Jeśli jednak do takiego nowego porozumienia nie dojdzie i wewnętrzna rywalizacja w obozie dobrej zmiany będzie się pogłębiać, na politycznym stole może – moim zdaniem - pojawić się pytanie, nie tyle o rekonstrukcję rządu co, o przyspieszone wybory
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr hab. Sławomir Sowiński, Instytut Politologii UKSW.
wPolityce.pl: Media informują o możliwej na jesieni rekonstrukcji rządu. Mówi się, że takie zmiany powinno się przeprowadzić w momencie dobrych notowań. A zauważmy, że PiS nieustannie prowadzi z mocnym poparciem. Czyli w tym stwierdzeniu może być prawda? Czy jest może jakieś niebezpieczeństwo dla tego ewentualnego ruchu?
Dr hab. Sławomir Sowiński, Instytut Politologii UKSW: Abstrahując od politycznych spekulacji na temat możliwych rekonstrukcji w rządzie premier Beaty Szydło, warto podkreślić, że każda – zwłaszcza szeroka – rekonstrukcja rządu to potrójne ryzyko.
Po pierwsze, w planie wizerunkowym i bardziej krótkookresowym, każda wymiana tego lub innego ministra rodzić może u wyborców poczucie zdziwienia, zaskoczenia lub podejrzenia o jakieś „drugie polityczne dno” takiej decyzji. Zaskoczenie to mogło być szczególne silne u wyborców PiS, którzy otrzymują przekaz o silnym, cieszącym się poparciem, skutecznym rządzie, budującym bezpieczeństwo i stabilność.
Znacznie jednak większe, długookresowe ryzyko niosą - moim zdaniem - rekonstrukcje w wymiarze związanym z samą – by tak rzecz – technologią rządzenia. Trzeba bowiem pamiętać, że każda współczesna władza to bardzo skomplikowana sieć procedur, politycznych aspiracji, osobowości, zależności, formalnych i nieformalnych wpływów. Sieć, której funkcjonalność opiera się na wspólnych doświadczeniach, utartych kompromisach, określonych strefach wpływu. Każda więc zmiana na stanowisku ministra, która pociągać też będzie zapewne zmiany w jego politycznym otoczeniu, oznaczać może czasową przynajmniej dysfunkcjonalność całej sieci.
Na to jeszcze po trzecie, nakłada się - moim zdaniem – fakt, że obóz Zjednoczonej Prawicy, jak każdy obóz polityczny, jest dość spójną ale jednak jakoś spolaryzowaną, polityczną konfederacją kilku różnych politycznych środowisk, które mają swych liderów i swe polityczne ambicje. Każda zmiana personalna na stanowisku ministra może zachwiać równowagę między nimi, potęgując rywalizację i animozje.
Dlatego głęboka rekonstrukcja rządu, zwłaszcza na progu jednej z czterech czekających nas kampanii wyborczych, wydaje się decyzją dość ryzykowną. A podjęcie takiego ryzyka rodzić by musiało rzeczywiście pytanie o faktyczne przyczyny takiej decyzji.
Wydaje się, że w przeciwieństwie do innych ekip rządzących, gabinet Beaty Szydło długo wytrzymał w zasadzie jednolitym składzie. To chyba dobrze świadczy o tym rządzie?
Dość krytycznie oceniam polityczny styl obecnego obozu władzy. Nie mniej, dotychczasowa trwałość rządu premier Beaty Szydło wynika - jak sądzę - z dwóch nakładających się na siebie czynników.
Po pierwsze, trudno odmówić obecnej ekipie widocznego w sondażach politycznego sukcesu, jakim było zdobycie zaufania wyborców, którzy - z różnych powodów - nie czuli się przedtem beneficjentami transformacji ustrojowej. Sukcesu, który niejako zespołowo, utrwalił pozycję całego rządu. Po wtóre, warto jednak pamiętać o bardzo wysokiej temperaturze politycznego sporu, która w sposób naturalny wpływa na polityczne „okopywanie się” na pozycjach poszczególnych obozów, w tym także obozu władzy.
W informacjach medialnych, oprócz wymienienia nazwisk pięciu ministrów do dymisji, podkreślono, że pewna o swoje stanowisko może być premier Beata Szydło. Szefowa rządu notuje też dobre wyniki w sondażach. Zmiana na stanowisku premiera byłaby w tym momencie wyjątkowo nieopłacalna?
Myślę, że polityczna przyszłość premier Beaty Szydło na stanowisku premiera w dużej mierze zależy nie tyle od poparcia dla jej rządu, co od znalezienia (lub nie), nowego politycznego modus vivendi między prezydentem Andrzejem Dudą a władzami Prawa i Sprawiedliwości. I nie chodzi tu tylko o zmiany w sądownictwie, ale także na przykład, o uznanie konstytucyjnych kompetencji prezydenta w obszarze obronności.
Jeśli takie nowe polityczne otwarcie nastąpi, dymisja całego rządu, czy dymisja pani premier obarczona będzie ryzkiem, o którym już mówiłem.
Jeśli jednak do takiego nowego porozumienia nie dojdzie i wewnętrzna rywalizacja w obozie dobrej zmiany będzie się pogłębiać, na politycznym stole może – moim zdaniem - pojawić się pytanie, nie tyle o rekonstrukcję rządu co, o przyspieszone wybory. Przy całym związanym z nimi ryzykiem, dawałyby one PiS-owi szanse na: wyborcze zdyskontowanie wysokiego sondażowego poparcia, powalczenie o konstytucyjną większość, oraz pewne polityczne „przykrycie” – niezbyt dla PiS wygodnych – wyborów samorządowych.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jeśli jednak do takiego nowego porozumienia nie dojdzie i wewnętrzna rywalizacja w obozie dobrej zmiany będzie się pogłębiać, na politycznym stole może – moim zdaniem - pojawić się pytanie, nie tyle o rekonstrukcję rządu co, o przyspieszone wybory
— powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr hab. Sławomir Sowiński, Instytut Politologii UKSW.
wPolityce.pl: Media informują o możliwej na jesieni rekonstrukcji rządu. Mówi się, że takie zmiany powinno się przeprowadzić w momencie dobrych notowań. A zauważmy, że PiS nieustannie prowadzi z mocnym poparciem. Czyli w tym stwierdzeniu może być prawda? Czy jest może jakieś niebezpieczeństwo dla tego ewentualnego ruchu?
Dr hab. Sławomir Sowiński, Instytut Politologii UKSW: Abstrahując od politycznych spekulacji na temat możliwych rekonstrukcji w rządzie premier Beaty Szydło, warto podkreślić, że każda – zwłaszcza szeroka – rekonstrukcja rządu to potrójne ryzyko.
Po pierwsze, w planie wizerunkowym i bardziej krótkookresowym, każda wymiana tego lub innego ministra rodzić może u wyborców poczucie zdziwienia, zaskoczenia lub podejrzenia o jakieś „drugie polityczne dno” takiej decyzji. Zaskoczenie to mogło być szczególne silne u wyborców PiS, którzy otrzymują przekaz o silnym, cieszącym się poparciem, skutecznym rządzie, budującym bezpieczeństwo i stabilność.
Znacznie jednak większe, długookresowe ryzyko niosą - moim zdaniem - rekonstrukcje w wymiarze związanym z samą – by tak rzecz – technologią rządzenia. Trzeba bowiem pamiętać, że każda współczesna władza to bardzo skomplikowana sieć procedur, politycznych aspiracji, osobowości, zależności, formalnych i nieformalnych wpływów. Sieć, której funkcjonalność opiera się na wspólnych doświadczeniach, utartych kompromisach, określonych strefach wpływu. Każda więc zmiana na stanowisku ministra, która pociągać też będzie zapewne zmiany w jego politycznym otoczeniu, oznaczać może czasową przynajmniej dysfunkcjonalność całej sieci.
Na to jeszcze po trzecie, nakłada się - moim zdaniem – fakt, że obóz Zjednoczonej Prawicy, jak każdy obóz polityczny, jest dość spójną ale jednak jakoś spolaryzowaną, polityczną konfederacją kilku różnych politycznych środowisk, które mają swych liderów i swe polityczne ambicje. Każda zmiana personalna na stanowisku ministra może zachwiać równowagę między nimi, potęgując rywalizację i animozje.
Dlatego głęboka rekonstrukcja rządu, zwłaszcza na progu jednej z czterech czekających nas kampanii wyborczych, wydaje się decyzją dość ryzykowną. A podjęcie takiego ryzyka rodzić by musiało rzeczywiście pytanie o faktyczne przyczyny takiej decyzji.
Wydaje się, że w przeciwieństwie do innych ekip rządzących, gabinet Beaty Szydło długo wytrzymał w zasadzie jednolitym składzie. To chyba dobrze świadczy o tym rządzie?
Dość krytycznie oceniam polityczny styl obecnego obozu władzy. Nie mniej, dotychczasowa trwałość rządu premier Beaty Szydło wynika - jak sądzę - z dwóch nakładających się na siebie czynników.
Po pierwsze, trudno odmówić obecnej ekipie widocznego w sondażach politycznego sukcesu, jakim było zdobycie zaufania wyborców, którzy - z różnych powodów - nie czuli się przedtem beneficjentami transformacji ustrojowej. Sukcesu, który niejako zespołowo, utrwalił pozycję całego rządu. Po wtóre, warto jednak pamiętać o bardzo wysokiej temperaturze politycznego sporu, która w sposób naturalny wpływa na polityczne „okopywanie się” na pozycjach poszczególnych obozów, w tym także obozu władzy.
W informacjach medialnych, oprócz wymienienia nazwisk pięciu ministrów do dymisji, podkreślono, że pewna o swoje stanowisko może być premier Beata Szydło. Szefowa rządu notuje też dobre wyniki w sondażach. Zmiana na stanowisku premiera byłaby w tym momencie wyjątkowo nieopłacalna?
Myślę, że polityczna przyszłość premier Beaty Szydło na stanowisku premiera w dużej mierze zależy nie tyle od poparcia dla jej rządu, co od znalezienia (lub nie), nowego politycznego modus vivendi między prezydentem Andrzejem Dudą a władzami Prawa i Sprawiedliwości. I nie chodzi tu tylko o zmiany w sądownictwie, ale także na przykład, o uznanie konstytucyjnych kompetencji prezydenta w obszarze obronności.
Jeśli takie nowe polityczne otwarcie nastąpi, dymisja całego rządu, czy dymisja pani premier obarczona będzie ryzkiem, o którym już mówiłem.
Jeśli jednak do takiego nowego porozumienia nie dojdzie i wewnętrzna rywalizacja w obozie dobrej zmiany będzie się pogłębiać, na politycznym stole może – moim zdaniem - pojawić się pytanie, nie tyle o rekonstrukcję rządu co, o przyspieszone wybory. Przy całym związanym z nimi ryzykiem, dawałyby one PiS-owi szanse na: wyborcze zdyskontowanie wysokiego sondażowego poparcia, powalczenie o konstytucyjną większość, oraz pewne polityczne „przykrycie” – niezbyt dla PiS wygodnych – wyborów samorządowych.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362794-nasz-wywiad-dr-hab-sowinski-gleboka-rekonstrukcja-rzadu-zwlaszcza-na-progu-czekajacej-nas-kampanii-wyborczej-wydaje-sie-decyzja-dosc-ryzykowna?strona=1