W tej kwestii Macron ma rację, ale to, że jest zbyt mało inteligentny, aby zauważyć, że jeszcze kilka dni temu pouczał Polskę, a teraz nie chce tego robić wobec Egiptu, to można powiedzieć, że jego hipokryzja sięga powyżej francuskich Alp
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
wPolityce.pl: Panie przewodniczący, za nami wybory w Austri i w Czechach. Na ich wyniki nerwowo reaguje niemiecka prasa, czy można zatem domniemywać, że to dobry prognostyk dla Polski?
Ryszard Czarnecki: Pamiętam jak były premier Czech Petr Nečas powiedział mi, że jeżeli nasi sąsiedzi, a miał na myśli Niemcy, nerwowo reagują na naszą współpracę regionalną, to oznacza, że powinniśmy współpracować tym bardziej. Jeżeli w Berlinie nerwowo reagują na wynik wyborów w Austrii i w Czechach, to nie pozostaje nam nic innego jak się z tych wyników cieszyć. Cieszę się, że w Austrii do władzy dochodzą partie, które są przeciwko przyjmowaniu migrantów islamskich, to znaczy, że polskie stanowisko w tej kwestii jest podzielane również przez kraje z tzw. starej Unii Europejskiej. Jeżeli w Czechach wygrywają partie eurosceptyczne i możemy być pewni, że przez najbliższe cztery lata nikomu z czeskiego rządu nie przyjdzie do głowy, aby optować za ściąganiem islamskich migrantów do krajów UE, to również jest to potwierdzeniem słuszności polskiego punktu widzenia. Unia Europejska – tak, euroland – nie.
Czy Grupa Wyszehradzka znajdzie w Austrii swojego sojusznika?
Z całą pewnością należy szukać wspólnych mianowników do współpracy regionalnej. Jeżeli chodzi o kwestię współpracy na linii Wiedeń – Grupa Wyszehradzka, to nie będę skrajnym optymistą jak niektórzy prawicowi politycy czy publicyści. Uważam, że rzeczywiście w wielu sprawach jest szansa na wypracowanie wspólnego stanowiska i głębszą współpracę, ale wątpię, że nastąpi formalne rozszerzenie Grupy Wyszehradzkiej. Myślę, że Wiedeń byłyby bardziej skłony do współpracy w ramach Trójkąta Sławkowskiego (Austria, Czechy i Słowacja). Mimo to jest to olbrzymia zmiana w stosunku do zachowawczej polityki austriackich socjalistów, którzy w bezrefleksyjny sposób oddawali się pod opiekę Niemiec.
Ostatnie negocjacje ws. pracowników delegowanych pokazały, że w V4 jest różnica zdań. Czy to powinno niepokoić, czy to poprostu real politik?
Oczywistym jest, że zarówno w ramach Grupy Wyszehradzkiej czy grupy państw bałtyckich są i będą różnice zdań. Inne spojrzenie, czy to na kwestię pracowników delegowanych czy współpracę z Rosją, jak w przypadku Węgier, jest czymś normalnym. Jednak świadomość, że warto szukać wspólnego mianownika dominuje nad różnicami jakie się pojawiają. W o wiele większej ilości spraw występujemy jako zespół i to wzmacnia nasze interesy zarówno narodowe i regionalne.
Pozostając przy kwestiach europejskich. Zawiązał się rząd w Niemczech. Jak Pana zdaniem będzie teraz wyglądać niemiecka polityka? Polaków z pewnością najbardziej interesuje kwestia polityki zagranicznej.
Pytaniem jest, gdzie będzie kształtowana niemiecka polityka zagraniczna. Te pytanie nie zostało jeszcze w Polsce postawione. Pamiętamy doskonale, kiedy polityka prezydent Frank-Walter Steinmeier, będąc jeszcze szefem niemieckiego MSZ mówił zupełnie inne rzeczy o współpracy z Rosją czy o menewrach Anakonda w Warszawie, niż minister obrony Ursula von der Leyen czy sama kanclerz Angela Merkel. De facto, gdy chodzi o politykę zagraniczną lejce starała się trzymać pani Merkel i to ona wyznaczała kierunek niemieckiej polityki zagranicznej. Czy tak będzie teraz? Rozumiem, że szefem MSZ-u zostanie Christian Lindner, bardzo młody człowiek, który jest pro-rosyjski, który przekonuje, że należy pogodzić się z aneksją Krymu i próbować się porozumieć z Moskwą. Pytanie na ile to on będzie twarzą polityki zagranicznej Niemiec, a na ile Merkel, która po ostatnich wyborach znacząco osłabła. Obecna kanclerz doskonale wie, że zmiana na jej stanowisku może się dokonać jeszcze podczas trwania jej kadencji, a nie dopiero po kolejnych wyborach. Pytanie na ile będzie ona silna, aby wymuszać na poszczególnych politykach pewne decyzje w kwestii polityki zagranicznej, a to nas jako Polaków najbardziej interesuje.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W tej kwestii Macron ma rację, ale to, że jest zbyt mało inteligentny, aby zauważyć, że jeszcze kilka dni temu pouczał Polskę, a teraz nie chce tego robić wobec Egiptu, to można powiedzieć, że jego hipokryzja sięga powyżej francuskich Alp
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
wPolityce.pl: Panie przewodniczący, za nami wybory w Austri i w Czechach. Na ich wyniki nerwowo reaguje niemiecka prasa, czy można zatem domniemywać, że to dobry prognostyk dla Polski?
Ryszard Czarnecki: Pamiętam jak były premier Czech Petr Nečas powiedział mi, że jeżeli nasi sąsiedzi, a miał na myśli Niemcy, nerwowo reagują na naszą współpracę regionalną, to oznacza, że powinniśmy współpracować tym bardziej. Jeżeli w Berlinie nerwowo reagują na wynik wyborów w Austrii i w Czechach, to nie pozostaje nam nic innego jak się z tych wyników cieszyć. Cieszę się, że w Austrii do władzy dochodzą partie, które są przeciwko przyjmowaniu migrantów islamskich, to znaczy, że polskie stanowisko w tej kwestii jest podzielane również przez kraje z tzw. starej Unii Europejskiej. Jeżeli w Czechach wygrywają partie eurosceptyczne i możemy być pewni, że przez najbliższe cztery lata nikomu z czeskiego rządu nie przyjdzie do głowy, aby optować za ściąganiem islamskich migrantów do krajów UE, to również jest to potwierdzeniem słuszności polskiego punktu widzenia. Unia Europejska – tak, euroland – nie.
Czy Grupa Wyszehradzka znajdzie w Austrii swojego sojusznika?
Z całą pewnością należy szukać wspólnych mianowników do współpracy regionalnej. Jeżeli chodzi o kwestię współpracy na linii Wiedeń – Grupa Wyszehradzka, to nie będę skrajnym optymistą jak niektórzy prawicowi politycy czy publicyści. Uważam, że rzeczywiście w wielu sprawach jest szansa na wypracowanie wspólnego stanowiska i głębszą współpracę, ale wątpię, że nastąpi formalne rozszerzenie Grupy Wyszehradzkiej. Myślę, że Wiedeń byłyby bardziej skłony do współpracy w ramach Trójkąta Sławkowskiego (Austria, Czechy i Słowacja). Mimo to jest to olbrzymia zmiana w stosunku do zachowawczej polityki austriackich socjalistów, którzy w bezrefleksyjny sposób oddawali się pod opiekę Niemiec.
Ostatnie negocjacje ws. pracowników delegowanych pokazały, że w V4 jest różnica zdań. Czy to powinno niepokoić, czy to poprostu real politik?
Oczywistym jest, że zarówno w ramach Grupy Wyszehradzkiej czy grupy państw bałtyckich są i będą różnice zdań. Inne spojrzenie, czy to na kwestię pracowników delegowanych czy współpracę z Rosją, jak w przypadku Węgier, jest czymś normalnym. Jednak świadomość, że warto szukać wspólnego mianownika dominuje nad różnicami jakie się pojawiają. W o wiele większej ilości spraw występujemy jako zespół i to wzmacnia nasze interesy zarówno narodowe i regionalne.
Pozostając przy kwestiach europejskich. Zawiązał się rząd w Niemczech. Jak Pana zdaniem będzie teraz wyglądać niemiecka polityka? Polaków z pewnością najbardziej interesuje kwestia polityki zagranicznej.
Pytaniem jest, gdzie będzie kształtowana niemiecka polityka zagraniczna. Te pytanie nie zostało jeszcze w Polsce postawione. Pamiętamy doskonale, kiedy polityka prezydent Frank-Walter Steinmeier, będąc jeszcze szefem niemieckiego MSZ mówił zupełnie inne rzeczy o współpracy z Rosją czy o menewrach Anakonda w Warszawie, niż minister obrony Ursula von der Leyen czy sama kanclerz Angela Merkel. De facto, gdy chodzi o politykę zagraniczną lejce starała się trzymać pani Merkel i to ona wyznaczała kierunek niemieckiej polityki zagranicznej. Czy tak będzie teraz? Rozumiem, że szefem MSZ-u zostanie Christian Lindner, bardzo młody człowiek, który jest pro-rosyjski, który przekonuje, że należy pogodzić się z aneksją Krymu i próbować się porozumieć z Moskwą. Pytanie na ile to on będzie twarzą polityki zagranicznej Niemiec, a na ile Merkel, która po ostatnich wyborach znacząco osłabła. Obecna kanclerz doskonale wie, że zmiana na jej stanowisku może się dokonać jeszcze podczas trwania jej kadencji, a nie dopiero po kolejnych wyborach. Pytanie na ile będzie ona silna, aby wymuszać na poszczególnych politykach pewne decyzje w kwestii polityki zagranicznej, a to nas jako Polaków najbardziej interesuje.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/364329-nasz-wywiad-czarnecki-tusk-powinien-wyslac-kilka-butelek-szampana-na-kreml-bo-tam-sie-ciesza-najbardziej-z-postawy-ukrainy-wobec-polski?strona=1