. Rozumiem też, że niemożliwe było dla Platformy szukanie kandydata wywodzącego się z innej partii, ale z tego samego liberalnego obozu politycznego. Wiemy, że ze strony Nowoczesnej jest ogłoszona kandydatura Rabieja, ale przyjęcie tej kandydatury jako wspólnej byłoby ze trony Platformy całkowitą kapitulacją. To znaczy uznaniem, że partia, która od 12 lat rządzi w Warszawie i uważa ją za swój polityczny bastion, abdykuje u siebie. Stąd taka szybka i niespodziewana w gruncie rzeczy decyzja Schetyny, żeby tę kandydaturę ogłosić, by przeciąć rozmowy o wspólnym kandydacie. Raczej będzie to narracja typu: my przedstawiliśmy kandydata, to niech teraz inni z totalnej opozycji go poprą.
Ale poseł Lubnauer już skrytykowała posunięcie Schetyny. Co to oznacza w dalszej perspektywie?
Nie dziwię się temu, bo w tej chwili poparcie Trzaskowskiego przez Nowoczesną byłoby wzięciem przez nią odpowiedzialności za wszystkie patologie rządów PO w Warszawie. Tymczasem, jak rozumiem, Nowoczesna chce w tej kampanii budować taki przekaz, że oni są nową siłą, drugim PiS, bo też gwarantują polityczny przełom. Gdyby nawet kandydat Nowoczesnej uzyskał sukces w Warszawie, w co nie wierzę, to również nie będzie to polityczny przełom, bo środowiska PO i Nowoczesnej jednak bardzo mocno się przenikają. Oczekiwanie, że kandydat Nowoczesnej, jako prezydent Warszawy dokona zmian w stolicy i pozbędzie się z Ratusza skompromitowanych osób, jest oczekiwaniem całkowicie na wyrost, to się nie zdąży. To de facto też byłaby kontynuacja tego, co było.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365217-nasz-wywiad-sasin-o-trzaskowskim-jego-prezydentura-skupialaby-sie-na-zamaskowaniu-nieprawidlowosci-ktore-obciazaly-po?strona=2