System musi być tak sformatowany, by młodzi lekarze wiedzieli, że ciężką pracą mają szansę dojść do dobrych, a ci najlepsi -do bardzo dobrych zarobków. Służba zdrowia bazująca na „czy się stoi czy się leży” prowadzi donikąd
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr n. med. Piotr Klimeczek, kierownik Zakładu Diagnostyki Obrazowej Szpitala Specjalistycznego im. Ludwika Rydygiera w Krakowie oraz kierownik Zakładu Klinicznego Radiologii Wydziału Lekarskiego Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Frycza- Modrzewskiego.
wPolityce.pl: Podziela Pan żądania rezydentów, czy może ich protest Pana zaskoczył?
Dr Piotr Klimeczek: Protest mnie nie zaskoczył, bo docierały do mnie informacje o Porozumieniu Rezydentów. Zaskoczył mnie jego dramatyzm w sensie głodówki. Płace rezydentów w stosunku do wysiłku, który muszą włożyć w skończenie studiów, zdanie praktycznego egzaminu lekarskiego i uzyskiwanie kompetencji w trakcie specjalizacji są żenująco niskie. Ale to nie oznacza że, Skarbu Państwa stać na skokowy wzrost wynagrodzeń. Proponowany przez Ministerstwo Zdrowia stopniowy wzrost jest lepszy i bardziej „strawny” dla budżetu państwa. Istotą jest skala tego wzrostu. W mojej subiektywnej opinii wsparcie rezydentów powinno stać na trzech filarach.
Jakich?
Po pierwsze pensja podstawowa, stopniowo rosnąca w trakcie nabywania kompetencji zawodowych. Tu można by rozważyć zasadę wzrostu od obecnie 1,25 średniej krajowej do np. 1.5 średniej krajowej w trakcie specjalizacji. Jako kotwica bytowa na dziś z opcją stopniowego wzrostu do 2 średnich, w kolejnych latach. Ponadto wsparcie finansowe szkoleń specjalizacyjnych oraz podnoszących kompetencje w dziedzinach szczególnie deficytowych w profilu danego miejsca pracy i dziedziny specjalizacji. Obligatoryjne włączenie rezydentów do systemu motywacyjno- premiowego, by ordynator i kierownik specjalizacji mogli nagradzać finansowo zaangażowanych w pracę jednostki leczniczej rezydentów identyfikujących się ze swoim miejscem pracy. Przykładem może tu być moja rezydentka z radiologii która już pod koniec drugiego roku opanowała w stopniu wystarczającym umiejętności na które inni potrzebują 3-4 lat (USG, RTG, CT) co jest w sytuacji braków kadrowych dla mnie wielką pomocą. Na koniec uczciwe stawki dyżurowe, szczególnie dla młodych ludzi dyżurujących na OIOMach, SOR-ach, i nocnej- świątecznej opiece medycznej. Ministerstwo Zdrowia chce promować tzw. specjalności deficytowe jest to dobra polityka. Ale które są deficytowe? W mojej subiektywnej opinii np. w Małopolsce brakuje radiologów – znalezienie na rynku pracy specjalisty diagnostyki obrazowej, posiadającego kompetencje (interdyscyplinarność) do pracy w tak wieloprofilowym szpitalu, jak szpital Rydygiera, to jakby szukanie Yeti. Wszyscy już zatrudnieni.
Jak wyjść z tego pata?
Wszyscy chcielibyśmy by młodzi lekarze, prawnicy, nauczyciele, żołnierze, policjanci zarabiali jak najlepiej. Polepszenie warunków materialnych Polaków jest jednym z obietnic wyborczych PiS i w tym kierunku zmierzają działania rządu i większości parlamentarnej. Ale skokowe zwiększenie mogłoby zachwiać stabilnością budżetu państwa i doprowadzić do kryzysu finansów publicznych, na którym ucierpielibyśmy wszyscy. Plan eskalowania zadań płacowych celem destabilizacji większości parlamentarnej i podważenia demokratycznej decyzji Polaków z 2015 jest chyba ostatnim pomysłem części opozycji (o czym pisał na Państwa łamach redaktor Konrad Kołodziejski). Działania Ministerstwa Zdrowia idą w dobrym kierunku. Znacznie zwiększyła się liczba uczelni medycznych, co w perspektywie najbliższych lat zwiększy ilość lekarzy w systemie. Systemowo podnosi się też płace nie tylko dla lekarzy. Chciałbym by też dotyczyło to techników radiologicznych, bo tu jest poważny problem.
Czy to w porządku- w porównaniu ze starszymi lekarzami, którzy latami dochodzili do wysokości swoich obecnych zarobków-by rezydentom na starcie dawać wysokie uposażenie?
Ja zaczynałem w czasach (1996 r.), kiedy nie było pracy i rzeczywistość była inna, o ile dobrze pamiętam zarabiałem wraz z dyżurami 1200 złotych. Obecnie zarobki lekarzy są nieporównywalnie większe niż wtedy i ja na swoje nie narzekam, zresztą największy wzrost moich zarobków nastąpił w trakcie rządów 2005-2007. Pracuję jednak dużo więcej niż przeciętny lekarz w krajach zachodnich, rozumiem jednak, że żyje w kraju na przysłowiowym dorobku. Jestem zwolennikiem systemu kontraktowego, tam gdzie to możliwe czyli np. w specjalizacjach zabiegowych czy Diagnostyce Obrazowej. System musi być tak sformatowany, by młodzi lekarze wiedzieli, że ciężką pracą mają szansę dojść do dobrych, a ci najlepsi -do bardzo dobrych zarobków. Służba zdrowia bazująca na „czy się stoi, czy się leży” prowadzi donikąd.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
System musi być tak sformatowany, by młodzi lekarze wiedzieli, że ciężką pracą mają szansę dojść do dobrych, a ci najlepsi -do bardzo dobrych zarobków. Służba zdrowia bazująca na „czy się stoi czy się leży” prowadzi donikąd
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr n. med. Piotr Klimeczek, kierownik Zakładu Diagnostyki Obrazowej Szpitala Specjalistycznego im. Ludwika Rydygiera w Krakowie oraz kierownik Zakładu Klinicznego Radiologii Wydziału Lekarskiego Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Frycza- Modrzewskiego.
wPolityce.pl: Podziela Pan żądania rezydentów, czy może ich protest Pana zaskoczył?
Dr Piotr Klimeczek: Protest mnie nie zaskoczył, bo docierały do mnie informacje o Porozumieniu Rezydentów. Zaskoczył mnie jego dramatyzm w sensie głodówki. Płace rezydentów w stosunku do wysiłku, który muszą włożyć w skończenie studiów, zdanie praktycznego egzaminu lekarskiego i uzyskiwanie kompetencji w trakcie specjalizacji są żenująco niskie. Ale to nie oznacza że, Skarbu Państwa stać na skokowy wzrost wynagrodzeń. Proponowany przez Ministerstwo Zdrowia stopniowy wzrost jest lepszy i bardziej „strawny” dla budżetu państwa. Istotą jest skala tego wzrostu. W mojej subiektywnej opinii wsparcie rezydentów powinno stać na trzech filarach.
Jakich?
Po pierwsze pensja podstawowa, stopniowo rosnąca w trakcie nabywania kompetencji zawodowych. Tu można by rozważyć zasadę wzrostu od obecnie 1,25 średniej krajowej do np. 1.5 średniej krajowej w trakcie specjalizacji. Jako kotwica bytowa na dziś z opcją stopniowego wzrostu do 2 średnich, w kolejnych latach. Ponadto wsparcie finansowe szkoleń specjalizacyjnych oraz podnoszących kompetencje w dziedzinach szczególnie deficytowych w profilu danego miejsca pracy i dziedziny specjalizacji. Obligatoryjne włączenie rezydentów do systemu motywacyjno- premiowego, by ordynator i kierownik specjalizacji mogli nagradzać finansowo zaangażowanych w pracę jednostki leczniczej rezydentów identyfikujących się ze swoim miejscem pracy. Przykładem może tu być moja rezydentka z radiologii która już pod koniec drugiego roku opanowała w stopniu wystarczającym umiejętności na które inni potrzebują 3-4 lat (USG, RTG, CT) co jest w sytuacji braków kadrowych dla mnie wielką pomocą. Na koniec uczciwe stawki dyżurowe, szczególnie dla młodych ludzi dyżurujących na OIOMach, SOR-ach, i nocnej- świątecznej opiece medycznej. Ministerstwo Zdrowia chce promować tzw. specjalności deficytowe jest to dobra polityka. Ale które są deficytowe? W mojej subiektywnej opinii np. w Małopolsce brakuje radiologów – znalezienie na rynku pracy specjalisty diagnostyki obrazowej, posiadającego kompetencje (interdyscyplinarność) do pracy w tak wieloprofilowym szpitalu, jak szpital Rydygiera, to jakby szukanie Yeti. Wszyscy już zatrudnieni.
Jak wyjść z tego pata?
Wszyscy chcielibyśmy by młodzi lekarze, prawnicy, nauczyciele, żołnierze, policjanci zarabiali jak najlepiej. Polepszenie warunków materialnych Polaków jest jednym z obietnic wyborczych PiS i w tym kierunku zmierzają działania rządu i większości parlamentarnej. Ale skokowe zwiększenie mogłoby zachwiać stabilnością budżetu państwa i doprowadzić do kryzysu finansów publicznych, na którym ucierpielibyśmy wszyscy. Plan eskalowania zadań płacowych celem destabilizacji większości parlamentarnej i podważenia demokratycznej decyzji Polaków z 2015 jest chyba ostatnim pomysłem części opozycji (o czym pisał na Państwa łamach redaktor Konrad Kołodziejski). Działania Ministerstwa Zdrowia idą w dobrym kierunku. Znacznie zwiększyła się liczba uczelni medycznych, co w perspektywie najbliższych lat zwiększy ilość lekarzy w systemie. Systemowo podnosi się też płace nie tylko dla lekarzy. Chciałbym by też dotyczyło to techników radiologicznych, bo tu jest poważny problem.
Czy to w porządku- w porównaniu ze starszymi lekarzami, którzy latami dochodzili do wysokości swoich obecnych zarobków-by rezydentom na starcie dawać wysokie uposażenie?
Ja zaczynałem w czasach (1996 r.), kiedy nie było pracy i rzeczywistość była inna, o ile dobrze pamiętam zarabiałem wraz z dyżurami 1200 złotych. Obecnie zarobki lekarzy są nieporównywalnie większe niż wtedy i ja na swoje nie narzekam, zresztą największy wzrost moich zarobków nastąpił w trakcie rządów 2005-2007. Pracuję jednak dużo więcej niż przeciętny lekarz w krajach zachodnich, rozumiem jednak, że żyje w kraju na przysłowiowym dorobku. Jestem zwolennikiem systemu kontraktowego, tam gdzie to możliwe czyli np. w specjalizacjach zabiegowych czy Diagnostyce Obrazowej. System musi być tak sformatowany, by młodzi lekarze wiedzieli, że ciężką pracą mają szansę dojść do dobrych, a ci najlepsi -do bardzo dobrych zarobków. Służba zdrowia bazująca na „czy się stoi, czy się leży” prowadzi donikąd.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/362570-nasz-wywiad-dr-klimeczek-o-protescie-lekarzy-rezydentow-sluzba-zdrowia-bazujaca-na-czy-sie-stoi-czy-sie-lezy-prowadzi-donikad