Od rana do wieczora podczas całego procesu byliśmy dostępni. Jeżeli KRS czegoś sobie od nas życzyła, to było to dostarczane. Kiedy system informatyczny zawiódł, zanim go naprawiliśmy, wydrukowaliśmy wszystkie dokumenty i zawieziono je do KRS. Rzecznik KRS Waldemar Żurek powiedział wtedy, że Krajowa Rada Sądownictwa otrzymała wszystkie dokumenty, które są potrzebne. Okazało się potem, że to nie są wszystkie dokumenty, które są KRS potrzebne, ale to wynika tylko z tego, że szukano na siłę jakiegoś pretekstu, żeby zablokować powołanie tych kandydatów na asesorów
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
wPolityce.pl: KRS zadecydowała o tym, że nie powoła żadnego z przedstawionych przez państwa kandydatów na asesorów sądowych. Podobno z powodu niespełnienia kryteriów ustawowych. Rzecznik KRS Waldemar Żurek stwierdził, że 100 proc. wysłanych przez państwa wniosków zawierało błędy. Czy to prawda?
Łukasz Piebiak: To jest tylko pretekst. Przynajmniej część sędziów KRS na czele z sędzią Żurkiem szuka jakiegokolwiek pretekstu żeby zablokować wejście asesorów do sądów. Na konferencji prasowej sędziowie KRS potwierdzili, że zdali sobie sprawę, iż KRS to nie Trybunał Konstytucyjny, w związku z tym to nie do nich należy rozstrzyganie, czy instytucja asesora jest zgodna z konstytucją, czy nie. Tego argumentu nie użyli, mimo że wcześniej to zapowiadali. Skoncentrowano się za to na kwestiach tak naprawdę nieistniejących.
Czyli nie było zatem tak, że państwo nie dostarczyli niezbędnej dokumentacji m.in. medycznej kandydatów?
Przekazaliśmy wszystkie dokumenty, które zgodnie z ustawą powinniśmy dostarczyć KRS. Nie byliśmy w stanie wyobrazić sobie, że KRS będzie oczekiwała innych dokumentów niż te, które zgodnie z ustawą powinniśmy przekazać, czyli listę asesorów sporządzoną na podstawie informacji uzyskanych z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Podstawowy zarzut, jaki KRS formułuje to brak zaświadczeń lekarskich. To jest oczywiści zarzut zupełnie wydumany. Wyraźnie z ustawy wynika że w momencie gdy ktoś zdaje egzamin do KSSiP musi przejść badania, które są niezbędne do wykonywania obowiązków sędziego czy asesora sądowego. Ci wszyscy, którzy przeszli przez KSSiP takimi zaświadczeniami oczywiście legitymowali się. Gdyby wolą ustawodawcy było to, że trzeba jeszcze raz przedstawiać dokument, to by to wyraźnie było napisane. Można zadać pytanie odwrotne – jaką datę ma zaświadczenie lekarskie sędziego Żurka, które figuruje w jego aktach osobowych. Czy ono jest co roku przedkładane, czy ono 20 czy 30 lat temu zostało złożone i zostało uznane za wystarczające wtedy, kiedy on zaczynał karierę sędziowską.
Reasumując, według pana nie istnieje taki problem, że nie wysłali państwo KRS jakiś dokumentów w tej sprawie, które powinni państwo wysłać. Po prostu KRS zażyczyła sobie dokumentów, których państwo na mocy ustawy nie muszą jej dostarczać.
Pojawił się taki wątek, że ministerstwo sprawiedliwości w momencie, jak przedstawiło kandydatów na asesorów Krajowej Radzie Sądownictwa, to coś uzupełniało, dosyłało jakieś dokumenty, coś tam z sądów pozyskiwano. Jednak to wszystko dosyłano i pozyskiwano tylko dlatego, że KRS sobie umyśliła, że potrzebuje kolejnych dokumentów. My z KRS nie dyskutowaliśmy, tylko dostarczyliśmy wszystko czego chcieli. W pewnym momencie się okazało, że to jest nadal niewystarczająco. Nie dali tak naprawdę szansy ministrowi, KSSiP, tym młodym ludziom dostarczyć czegokolwiek.
A państwo by te dodatkowe dokumenty dostarczyli do KRS, gdyby otrzymali na to czas?
Oczywiście, że tak. Od rana do wieczora podczas całego procesu byliśmy dostępni. Jeżeli KRS czegoś sobie od nas życzyła, to było to dostarczane. Kiedy system informatyczny zawiódł, zanim go naprawiliśmy, wydrukowaliśmy wszystkie dokumenty i zawieziono je do KRS. Rzecznik KRS Waldemar Żurek powiedział wtedy, że Krajowa Rada Sądownictwa otrzymała wszystkie dokumenty, które są potrzebne. Okazało się potem, że to nie są wszystkie dokumenty, które są KRS potrzebne, ale to wynika tylko z tego, że szukano na siłę jakiegoś pretekstu, żeby zablokować powołanie tych kandydatów na asesorów.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Od rana do wieczora podczas całego procesu byliśmy dostępni. Jeżeli KRS czegoś sobie od nas życzyła, to było to dostarczane. Kiedy system informatyczny zawiódł, zanim go naprawiliśmy, wydrukowaliśmy wszystkie dokumenty i zawieziono je do KRS. Rzecznik KRS Waldemar Żurek powiedział wtedy, że Krajowa Rada Sądownictwa otrzymała wszystkie dokumenty, które są potrzebne. Okazało się potem, że to nie są wszystkie dokumenty, które są KRS potrzebne, ale to wynika tylko z tego, że szukano na siłę jakiegoś pretekstu, żeby zablokować powołanie tych kandydatów na asesorów
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
wPolityce.pl: KRS zadecydowała o tym, że nie powoła żadnego z przedstawionych przez państwa kandydatów na asesorów sądowych. Podobno z powodu niespełnienia kryteriów ustawowych. Rzecznik KRS Waldemar Żurek stwierdził, że 100 proc. wysłanych przez państwa wniosków zawierało błędy. Czy to prawda?
Łukasz Piebiak: To jest tylko pretekst. Przynajmniej część sędziów KRS na czele z sędzią Żurkiem szuka jakiegokolwiek pretekstu żeby zablokować wejście asesorów do sądów. Na konferencji prasowej sędziowie KRS potwierdzili, że zdali sobie sprawę, iż KRS to nie Trybunał Konstytucyjny, w związku z tym to nie do nich należy rozstrzyganie, czy instytucja asesora jest zgodna z konstytucją, czy nie. Tego argumentu nie użyli, mimo że wcześniej to zapowiadali. Skoncentrowano się za to na kwestiach tak naprawdę nieistniejących.
Czyli nie było zatem tak, że państwo nie dostarczyli niezbędnej dokumentacji m.in. medycznej kandydatów?
Przekazaliśmy wszystkie dokumenty, które zgodnie z ustawą powinniśmy dostarczyć KRS. Nie byliśmy w stanie wyobrazić sobie, że KRS będzie oczekiwała innych dokumentów niż te, które zgodnie z ustawą powinniśmy przekazać, czyli listę asesorów sporządzoną na podstawie informacji uzyskanych z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Podstawowy zarzut, jaki KRS formułuje to brak zaświadczeń lekarskich. To jest oczywiści zarzut zupełnie wydumany. Wyraźnie z ustawy wynika że w momencie gdy ktoś zdaje egzamin do KSSiP musi przejść badania, które są niezbędne do wykonywania obowiązków sędziego czy asesora sądowego. Ci wszyscy, którzy przeszli przez KSSiP takimi zaświadczeniami oczywiście legitymowali się. Gdyby wolą ustawodawcy było to, że trzeba jeszcze raz przedstawiać dokument, to by to wyraźnie było napisane. Można zadać pytanie odwrotne – jaką datę ma zaświadczenie lekarskie sędziego Żurka, które figuruje w jego aktach osobowych. Czy ono jest co roku przedkładane, czy ono 20 czy 30 lat temu zostało złożone i zostało uznane za wystarczające wtedy, kiedy on zaczynał karierę sędziowską.
Reasumując, według pana nie istnieje taki problem, że nie wysłali państwo KRS jakiś dokumentów w tej sprawie, które powinni państwo wysłać. Po prostu KRS zażyczyła sobie dokumentów, których państwo na mocy ustawy nie muszą jej dostarczać.
Pojawił się taki wątek, że ministerstwo sprawiedliwości w momencie, jak przedstawiło kandydatów na asesorów Krajowej Radzie Sądownictwa, to coś uzupełniało, dosyłało jakieś dokumenty, coś tam z sądów pozyskiwano. Jednak to wszystko dosyłano i pozyskiwano tylko dlatego, że KRS sobie umyśliła, że potrzebuje kolejnych dokumentów. My z KRS nie dyskutowaliśmy, tylko dostarczyliśmy wszystko czego chcieli. W pewnym momencie się okazało, że to jest nadal niewystarczająco. Nie dali tak naprawdę szansy ministrowi, KSSiP, tym młodym ludziom dostarczyć czegokolwiek.
A państwo by te dodatkowe dokumenty dostarczyli do KRS, gdyby otrzymali na to czas?
Oczywiście, że tak. Od rana do wieczora podczas całego procesu byliśmy dostępni. Jeżeli KRS czegoś sobie od nas życzyła, to było to dostarczane. Kiedy system informatyczny zawiódł, zanim go naprawiliśmy, wydrukowaliśmy wszystkie dokumenty i zawieziono je do KRS. Rzecznik KRS Waldemar Żurek powiedział wtedy, że Krajowa Rada Sądownictwa otrzymała wszystkie dokumenty, które są potrzebne. Okazało się potem, że to nie są wszystkie dokumenty, które są KRS potrzebne, ale to wynika tylko z tego, że szukano na siłę jakiegoś pretekstu, żeby zablokować powołanie tych kandydatów na asesorów.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/364932-nasz-wywiad-wiceminister-piebiak-nie-znam-sedziego-ktory-by-popieral-te-decyzje-krs-cale-srodowisko-jest-zniesmaczone-tym-spektaklem