Paweł Kukiz, były rockendrolowiec, kiedyś frontman zespołu „Piersi”, rzucił estradę i wybrał politykę. Długo wybierał i pokrętnie, aż w końcu stworzył „ruch” swego imienia. Takie nibystowarzyszenie, pełniące rolę nibypartii z własnym fanklubem w Sejmie, czy - jak kto woli - nibypartię, pod szyldem nibystowarzyszenia. I w tym duchu sam Kukiz został nibypolitykiem. Jednak, acz powoli, zaczyna do niego docierać, że na niby polityki robić się nie da.
Zanim poseł Kukiz zdobył poselski mandat, różnych miewał idoli. Swego czasu zafascynowany był Donaldem Tuskiem i Platformą Obywatelską. Jak wielka była to fascynacja świadczy fakt, że dołączył do komitetu wspierającego Tuska w wyborach prezydenckich, a ciut później postawił na Hannę Gronkiewicz-Waltz w wyborach samorządowych. Potem mu się odwróciło i przeszedł na drugą stronę barykady: dołączył do posłanki-„radykalistki” z PiS, założycielki Powiernictwa Polskiego Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk. Na tę okliczność, wówczas jeszcze rockendrolowiec Kukiz napisał nawet specjalny utwór pt. „Heil Sztajnbach”. Później wspierał jeszcze Marka Jurka, kandydata prawicy na prezydenta RP, że nie wspomnę o epizodzie w komitecie Marszu Niepodległości, organizowanego przez wszechpolaków i narodowych-radykalistów. Wreszcie, w 2015r. sam wystawił swą kandydaturę na głowę państwa polskiego.
Nie wyszło. Widać jednak połknął bakcyla; komitet/ruch/stowarzyszenie jego imienia ewoluowało, były już rockendrolowiec został prezesem tegoż i dziś zasiada w Sejmie. Dobrze, że zasiada. Ma wielu zwolenników, zwłaszcza wśród ludzi młodych, odrzucających całą tę postkomunistyczną - jak ją określa przewodniczący klubu poselskiego Kukiz’15 - „partiokrację”, system rozbudowany w ostatnich ośmiu latach przez Platformę tzw. Obywatelską, utopiony w aferach i skandalach, oraz całą tę kampanię nienawiści, de facto zapoczątkowaną w 2005r. przez dawnego idola posła Pawła Kukiza, Donalda Tuska. W przeciwieństwie do Nowoczesnej Ryszarda Petru, partii inteligentnych inaczej, Kukiz‘15 wprowadził do Sejmu ludzi, za których generalnie nie musi się wstydzić. Co jednak dalej z tym nibystowarzyszeniem, pełniącym rolę nibypartii? Jak jego lider wyobraża sobie dzisiaj przyszłość Kukiz‘17…?
Raczej sobie jeszcze nie wyobraża, choć powoli dociera do posła Kukiza, że dłużej tak się nie da, że któregoś dnia będzie musiał stracić swe wątpliwe, antypartyjne dziewictwo. Już zresztą sam o tym zaczął napomykać. Niby nie chce, ale musi, z obawy, że w przyszłości stowarzyszenia mogą być wykluczone z wyborów. Jak go zwał, tak go zwał, w każdym razie ma już „plan awaryjny”:
Chcę, żeby statut tej partii mieścił się na dwóch kartkach maszynopisu i żeby tam był punkt o samorozwiązaniu się z chwilą osiągnięcia takich celów jak system prezydencki, jednomandatowe okręgi wyborcze, ordynacja większościowa w wyborach do parlamentu i na wszystkich szczeblach samorządu oraz referendum - obligatoryjne dla władz
— koniec cytatu z jego wypowiedzi w naszej telewizji wPolsce.pl.
Innymi słowy, Kukiz zagwarantowałby w ten sposób swojemu ugrupowaniu długie lata istnienia, jako że w przewidywalnej przyszłości z pewnością samodzielnie rządzić nie będzie, a w zawiązzywanych koalicjach żadnemu z udziałowców nigdy nie udaje się spełnić wszystkich życzeń. Co więcej, aby zrealizować choćby tylko niektóre, własne postulaty niezbędne są międzypartyjne porozumienia, a więc także ustępstwa.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Paweł Kukiz, były rockendrolowiec, kiedyś frontman zespołu „Piersi”, rzucił estradę i wybrał politykę. Długo wybierał i pokrętnie, aż w końcu stworzył „ruch” swego imienia. Takie nibystowarzyszenie, pełniące rolę nibypartii z własnym fanklubem w Sejmie, czy - jak kto woli - nibypartię, pod szyldem nibystowarzyszenia. I w tym duchu sam Kukiz został nibypolitykiem. Jednak, acz powoli, zaczyna do niego docierać, że na niby polityki robić się nie da.
Zanim poseł Kukiz zdobył poselski mandat, różnych miewał idoli. Swego czasu zafascynowany był Donaldem Tuskiem i Platformą Obywatelską. Jak wielka była to fascynacja świadczy fakt, że dołączył do komitetu wspierającego Tuska w wyborach prezydenckich, a ciut później postawił na Hannę Gronkiewicz-Waltz w wyborach samorządowych. Potem mu się odwróciło i przeszedł na drugą stronę barykady: dołączył do posłanki-„radykalistki” z PiS, założycielki Powiernictwa Polskiego Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk. Na tę okliczność, wówczas jeszcze rockendrolowiec Kukiz napisał nawet specjalny utwór pt. „Heil Sztajnbach”. Później wspierał jeszcze Marka Jurka, kandydata prawicy na prezydenta RP, że nie wspomnę o epizodzie w komitecie Marszu Niepodległości, organizowanego przez wszechpolaków i narodowych-radykalistów. Wreszcie, w 2015r. sam wystawił swą kandydaturę na głowę państwa polskiego.
Nie wyszło. Widać jednak połknął bakcyla; komitet/ruch/stowarzyszenie jego imienia ewoluowało, były już rockendrolowiec został prezesem tegoż i dziś zasiada w Sejmie. Dobrze, że zasiada. Ma wielu zwolenników, zwłaszcza wśród ludzi młodych, odrzucających całą tę postkomunistyczną - jak ją określa przewodniczący klubu poselskiego Kukiz’15 - „partiokrację”, system rozbudowany w ostatnich ośmiu latach przez Platformę tzw. Obywatelską, utopiony w aferach i skandalach, oraz całą tę kampanię nienawiści, de facto zapoczątkowaną w 2005r. przez dawnego idola posła Pawła Kukiza, Donalda Tuska. W przeciwieństwie do Nowoczesnej Ryszarda Petru, partii inteligentnych inaczej, Kukiz‘15 wprowadził do Sejmu ludzi, za których generalnie nie musi się wstydzić. Co jednak dalej z tym nibystowarzyszeniem, pełniącym rolę nibypartii? Jak jego lider wyobraża sobie dzisiaj przyszłość Kukiz‘17…?
Raczej sobie jeszcze nie wyobraża, choć powoli dociera do posła Kukiza, że dłużej tak się nie da, że któregoś dnia będzie musiał stracić swe wątpliwe, antypartyjne dziewictwo. Już zresztą sam o tym zaczął napomykać. Niby nie chce, ale musi, z obawy, że w przyszłości stowarzyszenia mogą być wykluczone z wyborów. Jak go zwał, tak go zwał, w każdym razie ma już „plan awaryjny”:
Chcę, żeby statut tej partii mieścił się na dwóch kartkach maszynopisu i żeby tam był punkt o samorozwiązaniu się z chwilą osiągnięcia takich celów jak system prezydencki, jednomandatowe okręgi wyborcze, ordynacja większościowa w wyborach do parlamentu i na wszystkich szczeblach samorządu oraz referendum - obligatoryjne dla władz
— koniec cytatu z jego wypowiedzi w naszej telewizji wPolsce.pl.
Innymi słowy, Kukiz zagwarantowałby w ten sposób swojemu ugrupowaniu długie lata istnienia, jako że w przewidywalnej przyszłości z pewnością samodzielnie rządzić nie będzie, a w zawiązzywanych koalicjach żadnemu z udziałowców nigdy nie udaje się spełnić wszystkich życzeń. Co więcej, aby zrealizować choćby tylko niektóre, własne postulaty niezbędne są międzypartyjne porozumienia, a więc także ustępstwa.
Czytaj dalej na następnej stronie ==>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/363306-piersi-kukiza-jesli-fanklub-jego-imienia-nie-przeksztalci-sie-w-partie-predzej-czy-pozniej-okaze-sie-polityczna-efemeryda
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.